Rue opowiedziała mi o swojej rodzinie. Jej sytuacja była zupełnie inna niż moja. Szybko stała się samodzielna i opuściła dom, wyglądało to jakby była do tego nastawiona dość obojętnie. Ja tęsknię za domem, mimo, że cieszę się z wyjazdu, często o nich myślę. Dlatego nie rozumiałem tego. Nie potrafiłbym tak. Właściwie, to jej współczułem. Ominęło ją wiele wspomnień, uśmiechów... Jak dla mnie, tego nic nie zastąpi, ale w końcu ona bardziej zna okolicę, zna świat, zwyczaje, języki, tyle w życiu widziała...
- Moi rodzice... - westchnąłem i zaśmiałem się. - Zdrowi, szczęśliwi, zostało im jeszcze trochę dzieci do wychowania. Prowadzą małą, ale sympatyczną włoską restaurację w Rzymie, czyli tam, gdzie się urodziłem i mieszkałem. Mój brat - Cris, ma szesnaście lat, moje siostry - Elena czternaście i najmłodsza, Nadia, dziewięć - uśmiechnąłem się. Wszystkich ich tak bardzo kocham! Chciałbym się z nimi częściej widywać.
Najwyraźniej trochę się zamyśliłem, gdyż chwilę później usłyszałem chrząknięcie. Spojrzałem na dziewczynę.
- Wygrałam zakład. Przeszłam - wskazała głową na murek nie wspominając nic o mojej opowieści.
- No tak - podrapałem się po karku. - Więc czego sobie panienka życzy? - zapytałem. Przez chwilę się zastanawiała, aż w końcu oświadczyła:
- Mam ochotę na pizzę - po tych słowach zupełnie się rozpromieniłem.
- Czuję się odpowiedzialny, by zaspokoić twój głód - oznajmiłem i wystawiłem rękę, którą chwyciła. Razem ruszyliśmy w stronę miasta, a ja zacząłem swoją gadkę zadowolony, że wybrała akurat włoską kuchnię. - Oczywiście, nigdzie nie zjesz tak dobrej pizzy jak u moich rodziców, albo u mnie - uśmiechnąłem się. - Powinnaś spróbować moich przepisów! Ale to już innym razem... Nie jestem długo w mieście, ale w pizzerii byłem już pierwszego dnia, niestety, nie przypadła mi do gustu. Nie było to nic nadzwyczajnego. Po prostu ciasto i mieszanina składników, dopiero później odkryłem wspaniałe miejsce, do którego teraz cię zabieram! Grają tam świetną muzykę, obsługa jest przemiła, a szef kuchni podobnie jak ja, jest prawdziwym Włochem, więc zna się na rzeczy - mówiłem, a ona o dziwo wydawała się mnie słuchać. Spodziewałem się, że szybko ją zanudzę, lecz nic takiego nie miało miejsca. Gdy zamilkłem, ona odwzajemniła mój uśmiech.
- Na pewno będzie pysznie - dodała.
Restauracja była niewielka. Znajdowała się tak jakby na poziomie -1. Schodziło się do niej po kilku schodkach. W rogu lokalu znajdowała się scena, na której grali różni muzycy, często się zmieniali, ale nie wiem, w końcu nie długo jestem w mieście, żeby wyrobić sobie na ten temat opinię. Mimo to, już zdążyłem pogawędzić z Rafaelem, który tutaj dowodzi. Miałem zamiar przedstawić go Rue, by trochę wprowadził ją w klimat moich ukochanych Włoch.
Zajęliśmy miejsce przy niewielkim stoliku i czekaliśmy na kelnera przeglądając kartę dań i wybierając jaką pizzę zamówić.
Po złożeniu zamówienia, uświadomiłem sobie, że właściwie to nie wiem skąd jest dziewczyna. Może ona również chciałaby pokazać mi cząstkę swojego narodu? Może nie ma takiego miejsca?
- Skąd pochodzisz? - zapytałem w końcu opierając głowę na dłoniach i wpatrując się w nią.
- Moi rodzice... - westchnąłem i zaśmiałem się. - Zdrowi, szczęśliwi, zostało im jeszcze trochę dzieci do wychowania. Prowadzą małą, ale sympatyczną włoską restaurację w Rzymie, czyli tam, gdzie się urodziłem i mieszkałem. Mój brat - Cris, ma szesnaście lat, moje siostry - Elena czternaście i najmłodsza, Nadia, dziewięć - uśmiechnąłem się. Wszystkich ich tak bardzo kocham! Chciałbym się z nimi częściej widywać.
Najwyraźniej trochę się zamyśliłem, gdyż chwilę później usłyszałem chrząknięcie. Spojrzałem na dziewczynę.
- Wygrałam zakład. Przeszłam - wskazała głową na murek nie wspominając nic o mojej opowieści.
- No tak - podrapałem się po karku. - Więc czego sobie panienka życzy? - zapytałem. Przez chwilę się zastanawiała, aż w końcu oświadczyła:
- Mam ochotę na pizzę - po tych słowach zupełnie się rozpromieniłem.
- Czuję się odpowiedzialny, by zaspokoić twój głód - oznajmiłem i wystawiłem rękę, którą chwyciła. Razem ruszyliśmy w stronę miasta, a ja zacząłem swoją gadkę zadowolony, że wybrała akurat włoską kuchnię. - Oczywiście, nigdzie nie zjesz tak dobrej pizzy jak u moich rodziców, albo u mnie - uśmiechnąłem się. - Powinnaś spróbować moich przepisów! Ale to już innym razem... Nie jestem długo w mieście, ale w pizzerii byłem już pierwszego dnia, niestety, nie przypadła mi do gustu. Nie było to nic nadzwyczajnego. Po prostu ciasto i mieszanina składników, dopiero później odkryłem wspaniałe miejsce, do którego teraz cię zabieram! Grają tam świetną muzykę, obsługa jest przemiła, a szef kuchni podobnie jak ja, jest prawdziwym Włochem, więc zna się na rzeczy - mówiłem, a ona o dziwo wydawała się mnie słuchać. Spodziewałem się, że szybko ją zanudzę, lecz nic takiego nie miało miejsca. Gdy zamilkłem, ona odwzajemniła mój uśmiech.
- Na pewno będzie pysznie - dodała.
Restauracja była niewielka. Znajdowała się tak jakby na poziomie -1. Schodziło się do niej po kilku schodkach. W rogu lokalu znajdowała się scena, na której grali różni muzycy, często się zmieniali, ale nie wiem, w końcu nie długo jestem w mieście, żeby wyrobić sobie na ten temat opinię. Mimo to, już zdążyłem pogawędzić z Rafaelem, który tutaj dowodzi. Miałem zamiar przedstawić go Rue, by trochę wprowadził ją w klimat moich ukochanych Włoch.
Zajęliśmy miejsce przy niewielkim stoliku i czekaliśmy na kelnera przeglądając kartę dań i wybierając jaką pizzę zamówić.
Po złożeniu zamówienia, uświadomiłem sobie, że właściwie to nie wiem skąd jest dziewczyna. Może ona również chciałaby pokazać mi cząstkę swojego narodu? Może nie ma takiego miejsca?
- Skąd pochodzisz? - zapytałem w końcu opierając głowę na dłoniach i wpatrując się w nią.
<Rue? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz