- Chyba zaczynamy świrować - pomyślałam na głos.
- Mów za sobie - prychnął zakładając ręce na krzyż. Zaczęłam go dźgać w ramię. - Tak nie mam łaskotek - powiedział patrząc na mnie kątem oka. Nie przestałam swej czynności, wciągnęło mnie to jakoś, a tak na prawdę zamyśliłam się. W głowie odtwarzałam wszystkie okropne sceny, przez które przeszliśmy. Jak zabijałam ludzi, tą krew, która barwiła ich ubrania, pistolety trzymane w moich dłoniach, piwnice, w której byliśmy przetrzymywani i w której okropnie śmierdziało...
- Ej, jak myślisz? Co się stało z tamtą dziewczyną? Lorien? Jak ona się nazywała? - zapytałam patrząc na niego i przestając go dzióbać. Poczułam drętwienie nogi, dlatego obie wyprostowałam. Zauważyłam, że w miejscu, gdzie gips wbijał mi się w skórę, został czerwony ślad. Dlaczego go nie czułam?
- Jaka dziewczyna? - zapytał zdziwiony.
- Ta łysa, w tej piwnicy - zamilknął, aż w końcu wzruszył ramionami. Jak ona się nazywała? Lora? Lara? Lareen?
- Niby uciekła, ale dokąd... - powiedział w końcu. Wymruczałam tylko "yhym" i zniżyłam wzrok na swoje stopy. Przed oczami pojawiały się kolejne obrazy, jak uciekaliśmy samochodem, skakaliśmy z mostu, znaleźliśmy te wszystkie dokumenty... I moją siostrę, która nie żyła. Dalej nie czułam żadnego smutku, bo była dla mnie obca. Ale... inni też nie żyją? A rodzice? Co się z nimi mogło stać? Zauważyli moją nieobecność, spośród tylu sióstr? A może któraś zajęła moje łóżko i pomyśleli, że jakaś inna uciekła? Byłyśmy chyba takie same... z wyglądu... a może nie? Nie pamiętam nic. Byłam za mała, jedyne, co zostało w mojej głowie, to mały chodniczek, na którym zawsze obijałam swoje kolana. - Loreen - moje zamyślenia przerwało imię wypowiedziane z ust chłopaka. Spojrzałam na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Kto to? - chłopak stuknął mnie palcem w czoło.
- Ta dziewczyna. Tak się nazywała - pokiwałam powoli głową. A ja nazywam się Cass... Cassie. Tak, nazywam się Cassie. Nie! Jestem Rue. To imię istnieje formalnie. Wsłuchałam się w muzykę lecącą z jego telefonu. Znowu poczułam się senna. Czy teraz będę miała tak ciągle? Że nagle sen mnie porywa i każe mi zasnąć? Przecież to nienormalne. Wyobraziłam sobie jak idę po linie i nagle zasypiam. Zaśmiałam się widząc w głowie siebie wiszącą na linie jedną rękę i cicho pochrapującą. - Co się bawi? - zapytał chłopak, który wyjął wszystkie rzeczy ze swego plecaka.
- Myślisz, że napady snu mi miną? - zapytałam przemykając oczy. - Bo jak mi się przyśnie podczas występu, to może nie być za ciekawie - i w tym momencie spadłam na podpaloną siatkę, ale dalej spałam. Uśmiechałam się. Kiedy chłopak podszedł do sterty ubrań, ja ułożyłam się wygodnie na jego łóżku.
- Nie jestem lekarzem, ale jak coś, to zaopiekuje się Miką - powiedział. Miał miękką poduszkę i cieplutką kołderkę.
- Ona jest moja - powiedziałam sennie. - Tobie by pasował szczur... - nie dokończyłam, chciałam powiedzieć, że będzie do niego podobny, ale nie dałam radę. Nagle film mi się urwał i napad snu zwyciężył.
<Akuma? Nie zrzucisz jej z tego łóżka, nie masz serca>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz