Czyli co? Jestem u siebie? Jakim cudem? Lunatykowałam? Czy po prostu zauważyli, jak razem spali i ktoś mnie stamtąd wyniósł, kładąc w moim pokoju? W sumie... nie wiem jak to odebrać. Gdybym miała siłę, wkurzyłabym się i zniszczyła kamery, które sobie bez żadnych kamuflaży wiszą w katach pomieszczeń, ale jej nie miałam. Mogłam tylko leżeć bez sensu w swoim łóżku i nic więcej. Z drugiej jednak strony byłam wdzięczna temu komuś, że mnie przykrył. Chociaż tyle dobrego.
Patrzyłam się nieobecna w sufit. Myślami byłam całkowicie gdzie indziej - w postrzelonym samochodzie, gdzie odnaleźliśmy te wszystkie papiery, a w tym moją siostrę i moje prawdziwe imię. Cassie? Jak to było? chyba Defflayt... Nie jestem pewna, przedziwne nazwisko, do którego nigdy się nie przyzwyczaję. Jak też to tego imienia. Jest Rue. Nie nazywam się inaczej, jak Rue. a co do mojej siostry... nie żyła. Mimo, iż powtarzałam sobie w myślach to z setki razy, nie potrafiłam nawet uronić łzy. Nie znałam jej, wiec dlaczego mam płakać? Bo była moją siostrą? W rzeczywistości nikim dla mnie nie była, nie znałam jej. Tak jak całą rodzinę. A może spróbować... ich odnaleźć? Ale po co? Co mi to da? A jeśli nikt już nie żyje? Zostałam sama? Dopiero ta ostatnia myśl wymusiła na mnie jedną łzę, której szybko się pozbyłam. Raptownie mogłam wstać i ruszyć ręka, aby wytrzeć mokry policzek. Nie byłam sama, miałam jeszcze Akume. I Smiley. I cały cyrk, on był moim domem, miałam tam przyjaciół... Nie mam do niczego innego wracać, tylko tak. Z moim przyjacielem, bez którego pewnie już bym nie żyła, a nawet jeśli, to w okropnych męczarniach. To dzięki niemu jeszcze żyje. A jeśli uda nam się i to przeżyć, odwdzięczę mu się. Jakoś.
Miałam zamiar pójść do łazienki aby oblać swoją twarz, a może i wziąć prysznic - mimo, iż na takowy nie miałam w żadnej mierze ochoty - ale kiedy byłam przy drzwiach, moją uwagę zwróciły głośne ciężkie kroki za wyjściowymi drzwiami. Idą znowu po mnie? Ale one ucichły, pobiegły dalej. Chwilę stałam tak trzymając klamkę do łazienki, aż stwierdziłam, ze skoro i tak mam zginąć, to zobaczę co oni tam wyrabiają. Sprawdzę, jak żyją sobie ci agenci, póki ja nie odwiedzę drugiego świata. Wyjrzałam ostrożnie zza drzwi sprawdzając, czy nikogo nie było. Ostatnia osoba zniknęła mi z oczu na końcu korytarza. Poszłam jeszcze tylko po chłopaka, bo po co samemu mam latać? I jeszcze z kulą?
Poczekałam tylko aż się do końca ubierze (pf... żeby robić striptiz, najpierw trzeba mieć co pokazać - tak bym mu powiedziała, ale nie było czasu, nawet nie zwróciłam na to większej uwagi). W końcu Akuma wyszedł, a ja pociągnęłam go za rękę.
- Gdzie idziemy? - zapytał szeptem, a ja skierowałam się w kierunku, w którym zniknął mi ostatni agent.
- Skoro i tak mamy zginąć, to chcę sprawdzić co oni robię - odpowiedziałam, a chłopak posłął mi spojrzenie, że jestem idiotką.
- I po to wparowałaś mi do pokoju? - prychnął nieco rozgniewamy. Czyżby nasza śpiąca królewna się nie wyspała, czy wstała lewą nogą? Nawet na to nie było czasu.
- Słuchaj. Oni gdzieś biegli, więc może coś się ciekawego wydarzy. A że my jesteśmy ostatnio "ciekawymi" gośćmi, to wiesz... - powiedziałam nawet na niego nie spoglądając.
- dobra, ale jak coś, to był twój pomysł - zaśmiałam się pod nosem.
- Wymiękasz? A ty chciałem mi striptiz pokazać - szturchnęłam go lekko, na co ten prychnął.
- Będziemy mieli jeszcze większe problemy. A jak chcesz mnie zobaczyć gołego, to po prostu powiedz - odpowiedział.
- Jesteśmy bliscy śmierci. Zgarnęli nas agenci FBI, poluje na nas groźny bandyta i ty mówisz o większych kłopotach? - zaśmiałam się. - Czyli, że gdybym ci kazała rozebrać się teraz na środku drogi byś posłuchał? - dodałam spoglądając na niego. Zmarszczył brwi.
- Nie ważne - mruknął, na co poczułam satysfakcję wygranej.
- Jak to? Nie będzie nam stawiał warunków! - usłyszeliśmy krzyk i stanęliśmy za ścianą przy jakichś otwartych drzwi.
- Za późno - odpowiedział męski głos. Lekko się wychyliliśmy z chłopakiem. Grupa ludzi stała do nas tyłem, a przodem do ekranu, w którym widziałam łysego mężczyznę; na pewno nie Tobias'a. - Mój szef sobie życzy, abyście oddali tę dwójkę. Wtedy zaprzestanie mordowania niewinnych ludzi - spojrzeliśmy z chłopakiem po sobie. Czyli co? To koniec?
- Nie zgadzamy się na to!
- Skoro tak, to sami po nią przyjdziemy - odparł spokojnym głosem, a wszyscy się zaśmiali.
- To jest nasz budynek. Wszędzie mamy kamery, ściśle strzeżony, nawet nie przekroczycie progu - odpowiedział mu kobiecy głos, który wcześniej walnął ręką o stół.
- Skoro macie taki dobry budynek, to czemu nas jeszcze nie złapaliście? - zaśmiał się.
<Akuma? To co dalej?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz