- Nie chcę, ale nigdzie nie pójdę z obcym facetem - odpowiedziałam próbując trzymać nerwy na wodzy. W rzeczywistości miałam ochotę jednocześnie wybuchnąć płaczem z niewiedzy, zaczął uciekać przez strach i... chyba wyskoczyć z jakiegoś klifu, aby stracić przytomność. A może to sen?
- Rue, nie gadaj bzdur - jakich bzdur? - Już się nie wygłupiaj, chodź - ponownie chciał mnie złapać za rękę, ale ja się cofnęłam.
- To ty się nie wygłupiaj, kim jesteś? - jego mina wskazywała na to, że nie wie co robić, jakby był u końcu swych sił. Trudno, nie znam gościa, ale czy nie lepiej pójść z nim, niż zostać tutaj? Usłyszałam wycie, nie było daleko. - Dobra, pójdę z tobą, ale ręce trzymaj przy sobie - mruknęłam szybko. Nieznajomy wpierw patrzył się na mnie jakbym umierała, a potem ruszył w jakimś kierunku. Tak jak mówiłam, nie dotknął mnie. Szłam za nim oddalona dwa metry, abym miała miejsce na ewentualną ucieczkę. W końcu jakim cudem znalazłam się w środku nocy w lesie, spotykając jakiegoś kościotrupa, gdzie na końcu znajduje tego typa, który myśli, że się znamy? Pewnie mnie z kimś pomylił.
Milczeliśmy. Wycie wilka się oddalało i cichło, a my wyszliśmy z lasu. Przede mną rozciągnęła się łąka z namiotami.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam nie kojarząc tego miejsca. Chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Na prawdę nie mam ochoty na żarty - podniosłam jedną brew do góry.
- O co ci chodzi? - zapytałam zdziwiona. Wargi chłopaka uformowały się w wąską kreskę.
- O ci mi chodzi?! - krzyknął zbulwersowany. - Najpierw coś mnie wciąga pod ziemię, a jakiś kościotrup mnie molestuje, potem jakimś cudem odnajduje przyjaciółkę, której noga cudnie się uleczyła, a ta sobie ze mnie żartuje! - podszedł do mnie, a ja się zaczęłam cofać. Był dziwny i nieco przerażający, a może strach po spotkaniu tego upiora jeszcze nie zniknął? Czułam się obserwowana.
- Uspokój się - powiedziałam unosząc ręce w geście obronnym. Chłopak nagle chwycił mnie za obie ręce, tym razem mocniej niż wcześniej. Miałam zamiar go kopnąć, ale zaczął mówić:
- Jestem Akuma, to nasz cyrk, to nasz dom, masz kota o imieniu Mika, jesteś akrobatką i nazywasz się Rue - wręcz mi to wykrzyczał w twarz. Zamknęłam oczy. - Nie rób sobie ze mnie jaj! - dodał i zamilkł, ale dalej mnie nie puszczał. Czułam tylko jak uścisk na nadgarstkach się poluzuje.
- Ja nic nie pamiętam - mruknęłam wyrywając ręce, a następnie mocno go odpychając od siebie. Upadł na ziemie, patrzył na mnie jednocześnie zdziwiony, zbulwersowany jak i... smutny? - Ja nie wiem co ty mówisz, nic nie pamiętam! - burknęłam zdenerwowana. Podniósł się na łokciach i milczał. Schował twarz w dłoniach i westchnął. Wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać. Podniosłam wzrok i rozejrzałam się po terenie. Gdyby nie ognisko nie widziałabym tu nic, prócz ciemności. Namioty, wszędzie namioty, nie potrafiłam ich teraz zliczyć. To cyrk? To ma być mój dom? A co się stało z takim normalnym budynkiem i moją rodziną? Są tutaj? Podeszłam do chłopaka... do Akumy i wyciągnęłam w jego stronę rękę. Spojrzał na mnie. - Wstawaj - mruknęłam. Po chwili chwycił moją rękę i się podniósł. Czułam się pełna sił w tej chwili, strach zniknął, pozostała tylko nie wiedza.
- Na prawdę nic nie pamiętasz? Nawet jak się nazywasz? Nic? - zapytał załamanym głosem, na co kiwnęłam głową.
- Ostatnie co pamiętam, to jakiś upiór. Był przerażający - poczułam dreszcze na plecach. Chłopak ponownie westchnął i zacisnął usta w wąską kreskę.
- Pewnie tego chciał za uleczenie... - powiedział do siebie. O co mu chodziło? Jakie uleczenie? Kto co chciał? Eh... coraz mniej rozumiem. Gorzej; nic nie rozumiem! Kompletnie! To jest obce mi miejsce, on jest obcą mi osobą, ja dla siebie też jestem obca! Dlaczego nic nie pamiętam?! Może miałam jakiś wypadek? Ale w lesie? Co? Drzewa na mnie spadło i jakimś cudem nie roztrzaskało mi łba? Co tu się dzieje?! Nagle zrobiło mi się zimno, bardzo zimno.
~ Nie tylko za uleczenie - usłyszałam głos w głowie. Chłopak wyglądał jakby też to usłyszał. Zacisnął ręce w pięści. ~ Myślisz, że czemu żyjesz? I mogłeś wyjść? - śmiech, kiedy zniknął, poczułam jak powietrze się ociepla, a chłód odchodzi.
- Co to było?! - zapytałam zdezorientowana, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
- Musimy iść do Pika. Natychmiast - zabrzmiał poważnie, ale ja pokręciłam głową.
- Kto to jest? Nigdzie już z tobą nie idę, wyszłam z lasu i to mi wystarcza - powiedziałam mając zamiar pójść w swoją stronę, ale on znowu mnie zatrzymał. Czego on do cholery chce?!
- Mówisz, że nic nie pamiętasz, a ja się znam. Musisz mi zaufać - pokręciłam głową.
- Tak jak mówisz, nic nie pamiętam. Możesz kłamać i to wszystko sobie wymyślać - chłopak zmarszczył brwi.
- Ale jesteś upierdliwa...
- A ty śmierdzisz - odpowiedziałam próbując go wyminąć, ale Akuma nie miał zamiaru mnie puścić. Cholera jasna, co za dupek!
- Dobra, nie musisz iść ze mną, nie musisz mi wierzyć, ale gdzie pójdziesz? - to pytanie zbiło mnie z tropu. Przecież nawet gdyby udało mi się od niego uciec, to gdzie bym poszła? Rzeczywiście, nawet jeśli kłamie, to on jest moją deską ratunku. Nawet nie wiem gdzie iść. Westchnęłam zrezygnowana.
- Uparty jak osioł - burknęłam. - Ale nie idę z tobą do żadnego Pika - zagroziłam mu.
- Dobra! - od razu powiedział. - To przynajmniej posiedź w swoim namiocie - w moim namiocie? Czy ja na prawdę tutaj mieszkam?
Bez słowa udaliśmy się do jakiegoś namiotu. Chłopak wszedł pierwszy, a ja za nim. Materac na środku, parę szafek, kot na skrzyni, a obok pies, który nagle zaczął szczekać, a kiedy przestał wrócić do snu.
- Co to za zwierzaki - zapytałam. Kotka była taka słodka...
- To Mika - podszedł do kota i go podniósł przybliżając go do mnie. Wzruszyłam ramionami. - A to Heddo, mój pies.
- To czego siedzi rzekomo w moim namiocie? - zapytałam zdziwiona rozglądając się po miejscu. Niczego sobie nie przypominałam. Chłopak wyglądał jakby był u kresu załamania. Położył kota i kazał mi zaczekać tutaj nie odpowiadając na moje pytanie. Wzruszyłam ramionami i usiadłam na materacu.
<Akuma? Nigdy tak nie mów xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz