14 lip 2017

Rue CD Akuma

Wzruszyłam ramionami i usiadłam obok.
- A możemy? Mamy jak? - zapytałam bardziej sama siebie wpatrzona w podłogę, a potem w swoją chorą nogę. - Gdybym nie miała gipsu, to może jeszcze liczyłaby się jakaś ucieczka, ale przeze mnie... - przygryzłam dolną wargę. Zdałam sobie sprawę, że gdybym ciągle nie lądowała w szpitalach, może inaczej by to wyglądało.
- Przestań - chłopak lekko szturchnął mnie łokciem, a jego głos był nieco ostrzejszy. - Nie twoja wina, że cię postrzelili - dodał. Było mi okropnie smutno, dawno się tak nie czułam. Dawno? Nigdy! Bynajmniej tak pamiętam. Bo w sumie jak mam się czuć ze świadomością, że dzisiaj zginę ze swoim przyjacielem i nic nie możemy z tym zrobić? Okropnie. Gdyby był sens, pewnie bym się rozpłakała, ale to było by głupie. Po co to robić? Czas się chyba pogodzić z tą świadomością, że przyszedł koniec. Jak długo można jeszcze uciekać? - Czyli nic? - usłyszałam chłopaka. Podniosłam na niego wzrok.
- Chyba tak. Chyba, że Bóg się nad nami zlituje i agentom na prawdę uda się nas obronić, wystawiając nas tylko jako przynętę - Akuma spojrzał na mnie. Miał zamglony wzrok i nieco znużony. Spać mu się chciało? Toż to dopiero zemdlał. Ale ja bym chętnie wzięła prysznic.
- To by musiał być cud - prychnął
- Cudem jest to, że siedzisz tu ze mną - odpowiedziałam ponownie wbijając wzrok w podłogę. A może mamy jeszcze wybór, ale my go po prostu nie widzimy? Wątpię. Pewnie zaraz tu wpadną, dadzą nam jedynie kamizelki kuloodporne i pozbawieni jakiekolwiek broni czy nawet najmniejszego kijaszka każą stać w odsłoniętym miejscu czekając, aż ludzie Tobias'a, a może i on sam się pokaże, jeśli nie ze chcą nas od razu zabić.
- Co masz na myśli? - głos chłopaka był jednocześnie zdziwiony, jak i zły. Musiał mnie źle zrozumieć.
- To, że mogłeś mi wcale nie pomagać i żyć spokojnie. A tak w każdej chwili może cię trafić kulka - wytłumaczyłam nie spuszczając wzroku ze swojego białego gipsu. Zawsze gdy ktoś takowy ma, ludzie się zbierają i się podpisują na nim kolorowymi pisakami. Mój był pozbawiony czegoś takiego.
- Już ci mówiłem, że sam się na to zgodziłem. Po za tym jak normalnie żyć, skoro wiedziałbym, że zostałaś sama? - lekko się uśmiechnęłam.
- Czyli dalej nie żałujesz decyzji? - podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Nie. I nie będę - powiedział hardo i z lekko zmarszczonym czołem. Wyglądał właśnie jakby dostał czymś ciężkim w głowę i teraz słabo kontaktował, ale wiedział, co mówi.
- Czyli teraz też mnie nie zostawisz? - zapytałam ściskając palce na pościeli.
- Nigdy - powiedział tym samym głosem, ale tym razem z lekkim uśmiechem. Przytuliłam go. Chwilowo nie wiedział co zrobić z rękami, aż odwzajemnił uścisk.
- Dziękuje. Mam najlepszego przyjaciela - stwierdziłam i go puściłam.
- A ja kalekę - wskazał na moją nogę lekko się śmiejąc.
- Nie zapominaj, że ty jesteś psychopatycznym farmerem.
- A ty parówką.
- Z pięknym warkoczem - wzięłam swój warkocz do rąk i przejechałam po całej długości.
- Pf - zaśmiałam się cicho i odrzuciłam z powrotem warkocz do tyłu.
Drzwi do pokoju się otworzyły, a do środka weszło troje ludzi. Kazali nam wychodzić, a my oczywiście bez innej możliwości usłuchaliśmy się ich. Wyprowadzili nas z pokoju. Długo szliśmy korytarzem, ciągle słysząc jakieś głośne kroki. Czyli dalej chaos? Każdy biegał w każdą stronę nie wiedząc co zrobić? Weszliśmy do jakiegoś pokoju. Tam najpierw kazali nam ubrać kamizelki kuloodporne i nic więcej. Gdybym przeżyła, może bym mogła wróżyć innym? Po chwili do sali weszła ta zdzira oznajmiając, że dzisiaj mają zamiar nas wystawić. "Jakbyśmy tego nie wiedzieli" pomyślałam, ale milczałam jak grób. "Dzisiaj złapiemy Tobiasa" - te słowa zostaną ze mną do końca, aż ktoś mnie zastrzeli. Nienawidziłam tej baby i miałam nadzieję, że zostanie zabita. Wiem, że nie wolno tak myśleć, ze nie powinnam, ale taka prawda. Nienawidzę jej. Jakby nie mogli nas odesłać do cyrku. Z radością spędziłabym tam ostatnie swoje dni, Akuma pewnie też. Wsiedliśmy do samochodu, tym razem do jednego, kiedy zaprotestowaliśmy oddzielną jazdę. Przez ciemne szyby czułam się, jakby zaraz miał zapaść zmrok, a w rzeczywistości było dopiero po południu - tak sądzę.
- Nasze ostatnie minuty - stwierdziłam cicho, aby tylko chłopak mógł mnie usłyszeć. - Chciałabym, abyśmy tam nie dojechali - dodałam opierając się o siedzenie.
- Marzenia - westchnął także się opierając.
- Czasem się spełniają - dokończyłam za niego i złapałam go za rękę. - Ale chyba nie tym razem - zamknęłam oczy. Miał ciepłą dłoń, dlatego splotłam nasze palce.

<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz