Pogładziłam kciukami gorący kubek, wlepiając smutne spojrzenie w brązową ciecz. Wzruszyłam jeszcze ramionami jedynie, zastanawiając się nad tym, co mam odpowiedzieć mężczyźnie.
- Moja mama zmarła podczas porodu. - szepnęłam, podwijając nogi do klatki piersiowej.
Objęłam je ramionami mocno, układając głowę na kolanach. Helsing się tylko patrzył na mnie w ciszy, czekając, na więcej wyjaśnień.
- Ojciec od razu zastanawiał się, gdzie mnie oddać. - kontynuowałam po dłuższej chwili. - Gdyby nie babcia, skończyłabym w domu dziecka. I tak się złożyło, że to ona mnie wychowała. Tylko, że babcia nie traktowała mnie jak swoją wnuczkę. Znaczy.. Dla niej nie różniłam się niczym od jej uczennic, których uczyła gimnastyki sportowej. Niektóre dziewczyny traktowała nawet lepiej ode mnie. Może to dlatego, że miała w stosunku do mnie większe oczekiwania, jako, że płynie w nas ta sama krew? Po części ją rozumiem. Chciała, bym była taka sama jak moja mama. Tak samo wybitna, utalentowana i błyskotliwa. Więc zawsze jak się jej coś nie podobało w moim zachowaniu byłam surowo karana. - pociągnęłam nosem, bawiąc się palcami.
- A jaki to ma związek z ludźmi, których tak panicznie się boisz? - spytał nagle towarzysz, biorąc ostatni łyk kawy.
[KURSYWA] Kiedy on ją tak szybko wypił? [/KURSYWA]
- Babcia chciała dla mnie jak najlepiej. Nie ważne jak to brzmi. Po prostu była moim takim… Menadżerem? To ona mi wszystko narzucała. Co będę jeść, jak będę poświęcać czas po lekcjach i jakich znajomych mam sobie dobierać. Więc potoczyło się tak, że oprócz gimnastyki sportowej i szkoły nie miałam na nic wolnego czasu. Kiedy już się jakiś zdarzał i chciałam go spędzić z kimś z klasy, babcia mi tego kategorycznie zabraniała. Wpierała mi, że godnymi i wiernymi przyjaciółmi są Ci, którzy mają podobne zainteresowania i pasje co ja. - zaśmiałam się zażenowana, nie mając odwagi spojrzeć na Helsinga. - I jak to każde małe, głupie dziecko. Załapałam to w końcu. Ten stek bzdur.
- Bzdury, że godnymi i wiernymi przyjaciółmi są Ci, którzy mają podobne zainteresowania i pasje co Ty? - upewnił się mężczyzna.
Ja pokiwałam tylko głową, oddychając ciężej.
- To był dzień przed świętami. Babcia zawsze dawała nam wolne popołudnie od ćwiczeń, a w szkole nic na ten wolny czas nie zadawali. Więc to był jedyny dzień w roku, kiedy mogłam zrobić po szkole coś, na co miałam ochotę. Niestety tym razem było za późno. - odparłam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
Starłam je szybko, zastępując smutną twarz słabym uśmiechem.
- Powiedziałam to. Dokładnie ten stek bzdur słowo w słowo to koleżanek, które zaproponowały mi wyjście. To głupie, nie sądzisz? Zawsze o czymś marzysz. Od tak dawna. I kiedy dostajesz szansę, musisz ją spieprzyć. - odstawiłam kubek na bok, nie biorąc nawet łyka kawy. - Kiedy święta się skończyły i wróciłam do szkoły, nic nie było już jak kiedyś. Zostałam sama. Na lekcjach siedziałam zawsze z tyłu, sama. Mimo, że było nas parzyście, to zawsze jedna dziewczyna odsuwała się i dosiadała do dwójki innych. Na przerwach siedziałam pod ścianą na korytarzu, bo zabraniali nam przebywać w klasie. Nigdy nikt do mnie wtedy nie podszedł. Nie porozmawiał, nie wyciągnął ręki. Później zaczęło się tylko pogarszać. Niby takie głupie zabawy jak ciągnięcie za włosy, zabieranie bluzki z szafki po wuefie, czy wbijanie ostrej końcówki cyrkla w ramię.
- Czekaj co? Cyrkiel w ramię? - usłyszałam zdumiony, ale i pretensjonalny głos tancerza.
Rozpięłam swoją bluzę, zsuwając ją z siebie. Wskazałam mu palcem dokładnie cztery rozcięcia na ramieniu. Jedne dłuższe, drugie większe.
- I w końcu dobiegamy do punktu kulminacyjnego całej tej historii. - zaśmiałam się, odchylając głowę do tyłu i wlepiając zrezygnowane spojrzenie w sufit namiotu. - Na mojej ławce ktoś napisał dosłownie: "Idź umrzyj. Nie ma tu dla Ciebie miejsca." - wzruszyłam ramionami, pierwszy raz spoglądając prosto w oczy Helsingowi. - Po tym wybryku babcia nie dociekała kto to zrobił i jakie były tego przyczyny. Po prostu wypisała mnie ze szkoły i zafundowała mi guwernantkę. Wiem, że to głupie. Że jak po czymś takim mogę się załamać i mieć antorfobie? Wiem, ale nie mogę jakoś tego przezwyciężyć. Nie chcę znów się spoufalać z ludźmi. Co jeśli ich zranię i będę mieć powtórkę z rozrywki? Nie chcę tego. - szepnęłam, naciągając na siebie bluzę. - Zazdroszczę Wam. Możecie w swobodzie przebywać pośród innych ludzi. Chociaż, to niedorzeczne, bo nie można zazdrościć czegoś, czego się nigdy nie miało..
Powiedziałam i podniosłam się z łóżka, wyciągając z kosmetyczki pastę do zębów. Rzuciłam ją mężczyźnie, następnie sięgając po paczkę ciastek.
- W końcu z mojej winy nie kupiliśmy tego, co najważniejsze. Przepraszam.
- Nie szkodzi. Nie przepraszaj. - usłyszałam.
Muszę powiedzieć, że miło mnie to zaskoczyło. Że ktoś mnie przeprasza.
- A co z Tobą, Panie Podglądaczu? - spytałam z uśmiechem, opierając się biodrem o stolik, wsuwając do buzi ciastko. - Teraz Twoja kolej zwierzania się.
Podałam mu opakowanie ciastek, jak nagle usłyszałam piskliwy głos krzyczący: "Potwory! Potwory wkroczyły do miasteczka Bedord i idą w stronę cyrku!".
< Helsing? Rozkręćmy to XD Ps. Wybacz jeśli natrafisz na jakieś błędy albo powtórzenia. Pisanie o 6 nie jest moją specjalnością. ;__; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz