- Uważaj, jak chodzisz! - wydarła się jakaś dziewczyna, momentalnie odwrócił czujnie głowę w stronę, z którego dochodził jej oburzony głos. Ujrzał tam odchodzącą przedstawicielkę płci pięknej, jednak nie poświęcił jej wiele uwagi, właściwie, to nawet jej nie dojrzał, gdy mignęła mu kątem oka, znikając za jakimś z kolorowych, niemalże takim samym jak reszta, namiocie. Za to od razu zauważył chłopaka, być może nowego zważając na to, iż znał chociażby z wyglądu chyba każdego w trupie, a także pracownika należącego do tej jednej wielkiej, tak bardzo zróżnicowanej jeśli chodzi o sposób bycia, rodzinie. Chłopak o kasztanowych włosach podpierał się na jednej z metalowych rur podtrzymujących konstrukcję namiotu przeznaczonego do ćwiczeń, oddychając ciężko i wręcz chwiejąc się na nogach. Drugą dłonią przecierał twarz, po czym ułożył ją na brzuchu, nadal skulony. Czy ona go uderzyła, czy jak? Jeśli tak, to musiało pójść o coś na prawdę ostrego, gdyż cały czerwony na twarzy, z łzami tłoczącymi się w przekrwionych oczach wyglądał, jakby dostał od samego Hulka prosto w przeponę.
- Hej, hej, hej, wszystko dobrze? - wiedział, że musiał wyglądać jak jakiś gigant, górował bowiem znacznie nad nieznajomym, który zgrywa idiotę. Oczywiście, że nie jest dobrze, inaczej nie wyglądałby, jakby przeżył starcie z tym zielonym olbrzymem. Podszedł na tyle blisko podczas mówienia tych prostych słów, by w razie czego mógł złapać spadającego. Ale czy miał zamiar upadać lum zemdleć? Miał nadzieję, że nie, jeszcze cała odpowiedzialność spadłaby na niego, bo kto by mu uwierzył, że znalazł się na miejscu dokonanej "zbrodni" zaraz po tym, jak jakaś loszka dała popalić temu kolesiowi? Żadnej reakcji, nic, po prostu zaczął szybciej oddychać i chyba próbować się wyprostować, jednak niezbyt mu to wychodziło. O ile chciał to zrobić, rzecz jasna. Szarowłosy przygryzł dolną wargę, rozglądając się nerwowo na boki i lekko podbijając parę razy na palcach u stóp, chcąc rozładować niepokój.
- Chcesz wody? A może pomóc ci dojść do namiotu? Nie wiem, gdzie jest twój, ale do mo... - nie zdążył dokończyć, bo nieznajomy zachwiał się nagle na nogach i o mało co się nie wywalił na ziemię. Właśnie, o mało, gdyż Akuma zdążył go złapać dzięki swoim super sprawnym dłoniom. Śmiesznie to zabrzmiało, ale właśnie tak sobie pomyślał - "Moje super sprawne dłonie...". Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, przerzucił sobie ramię poszkodowanego na plecy i drugą rękę zaciskając na jego prawym boku, zaczął prowadzić do swojego namiotu. Albo na serio mu się dostało, albo też ostra impreza za nim. Lub coś innego, ale to były dwie najprawdopodobniejsze opcje. Tak jakoś na dziewięć i pół procenta, z hakiem.
< Dzieciak??? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz