- Hm... - Zastanawiałam się przez krótką chwilę. - Szyć sama się nauczyłam, a sytuacja w moim domu nie była za dobra i nie mogłam liczyć na jakieś większe rozwinięcie talentu, więc z niego uciekłam... A szyję z pasji, bo chcę rozwijać swoje umiejętności. - powiedziałam, nie patrząc na niego. Nie wiem czemu, ale historie o moim domu rodzinnym w pewnym sensie mnie krępowały, zawstydzały. Nie rozumiałam, czemu nie chcieli wziąć rozwodu. Nadal nie rozumiem. Naprawdę nie chciałam się posuwać, do tego, co już zrobiłam, ale nie chciałam patrzeć na ich kłótnie.
- Rozumiem...- Azucar skinął głową na znak, że mnie rozumie. Przynajmniej nie musiałam mu tego tłumaczyć szczegółowo. Odpowiedziałam mu krótkim skinięciem głowy w ego stronę. Zaczęłam znowu rozmyślać nad domem. Zawsze mnie brało na takie rozmyślania, gdy o nich mówiłam. Może powinnam wrócić? Nie. Za krótko tu jestem, nie nacieszyłam się jeszcze moim spokojem ducha. Nareszcie mogła, czuć się normalnie i poznać kogoś normalnego. Wszystkie dzieciaki z mojej okolicy były jakieś postrzelone. Albo uważał mnie za dziwaczkę, o ironio, albo po prostu mnie nie lubiły, bo tak. Moja mina przedstawiała strapienie, co musiało zainteresować, albo zaniepokoić mojego towarzysza.
- Cos się stało?- zapytał mnie miłym tonem.
- Nie, to nic czym trzeba się przejmować.- odpowiedziałam szybko, porzucając temat w mojej głowie, jakim była rodzina. - Która godzina?- dodałam po krótkiej chwili milczenia.
- około trzynastej.- odparł chłopak, opierając głowę o konar drzewa, pod którym siedzieliśmy. Spojrzałam w górę. Korona rośliny nie była całkowicie w liściach, ale kilka gałęzi się wyróżniało zielonymi listkami. Westchnęłam cicho. Chciałam, by było już lato. To moja ulubiona pora roku w końcu i moje urodziny. Poza tym wtedy jest o wiele cieplej, a dni są dłuższe niż teraz. Czasami nie rozumiem ludzi, którzy nie lubią tej pory roku. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że pewnie mój nowy znajomy nie lubi tej pory, zważywszy na jego skórę.
- Rozumiem...- Azucar skinął głową na znak, że mnie rozumie. Przynajmniej nie musiałam mu tego tłumaczyć szczegółowo. Odpowiedziałam mu krótkim skinięciem głowy w ego stronę. Zaczęłam znowu rozmyślać nad domem. Zawsze mnie brało na takie rozmyślania, gdy o nich mówiłam. Może powinnam wrócić? Nie. Za krótko tu jestem, nie nacieszyłam się jeszcze moim spokojem ducha. Nareszcie mogła, czuć się normalnie i poznać kogoś normalnego. Wszystkie dzieciaki z mojej okolicy były jakieś postrzelone. Albo uważał mnie za dziwaczkę, o ironio, albo po prostu mnie nie lubiły, bo tak. Moja mina przedstawiała strapienie, co musiało zainteresować, albo zaniepokoić mojego towarzysza.
- Cos się stało?- zapytał mnie miłym tonem.
- Nie, to nic czym trzeba się przejmować.- odpowiedziałam szybko, porzucając temat w mojej głowie, jakim była rodzina. - Która godzina?- dodałam po krótkiej chwili milczenia.
- około trzynastej.- odparł chłopak, opierając głowę o konar drzewa, pod którym siedzieliśmy. Spojrzałam w górę. Korona rośliny nie była całkowicie w liściach, ale kilka gałęzi się wyróżniało zielonymi listkami. Westchnęłam cicho. Chciałam, by było już lato. To moja ulubiona pora roku w końcu i moje urodziny. Poza tym wtedy jest o wiele cieplej, a dni są dłuższe niż teraz. Czasami nie rozumiem ludzi, którzy nie lubią tej pory roku. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że pewnie mój nowy znajomy nie lubi tej pory, zważywszy na jego skórę.
<Azucar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz