Nie ukrywam. Ujrzenie czegoś takiego z samego rana nie było moim największym marzeniem… Jeśli w ogóle można stwierdzić, że nim było. Subtelnie zasłoniłam dłonią kasztanowe oczy, czekając, aż nieznajomy łaskawie się czymś zakryje.
- No proszę, proszę. Zboczeniec i rabuś w jednym? - roześmiałam się, a mój śmiech rozszedł się echem po ścianach czystej łaźni. Zaczesałam niesforne kosmyki czekoladowych włosów za ucho, które skręciły się od zbyt dużej wilgotności i zasłoniły mi mężczyznę. Nie miałam wcześniej okazji by go spotkać, tak jak i reszty swoich kolegów czy koleżanek z pracy. Zawdzięczałam to zdecydowanie swojej 'dzikiej' naturze. Mam tu na myśli, że ćwiczę - albo się staram - w samotności, a po treningach resztę dnia przebimbuję w namiocie.
Otaksowałam mężczyznę uważnym spojrzeniem, zagryzając niekontrolowanie dolną wargę. Czy nie jest on ideałem? Umięśniony, szerokie barki, silne, przyozdobione grubymi żyłami ręce i zarysowane mięśnie na brzuchu, ale jednocześnie odznaczający się wąska talią i sprawiający wrażenie smukłego, i wątłego mężczyzny.
- Czyżbym aż tak Ci się spodobał, że odchodzisz od zmysłów? - zażartował.
Słysząc jego jakże wysokich lotów żart przywołałam po chwili równie głupi i lekko sarkastyczny uśmiech, który spapugowałam po towarzyszu, wyciągając następnie z kosmetyczki wspomniany przez niego wcześniej przedmiot.
- O czegoś takiego szukasz? - spytałam wciąż uśmiechnięta, machając tubką na lewo i prawo.
- Dokładnie tak. Z nieba mi spadasz. - odparł pospiesznie mężczyzna, podchodząc do mnie.
Kiedy staliśmy dość blisko siebie, ponownie się zaśmiałam, chowając pastę do zębów z powrotem do kosmetyczki.
- Ups. Więc nie mam. - poklepałam nieznajomego po ramieniu delikatnie, wymijając go tanecznym i przepełnionym gracją ruchem. Prześlizgnęłam się szybko w okolice najbardziej oddalonego prysznica, a tam powiesiłam biały ręcznik na drzwiach kabiny prysznicowej. Położyłam kosmetyczkę na sąsiedniej umywalce, zerkając na chłopaka zza ramienia. Zaczęłam podwijać górną część piżamy, ale widząc, że go to nie przekonuje do opuszczenia damskiej łaźni, westchnęłam ciężko.
- Jesteś na tyle zboczony i zdesperowany, że będziesz tu teraz jak ten ostatni kołek stać?
- Tak.
Słysząc szybką i pewną siebie odpowiedź zmarszczyłam brwi, rozbierając się do bielizny.
- Teraz wyjdziesz? - spytałam z nadzieją w głosie, rozkładając bezradnie ręce.
- Nie. Wyjdę, kiedy dasz mi pastę. - odparł i skrzyżował ręce na torsie.
Boże, jak on seksownie wygląda. I ten tatuaż...
Pomyślałam sobie, wyciągając z kosmetyczki jego upragniony przedmiot. Rzuciłam mu tubkę, zsuwając ramiączka od stanika.
- A teraz zmykaj w podskokach. - prychnęłam i zamknęłam się w kabinie prysznicowej, rozbierając z bielizny i puszczając strumień gorącej wody.
- Oddasz mi dziś swój deser.. - odparłam z uśmiechem, mówiąc do siebie pod nosem.
Taka mała zapłata, o której on nie musi wiedzieć.
- No proszę, proszę. Zboczeniec i rabuś w jednym? - roześmiałam się, a mój śmiech rozszedł się echem po ścianach czystej łaźni. Zaczesałam niesforne kosmyki czekoladowych włosów za ucho, które skręciły się od zbyt dużej wilgotności i zasłoniły mi mężczyznę. Nie miałam wcześniej okazji by go spotkać, tak jak i reszty swoich kolegów czy koleżanek z pracy. Zawdzięczałam to zdecydowanie swojej 'dzikiej' naturze. Mam tu na myśli, że ćwiczę - albo się staram - w samotności, a po treningach resztę dnia przebimbuję w namiocie.
Otaksowałam mężczyznę uważnym spojrzeniem, zagryzając niekontrolowanie dolną wargę. Czy nie jest on ideałem? Umięśniony, szerokie barki, silne, przyozdobione grubymi żyłami ręce i zarysowane mięśnie na brzuchu, ale jednocześnie odznaczający się wąska talią i sprawiający wrażenie smukłego, i wątłego mężczyzny.
- Czyżbym aż tak Ci się spodobał, że odchodzisz od zmysłów? - zażartował.
Słysząc jego jakże wysokich lotów żart przywołałam po chwili równie głupi i lekko sarkastyczny uśmiech, który spapugowałam po towarzyszu, wyciągając następnie z kosmetyczki wspomniany przez niego wcześniej przedmiot.
- O czegoś takiego szukasz? - spytałam wciąż uśmiechnięta, machając tubką na lewo i prawo.
- Dokładnie tak. Z nieba mi spadasz. - odparł pospiesznie mężczyzna, podchodząc do mnie.
Kiedy staliśmy dość blisko siebie, ponownie się zaśmiałam, chowając pastę do zębów z powrotem do kosmetyczki.
- Ups. Więc nie mam. - poklepałam nieznajomego po ramieniu delikatnie, wymijając go tanecznym i przepełnionym gracją ruchem. Prześlizgnęłam się szybko w okolice najbardziej oddalonego prysznica, a tam powiesiłam biały ręcznik na drzwiach kabiny prysznicowej. Położyłam kosmetyczkę na sąsiedniej umywalce, zerkając na chłopaka zza ramienia. Zaczęłam podwijać górną część piżamy, ale widząc, że go to nie przekonuje do opuszczenia damskiej łaźni, westchnęłam ciężko.
- Jesteś na tyle zboczony i zdesperowany, że będziesz tu teraz jak ten ostatni kołek stać?
- Tak.
Słysząc szybką i pewną siebie odpowiedź zmarszczyłam brwi, rozbierając się do bielizny.
- Teraz wyjdziesz? - spytałam z nadzieją w głosie, rozkładając bezradnie ręce.
- Nie. Wyjdę, kiedy dasz mi pastę. - odparł i skrzyżował ręce na torsie.
Boże, jak on seksownie wygląda. I ten tatuaż...
Pomyślałam sobie, wyciągając z kosmetyczki jego upragniony przedmiot. Rzuciłam mu tubkę, zsuwając ramiączka od stanika.
- A teraz zmykaj w podskokach. - prychnęłam i zamknęłam się w kabinie prysznicowej, rozbierając z bielizny i puszczając strumień gorącej wody.
- Oddasz mi dziś swój deser.. - odparłam z uśmiechem, mówiąc do siebie pod nosem.
Taka mała zapłata, o której on nie musi wiedzieć.
<Helsing?> Radzę Ci byś solidnie umył te zęby
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz