- Wolałabym jeba*ą komedię - wyznałam i wróciłam wzrokiem do kartek. Było ich miliony, wszystkie porozwalane po całym samochodzie, aż znalazłam nasze teczki. Najdłużej wpatrywałam się w swoją i nie tylko dlatego, że nie znałam swojej grupy krwi, a on tak, ale dlatego, że tu znajdowało się imię i nazwisko, a obok moje zdjęcie. Na początku nie chciało mi się w to wierzyć, ale po długim rozmyślaniu i próbie wspominania swojego dzieciństwa, zgodziłam się z tym, co było tu napisane. - I nazywam się Cassie Defflayt - wskazałam mu na swoje papiery, w którym owa tożsamość widniała. Akuma wziął do rąk teczkę i uważnie się jej przyjrzał. - Musiał mieć dostęp do wszystkiego, tyle, że tak się nazywała, gdy byłam dzieckiem - stwierdziłam i brałam do rąk kolejne arkusze. Najwięcej było kobiet; Rosalia, Margareth, Nova czy Lisa. Mężczyzn było mniej, ale z łatwością wychwyciłam takie imiona jak Raito, Zames czy Leonardo. No i Akuma.
- Chociaż wiemy, jak się nazywasz - przerwał ciszę i położył teczkę. Nie odpowiedziałam na to, bo mimo iż cieszyłam się z tego, to nie potrafiłam w tej chwili tego okazać. Bardziej zawładnął mną strach, bałam się, co jeszcze mogę znaleźć, prócz tylu danych różnych ludzi. Tyle, że...
- Zobacz - wskazałam na to jedno miejsce na końcu kart u każdego człowieka. Tekst był napisany własnoręcznie, czerwonym flamastrem.
- Nie żyje - przeczytał Akuma. Skinęłam głową i zaczęłam chować niepotrzebne dokumenty z powrotem do schowka. Chłopak jakby na chwilę zamarł, patrzył w jakiś nieznany dla mnie punkt i milczał, nawet się nie ruszał. Miał szeroko otwarte oczy, jakby właśnie przeżył wstrząs. Ja za to pospiesznie wszystko chowałam, chciałam, abyśmy jak najszybciej ruszyli i... coś wymyślili. Oparłam się o siedzenie, kiedy stwierdziłam, że tego wszystkiego jest za dużo; chodziło mi o te papiery. Mimo, iż większość pochowałam, to w samochodzie dalej walała się ich cała masa. Nie miałam już na nie siły, dlatego wolałam je zostawić tak, jak leżą. Zamknęłam na chwilę oczy i położyłam dłonie na niej. Miałam ochotę wylać na siebie zimny kubeł wody, aby ochłonąć.
- Ej, znalazłem... drugą ciebie - szturchnął mnie w ramię. Druga ja? Nie rozumiałam. Zabrałam ręce i spojrzałam na niego ukradkiem. Podniósł w moją stronę czyjeś papiery. Wpierw spojrzałam na zdjęcie; widniałam tam ja, ale z krótkimi włosami, rozpuszczonymi do ramion. Otworzyłam nieco szerzej oczy i się wyprostowałam w siedzeniu.
- Vivienne Defflayt - przeczytałam imię i nazwisko za zdjęciem. Vivienne? Viv? Vivcia! Nagle coś krzyknęła w moim umyśle te ksywki. Z początku nie potrafiłam ich sobie przypomnieć, dlatego tylko marszczyłam czoło i dalej przyglądałam kartce. Dopiero po jakimś czasie się zerwałam wyciągając z pod siedzenia swoje dokumenty - tam je schowałam. Przewróciłam na następną stronę znajdując spis rodziny. - To moja siostra - powiedziałam nie odwracając wzroku od spisu mojej rodziny. Akuma zajrzał w moją kartkę.
- Strasznie was dużo - stwierdził mając rację; Johnatan, Allyster, Luther, Samatha, Lucy, Zoe, Haruka... Masa nas była. Ale zatrzymałam się na imionach rodziców: Nathaniel i Jodie. - I jeszcze coś - wyrwał mnie z transu ponownie mnie szturchając. Spojrzałam na miejsce wskazywane przez jego palec. To był ten sam, czerwony napis na końcu arkusza "Nie żyje". Czyli moja siostra nie żyła. Zabił ją? Jak? Dlaczego? Po co? Gdzie ona była?
Chwilę tak przyglądałam się temu napisowi, aż nagle zamknęłam moją teczkę i wrzuciłam ją do schowka. Tak samo zrobiłam z arkuszem siostry, który wyrwała z rąk chłopaka. Oparłam się o siedzenie.
- Wyspałeś się? Bo musimy jechać - zmieniłam swój ton głosu samoistnie, nie panowałam nad tym, gdy stał się taki ponury i stanowczy. Odwróciłam głowę w kierunku okna. Akuma przez chwilę nic nie robił, aż w końcu przekręcił kluczyki i nie odzywając się zwolnił hamulec ręczny, rzucił bieg, nacisnął gaz i ruszyliśmy. Obserwowałam za oknem jak wszystko znika za nami.
Pamiętam już imiona rodziców, ale nie ich twarze. Przypomniało mi się, jak do mnie wołali: Cass, siostry po imieniu, a bracia lubili mnie nazywać Masi. Ale nie pamiętam swojej siostry Vivienne, nie mam pojęcia która to. Nie pamiętam nikogo! Dlatego też to był jedyny powód, dla którego nie potrafiłam wylać łez po stracie siostry - jak można płakać po kimś, kogo nie pamiętasz, nie znasz?
- Co robimy? - zapytałam po długiej chwili ciszy, podczas której nawet żadne z nas nie odważyło się włączyć radia, aby posłuchać czegoś uspokajającego; ale prawda była taka, że w takiej sytuacji nic by nas, albo chociaż mnie, uspokoiło. Strach nagle minął, a zastąpiła go niewiedza. Tak bardzo chciałabym się dowiedzieć więcej o swojej rodzinie, ale teraz mamy inny problem na głowie. Kiedy chłopak nie odpowiadał, odwróciłam głowę w jego stronę. Był skupiony na drodze i się zastanawiał. Mój umysł był za to całkowicie pusty.
<Akuma? Wybacz, ze czekałeś, ale dopiero teraz mam czas>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz