Był piękny pochmurny poranek. Szłam do namiotu Akumy, z kotem kręcącym się przy moich nogach. Nie był mój, nie wpuszczałam go do namiotu, ale i tak łasił sie do.mnie za każdym razem jak mnie zobaczył.
Weszłam do pokoju samca. Postawiłam kubek kawy na szafce przy jego łóżku i usiadłam na skraju łóżka.
- Wstwaj demonie - lekko nim potrząsnęłam. - bo kawa ci ostygnie...
Uchylił powieki i ujrzałam oczy przepełnione mordem.
- Evil morning - uśmiechnęłam sie uroczo.
Przetarł oczy, uniósł się na łokciu i sięgnął po kawę.
- Co postanowiłaś?-spytał lekko oskarżycielskim tonem. - To kawa pożegnalna?
-co? Nie... przemyślałam kilka spraw i zostanę... faktycznie bym tęskniła za tym miejscem...
- A za mną?-zmrużył oczy.
Zaśmiałam się cicho.
- Najbardziej za tobą - powiedziałam. - Na co masz dziś ochote? Jestem otwarta na twoje pomysły...
-Hmm... -popił kawy.
- Możemy obrabować bank krwi -poruszyłam brwiami.
- ... - spojrzał mi w oczy. - Nie, wampirzyco.
Uśmiechnęłam się i czekałam aż rzuci jakimś pomysłem.
<Akuma?> Wybacz mi za brak odzewu, ale miałam ciężkie dwa tygodnie w szkole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz