- Smiley – szepnąłem spoglądając na mężczyznę, który pokiwał głową rozumiejąc, że chcę z nią porozmawiać i poszedł przesłuchiwać kolejnych świadków. – Nie mów tak – odwróciłem od niej wzrok czując jak pieką mnie policzki. Zmarszczyła brwi. – Ja nic nie zrobiłem, nic dobrego, to ty jesteś bohaterką – uśmiechnąłem się.
- Nie prawda! Gdyby nie ty, złapaliby mnie i… - przerwała, gdy zobaczyła jak kręcę przecząco głową.
- Poradziłabyś sobie bardzo dobrze, pewnie jeszcze cię spowolniłem. Wskoczyłabyś na dach i miałabyś spokój, zero policji i w ogóle… - podrapałem się po karku.
- Czy ty siebie słyszysz?! Wtedy oni byliby na wolności i bałabym się ruszyć z tego dachu, na który chyba bym musiała pofrunąć – powiedziała lekko podnosząc głos.
Spojrzałem na nią, przewróciłem oczami i przyciągnąłem ją do siebie zamykając w szczelnym uścisku, który odwzajemniła. Uniosłem kąciki ust ku górze kładąc brodę na jej głowie.
- Dużo wrażeń jak na jeden dzień… - westchnąłem. – Myślisz, że możemy już wracać? Musimy zmyć makijaż – oświadczyłem przypominając sobie o malowidłach, które nadal znajdowały się na naszych twarzach. Co prawda nieco się rozmazały, ale jednak.
Dziewczyna zachichotała i odsunęła się ode mnie.
- Zapytam się tego faceta. Potrzymasz? – spytała podając mi torbę ze szczeniakiem, którą przyjąłem. Obserwowałem ją jak coś do niego mówi i przy tym gestykuluje. W końcu on zaśmiał się i pokiwał głową.
Smiley wróciła do mnie w podskokach. Dosłownie.
- Idziemy?
- Pewnie – uśmiechnąłem się i oddałem jej torbę.
Zaczęliśmy iść w stronę namiotu. Najpierw nic nie mówiliśmy, ale cisza wcale nie była niezręczna. Patrzyliśmy w gwieździste niebo. Było już dość późno. W końcu przypomniałem sobie o jednej bardzo ważnej kwestii. Zatrzymałem się, a ona po chwili zrobiła to samo rzucając mi pytające spojrzenie.
- Co masz zamiar zrobić z suczką? -zapytałem i oboje zwróciliśmy wzrok na tą małą kuleczkę…
< Smiley? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz