- Jesteś za gruba, byśmy się razem zmieścili - mruknął cicho i niezrozumiałe.
- Ważysz więcej ode mnie - kłóciła się. Nie dość, że łóżko, to jeszcze zabrała mu kota. Kobiety rządzą tym światem...
- Jestem wyższy. I mam większy mózg, którego właściwie nie posiadasz - droczył się. Wepchnął się na łóżko, wiercąc dla siebie miejsce. Starał się to zrobić w ten sposób, by jej nie zwalić - amputacja nogi prawdopodobnie stanowiła y koniec jej kariery gimnastycznej. Chociaż w sumie mogłaby sobie poradzić, jednak z dwoma nogami byłoby znacznie łatwiej. Ustanowił się wygodnie, czuł pod brzuchem jakiś chudy kształt - prawdopodobnie ołówek lub długopis.
- I go nie używasz. Ja przynajmniej mam wytłumaczenie, bo go nie mam i nie ma sposobu, bym była mądra. Chociaż jestem, i to bardziej niż ty, który mózg posiada - zamilknął po tych słowach. Po części dlatego, że nie wiedział, co odpowiedzieć, a po części dlatego, że kot wbił mu pazury w prawy policzek.
- To za chęć zjedzenia jej - zaśmiała się szyderczo. Przyłożył dłoń do piekącego miejsca, po czym uniósł ją na wysokość swoich oczu. Końce palców były zabarwione na lekko czerwony odcień, co znaczyło, iż krwawi. Czy zawsze za przyjaciół musi wybierać sobie tych niezrównoważonych psychicznie?
- Poszczuje cię moim przyszłym kotem. Albo psem. Tak, amstaffem albo pitbullem. Albo rottweilerem. Albo dogiem argentyńskim. Albo dobermanem. Chihuahua też się znajdzie. Takie szczury, co nie? Owłosione czy nie, szczury. I Yorki. Ohyda. Co prawda to drugie da się znieść, gdy mają ściętą sierść i nie noszą kokardek. Ale i tak wolę nie mieć z nimi kontaktu. Załatwmy mi psa, przez ciebie popadam w depresje. Kot wprowadzi mnie w jeszcze większą - marudził wyobrażając sobie, jak miło spędza czas z psem, a jak musi się napracować, by na moment wyrwać kota z focha i sprawić, by dał się pogłaskać bez drapania.
- Psy mają czuły węch - zauważyła. Spojrzał na nią krzywo.
-Wiem o tym - oznajmił, niezbyt wiedząc, do czego zmierza. Miał jednak przeczucia, że walnie jakiś tekst mający wprowadzić go w jeszcze większą deprechę. I się nie mylił.
- Jak cię poczuje, to przecież umrze na miejscu - odwrócił na moment głowę w jej stronę, wpatrując się w jej oczy. Swoją drogą, są bardzo ładne. Takie... brązowe. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że odkąd się znają, ani razu nie spojrzał jej w oczy i nie stwierdził, że są dokładnie takiego samego koloru, co włosy. Jakim cudem to jest możliwe?
- Mika się jakoś nie skarży. Mika mnie kocha i ubóstwia, tylko mi ją ukradłaś - żachnął się, ponownie odwracając w swoją stronę i wydymając wargi w dziecinnym, płaczliwym geście. Jeszcze trochę, a trzeba będzie mu kupić zabawkę. Ale on chce psa. Psy są fajne.
- Ważysz więcej ode mnie - kłóciła się. Nie dość, że łóżko, to jeszcze zabrała mu kota. Kobiety rządzą tym światem...
- Jestem wyższy. I mam większy mózg, którego właściwie nie posiadasz - droczył się. Wepchnął się na łóżko, wiercąc dla siebie miejsce. Starał się to zrobić w ten sposób, by jej nie zwalić - amputacja nogi prawdopodobnie stanowiła y koniec jej kariery gimnastycznej. Chociaż w sumie mogłaby sobie poradzić, jednak z dwoma nogami byłoby znacznie łatwiej. Ustanowił się wygodnie, czuł pod brzuchem jakiś chudy kształt - prawdopodobnie ołówek lub długopis.
- I go nie używasz. Ja przynajmniej mam wytłumaczenie, bo go nie mam i nie ma sposobu, bym była mądra. Chociaż jestem, i to bardziej niż ty, który mózg posiada - zamilknął po tych słowach. Po części dlatego, że nie wiedział, co odpowiedzieć, a po części dlatego, że kot wbił mu pazury w prawy policzek.
- To za chęć zjedzenia jej - zaśmiała się szyderczo. Przyłożył dłoń do piekącego miejsca, po czym uniósł ją na wysokość swoich oczu. Końce palców były zabarwione na lekko czerwony odcień, co znaczyło, iż krwawi. Czy zawsze za przyjaciół musi wybierać sobie tych niezrównoważonych psychicznie?
- Poszczuje cię moim przyszłym kotem. Albo psem. Tak, amstaffem albo pitbullem. Albo rottweilerem. Albo dogiem argentyńskim. Albo dobermanem. Chihuahua też się znajdzie. Takie szczury, co nie? Owłosione czy nie, szczury. I Yorki. Ohyda. Co prawda to drugie da się znieść, gdy mają ściętą sierść i nie noszą kokardek. Ale i tak wolę nie mieć z nimi kontaktu. Załatwmy mi psa, przez ciebie popadam w depresje. Kot wprowadzi mnie w jeszcze większą - marudził wyobrażając sobie, jak miło spędza czas z psem, a jak musi się napracować, by na moment wyrwać kota z focha i sprawić, by dał się pogłaskać bez drapania.
- Psy mają czuły węch - zauważyła. Spojrzał na nią krzywo.
-Wiem o tym - oznajmił, niezbyt wiedząc, do czego zmierza. Miał jednak przeczucia, że walnie jakiś tekst mający wprowadzić go w jeszcze większą deprechę. I się nie mylił.
- Jak cię poczuje, to przecież umrze na miejscu - odwrócił na moment głowę w jej stronę, wpatrując się w jej oczy. Swoją drogą, są bardzo ładne. Takie... brązowe. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że odkąd się znają, ani razu nie spojrzał jej w oczy i nie stwierdził, że są dokładnie takiego samego koloru, co włosy. Jakim cudem to jest możliwe?
- Mika się jakoś nie skarży. Mika mnie kocha i ubóstwia, tylko mi ją ukradłaś - żachnął się, ponownie odwracając w swoją stronę i wydymając wargi w dziecinnym, płaczliwym geście. Jeszcze trochę, a trzeba będzie mu kupić zabawkę. Ale on chce psa. Psy są fajne.
< Rue? Sorry za to opowiadanie, mi też wena siada, do tego kac po ostatnim odcinku nowego sezonu Teen Wolfa zabija mnie ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz