Nie chciałam oddać swoich włosów w ręce Akumy, ponieważ nie zbyt wierzyłam w to, że nie będę musiała go od nowa rozplatać, a przez nocą wolałabym mieć na sobie ten warkocz. Drugi powód był taki, że nazwał mnie parówką, co wcale do mnie nie pasowało. Bynajmniej tak sądziłam, może jak przejże się w lustrze, znajdzie jakąś cechę, podobną do tego żarcia. Ale kogo by tu wykorzystać do robienia mi fryzury za darmo? Nie miałam jeszcze pojęcia.
- I co, zdecydowałaś wreszcie, gdzie chcesz iść? - zapytał. Spojrzałam na niebo, na którym zaczęło zachodzić słońce. Włosy spięłam w wiszącego koka, który pewnie wyglądał okropnie, ale nie chciałam, aby wlatywały mi do oczu, albo żebym nimi o coś zahaczała.
- Zaraz coś wymyślę - mruknęłam próbując sobie przypomnieć czy znam kogoś, kto umie robić warkocze. Jakiś fryzjer? Niestety wśród spisie swoich przyjaciół nie miała nikogo takiego, oprócz rzekomego Akumy. Spojrzałam na niego kątem oka zastanawiając się, czy może wybrać jego, ale stwierdziłam, że nie będę ryzykować.
- To ty jeszcze nie wiesz? - mruknął unosząc ręce do góry, jakby widział Boga. Przewróciłam oczami rozglądając się na wszystkie strony. - Fryzjer jest już zamknięty. Nie masz kogoś znajomego? - widać było, że chciał już zakończyć tą podróż w poszukiwaniu twórcy warkoczy. Skoro miał zamiar tak marudzić, to po co ze mną szedł?!
- Mam, ale nie pytałam nikogo, czy umie robić fryzurę - mruknęłam przepraszająco, ale jemu to nie wystarczyło. Słońce chyliło się ku zachodowi coraz niżej, a ja miałam przeczucie, że w ten sposób na pewno nikogo nie znajdę. - Ugh... - stanęłam i się odwróciłam. - Dobra, ty mi zrobisz - mruknęłam cicho pod nosem wracając w stronę namiotów. Jemu aż opadły ręce.
- Nie mogłam wcześniej się namyślić?! - wręcz do wykrzyknął wlokąc się za mną, ale najwidoczniej ulżyło mu, że w końcu zaczęliśmy wracać.
- Ale ty marudzisz... - westchnęłam czując jak kok robi się coraz luźniejszy.
- Na moim miejscu też byś marudziła - może i miał rację, ale...
- Ja w przeciwieństwie do ciebie myślę pozytywnie - stwierdziłam.
- Może mi się to udzieli - prychnął zakładając ręce na piersi.
Doszliśmy do cyrku, po czym zawitaliśmy do jego namiotu, bo był najbliżej.
- Tylko się postaraj, nie chcę mi się go rozplątywać później - dałam mu znać rozglądając się po jego pokoju, a następnie siadając po turecku na materacu. Zdjęłam gumkę pozwalając długim prostym włosom opaść na ziemię.
- Chyba wiem, jak to się robi - usiadł z tyłu i wziął moje kudły do rąk. - Aż tak we mnie wątpisz?
- Aż tak boje się o włosy.
Uwielbiałam, gdy ktoś bawił się moimi włosami, a wykonanie warkocza z tak długich włosów i to porządnego nie była krótka, dlatego długo mogłam się cieszyć miłym dotykiem. Nie przeszkadzały mi żadne pociągnięcia, bo chciałam, aby fryzura była mocno ściśnięta, aby jak najdłużej się trzymała. W ten czas, kiedy on zaplatał je, ja zamknęłam oczy i nie wiedząc kiedy, zasnęłam. Ta... tylko ja potrafię zasnąć siedząc. Ale to nie było trudne. Zamykasz oczy i śpisz.
- I co, zdecydowałaś wreszcie, gdzie chcesz iść? - zapytał. Spojrzałam na niebo, na którym zaczęło zachodzić słońce. Włosy spięłam w wiszącego koka, który pewnie wyglądał okropnie, ale nie chciałam, aby wlatywały mi do oczu, albo żebym nimi o coś zahaczała.
- Zaraz coś wymyślę - mruknęłam próbując sobie przypomnieć czy znam kogoś, kto umie robić warkocze. Jakiś fryzjer? Niestety wśród spisie swoich przyjaciół nie miała nikogo takiego, oprócz rzekomego Akumy. Spojrzałam na niego kątem oka zastanawiając się, czy może wybrać jego, ale stwierdziłam, że nie będę ryzykować.
- To ty jeszcze nie wiesz? - mruknął unosząc ręce do góry, jakby widział Boga. Przewróciłam oczami rozglądając się na wszystkie strony. - Fryzjer jest już zamknięty. Nie masz kogoś znajomego? - widać było, że chciał już zakończyć tą podróż w poszukiwaniu twórcy warkoczy. Skoro miał zamiar tak marudzić, to po co ze mną szedł?!
- Mam, ale nie pytałam nikogo, czy umie robić fryzurę - mruknęłam przepraszająco, ale jemu to nie wystarczyło. Słońce chyliło się ku zachodowi coraz niżej, a ja miałam przeczucie, że w ten sposób na pewno nikogo nie znajdę. - Ugh... - stanęłam i się odwróciłam. - Dobra, ty mi zrobisz - mruknęłam cicho pod nosem wracając w stronę namiotów. Jemu aż opadły ręce.
- Nie mogłam wcześniej się namyślić?! - wręcz do wykrzyknął wlokąc się za mną, ale najwidoczniej ulżyło mu, że w końcu zaczęliśmy wracać.
- Ale ty marudzisz... - westchnęłam czując jak kok robi się coraz luźniejszy.
- Na moim miejscu też byś marudziła - może i miał rację, ale...
- Ja w przeciwieństwie do ciebie myślę pozytywnie - stwierdziłam.
- Może mi się to udzieli - prychnął zakładając ręce na piersi.
Doszliśmy do cyrku, po czym zawitaliśmy do jego namiotu, bo był najbliżej.
- Tylko się postaraj, nie chcę mi się go rozplątywać później - dałam mu znać rozglądając się po jego pokoju, a następnie siadając po turecku na materacu. Zdjęłam gumkę pozwalając długim prostym włosom opaść na ziemię.
- Chyba wiem, jak to się robi - usiadł z tyłu i wziął moje kudły do rąk. - Aż tak we mnie wątpisz?
- Aż tak boje się o włosy.
Uwielbiałam, gdy ktoś bawił się moimi włosami, a wykonanie warkocza z tak długich włosów i to porządnego nie była krótka, dlatego długo mogłam się cieszyć miłym dotykiem. Nie przeszkadzały mi żadne pociągnięcia, bo chciałam, aby fryzura była mocno ściśnięta, aby jak najdłużej się trzymała. W ten czas, kiedy on zaplatał je, ja zamknęłam oczy i nie wiedząc kiedy, zasnęłam. Ta... tylko ja potrafię zasnąć siedząc. Ale to nie było trudne. Zamykasz oczy i śpisz.
<Akuma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz