Uśmiechnąłem się. Była taka cicha, praktycznie nic nie mówiła. Nie sądziłem, że zaprosi mnie na spacer, co w sumie mi odpowiadało. Zabawnie się jąkała, było to w pewien sposób urocze, gdy potem schowała twarz za kołdrą.
- Chodź, chętnie się z tobą przespaceruje - wstałem i wyciągnąłem w jej stronę rękę, aby pomóc jej wstać. Ojciec zawsze mnie uczył, że należy mieć szacunek do każdej kobiety. Ja jednak trzymam się wersji, ze należy mieć taki sam szacunek, jak druga osoba do ciebie. A ponieważ dziewczyna wydawała się miła, ja także miałem zamiar taki być.
Dość długo zwlekała, jakby się bała mnie dotknąć. Było to nieco dziwne, czyżby była taka nie śmiała? W końcu jednak wyciągnęła w moją stronę rękę, a ja jej pomogłem wstać. Była lekko czerwona. Wyszliśmy z namiotu i od razu poczułem mały chłód, który uwielbiałem, ponieważ czułem się orzeźwiony, jakbym wykąpał się w letniej wodzie. Mi to zawsze poprawia humor, czuje się wtedy świetnie.
- Wolisz iść w stronę miasta, czy lasu? - zapytałem. - Chociaż... wiem! - dodałem szybko przypominając sobie o czymś. - Zabiorę cię gdzie pomiędzy, zobaczysz, jak tam pięknie - wytłumaczyłem. Dziewczyna jedynie pokiwała głową chowając ręce do kieszeni i zwieszając głowę do góry. chwilę na nią patrzyłem kątem oka, zastanawiając się, jak by ją tu zachęcić do rozmowy. Milczenie było dość nie zręczne, a nie byłem pewny, jaki temat mógłbym zacząć, aby jej nie spłoszyć. Wydawała się taka mała i delikatna, a do tego małomówna.
- Masz jakiegoś zwierzaka? - zapytałem przypominając sobie o tym, że była treserką. Od razu wspomniałem sobie w myślach tą akcję z królikiem, który ukradł moje imię.
- Yhym - pokiwała twierdząco głowa. - Dwa króliki - powiedziałam. Zapytałem o ich imię. - Chloe i Zoe - przedstawiła je, a ja z ulgą pomyślałem, ze moje imię jest na razie bezpieczne. Hm... co by tu zrobić z tamtym zwierzakiem? Wiem! Będzie moim króliczkiem magika.
- Ja chciałem mieć lisa śnieżnego, uwielbiam białe puchate stworzonka - wyjawiłem, po czym podrapałem się po brzuchu. Znowu mnie coś uwierało, jestem pewny, że to kolejne pióro. Gdy wrócę do namiotu, znowu będę musiał je powyjmować. Jestem ciekaw, skąd one wyłażą... Wiem, że jest to oznaką nie używania skrzydeł, które dają o sobie znać, ale jakim cudem one się pojawiają? Nie ważne.
Zaprowadziłem dziewczynę nad Jezioro Życzeń. Stanęliśmy na wilkiem mostem, a w taka noc jak ta, to wszystko było przepiękne. Rozgwieżdżone niebo odbijało się w tafli wody, gdzie to pływały sobie spokojnie kwiaty lilii. Zawsze uważałem, ze są one piękne, a każda jest jedyna w swoim rodzaju, nawet, jeśli każda jest taka sama.
- Byłaś tu już? - zapytałem spoglądając na dziewczynę, która stanęła na palcach, aby wychylić się i spojrzeć w wodę.
- Chodź, chętnie się z tobą przespaceruje - wstałem i wyciągnąłem w jej stronę rękę, aby pomóc jej wstać. Ojciec zawsze mnie uczył, że należy mieć szacunek do każdej kobiety. Ja jednak trzymam się wersji, ze należy mieć taki sam szacunek, jak druga osoba do ciebie. A ponieważ dziewczyna wydawała się miła, ja także miałem zamiar taki być.
Dość długo zwlekała, jakby się bała mnie dotknąć. Było to nieco dziwne, czyżby była taka nie śmiała? W końcu jednak wyciągnęła w moją stronę rękę, a ja jej pomogłem wstać. Była lekko czerwona. Wyszliśmy z namiotu i od razu poczułem mały chłód, który uwielbiałem, ponieważ czułem się orzeźwiony, jakbym wykąpał się w letniej wodzie. Mi to zawsze poprawia humor, czuje się wtedy świetnie.
- Wolisz iść w stronę miasta, czy lasu? - zapytałem. - Chociaż... wiem! - dodałem szybko przypominając sobie o czymś. - Zabiorę cię gdzie pomiędzy, zobaczysz, jak tam pięknie - wytłumaczyłem. Dziewczyna jedynie pokiwała głową chowając ręce do kieszeni i zwieszając głowę do góry. chwilę na nią patrzyłem kątem oka, zastanawiając się, jak by ją tu zachęcić do rozmowy. Milczenie było dość nie zręczne, a nie byłem pewny, jaki temat mógłbym zacząć, aby jej nie spłoszyć. Wydawała się taka mała i delikatna, a do tego małomówna.
- Masz jakiegoś zwierzaka? - zapytałem przypominając sobie o tym, że była treserką. Od razu wspomniałem sobie w myślach tą akcję z królikiem, który ukradł moje imię.
- Yhym - pokiwała twierdząco głowa. - Dwa króliki - powiedziałam. Zapytałem o ich imię. - Chloe i Zoe - przedstawiła je, a ja z ulgą pomyślałem, ze moje imię jest na razie bezpieczne. Hm... co by tu zrobić z tamtym zwierzakiem? Wiem! Będzie moim króliczkiem magika.
- Ja chciałem mieć lisa śnieżnego, uwielbiam białe puchate stworzonka - wyjawiłem, po czym podrapałem się po brzuchu. Znowu mnie coś uwierało, jestem pewny, że to kolejne pióro. Gdy wrócę do namiotu, znowu będę musiał je powyjmować. Jestem ciekaw, skąd one wyłażą... Wiem, że jest to oznaką nie używania skrzydeł, które dają o sobie znać, ale jakim cudem one się pojawiają? Nie ważne.
Zaprowadziłem dziewczynę nad Jezioro Życzeń. Stanęliśmy na wilkiem mostem, a w taka noc jak ta, to wszystko było przepiękne. Rozgwieżdżone niebo odbijało się w tafli wody, gdzie to pływały sobie spokojnie kwiaty lilii. Zawsze uważałem, ze są one piękne, a każda jest jedyna w swoim rodzaju, nawet, jeśli każda jest taka sama.
- Byłaś tu już? - zapytałem spoglądając na dziewczynę, która stanęła na palcach, aby wychylić się i spojrzeć w wodę.
<Lottie? Mały brak weny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz