- Ej, przecież to ja ci kazałam go tam zostawić - powiedziałam lekko go szturchając, gdy zwiesił głowę w dół i obwiniał siebie.
- Ale... - przerwałam mu.
- Przecież dobrze wiesz, że i tak by ci nie pozwoliła tego wyjąć - uśmiechnęłam się lekko, a on jakby się uspokoił. - A wątpię, żebyś chciał mnie ogłuszyć - dodałam, a Akuma delikatnie się uśmiechnął.
- No tak, nie zrobiłbym tego - przyznał. - Ale i tak nie masz pojęcia jak się martwiłem - westchnął, na co się cicho zaśmiałam.
- To chodź tu - rozłożyłam ręce na boki, a on się zdziwił. Nie czekając na jego odpowiedź czy coś, przytuliłam go na chwilę. Wyglądał, jakby go zmroziła, ale w końcu lekko mnie objął.
- Nie boli cię coś? - zapytał, gdy się odsunęłam. Pokręciłam przecząco głową.
- Jedynie ramie - wskazałam na zabandażowaną część ciała, w której wcześniej znajdowała się kulka. Ciekawe jak się wyjmuje takie coś... - Nie licząc jego, czuje się świetnie - pomimo słów nie powiedziałam tego tak głośno i entuzjastycznie jak zawsze, ale co ja na to poradzę? Czułam się normalnie, jedynie nie miałam sił na żadne krzyki czy wybuchy śmiechów.
- Jesteś blada - stwierdził przyglądając mi się, a ja machnęłam na to ręką. - I masz nieco czerwone oczy - dodał.
- Wiem, piękna jestem - wytknęłam mu język, na co w końcu przestał mi wymieniać, co jest we mnie nie tak. Nie miałam przy sobie lusterka, wiec nie mogłam potwierdzić jego słów, chociaż w rzeczywistości wierzyłam mu na słowo, ponieważ nie czułam się taka pełna energii jak zawsze. - Ile leżałam w śpiączce? - powiedziałam w końcu to pytanie, które cisnęłam się na moje usta od początku, gdy tylko chłopak zaczął opowiadać.
- Pięć dni - odparł, na co się zdziwiłam i lekko wybałuszyłam oczy. "Pięć dni?!" to nie możliwe... czy jednak? Cóż... rana naprawdę była tak poważna, że miałam przeleżeć w śpiączce? To tylko kulka po wystrzale z pistoletu... teraz będę wiedzieć na przyszłość, żeby takie rzeczy od razu zgłaszać do lekarza. Nie mam zamiaru ponownie przeleżeć nie wiadomo ile dni i zmarnować ten czas, podczas których mogłabym wiele zrobić. Gdy tylko będę mogła, wrócę do treningów i sprawdzę, czy rana nie będzie mi przeszkadzała przy chodzeniu na rękach, albo innych sztuczkach. Nie może, nie zgadzam się.
- Trochę długo... - nieco się załamałam, ale szybko podniosłam głowę i się lekko uśmiechnęłam. - Wiesz kiedy mnie wypuszczą? - zapytałam, ale on pokręcił głową.
- Lekarz zapewne ci powie, że masz odpoczywać - i jak na złość do sali wszedł owy mężczyzna w białym kitlu. Oboje spojrzeliśmy w jego kierunku. Trzymał w dłoni jakąś teczkę czy coś takiego, do którego był przyczepiony długopis. Potem okazało się, że wszedł tylko po to, aby wygonić chłopaka mówiąc, że mam nabrać sił.
- Niech zostanie - poprosiłam go. Nie był tym zachwycony podając mi wiele argumentów, ale w tym czasie gdy on mówił, wymieniliśmy spojrzenia z chłopakiem, po czym oparłam o niego głowę mówiąc, że on nigdzie nie idzie. W sumie to nie miał wyboru.
- Na pewno nie jesteś zmęczona? - pokręciłam głową.
- Spałam pięć dni! - podniosłam ręce do góry. - Mam ochotę już stąd wyjść, nie lubię szpitali - mruknęłam i spojrzałam na okno, za którym jedyne co zobaczyłam to konary drzewa na tle szarego nieba. - A właśnie. Co z tą sprawą? Coś się stało przez te dni? - zapytałam zaciekawiona, gdy tylko sobie przypomniałam o podpalaczach.
<Akuma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz