2 sie 2017

Smiley CD Vulnere

Dobra nie było źle to mi wystarczyło. No a potem powstało coś takiego jak słowo "ALE" którego nienawidziłam. Zawsze było jakieś ale jak tylko wywinełam się. Wprost bym chciała zabić osobę, która to słowo wymyśliła. Przez najbliższe dwa tygodnie miałam zakaz ćwiczenia. Chociaż nie chciałam zrezygnować to musiałam. Musiałam zrezygnować z ćwiczeń przez dwa tygodnie. Musiałam się zgodzić no bo co zrobić. Vulnere kazała mi poczekać przez mniej więcej pięć minut. Musiała pójść pozbierać jakieś zioła. Vulnere wyszła, a ja zostałam sama. Rozejrzałam się do okoła. W pokoju było wszystko czyściutkie i starannie poukładane. Bisca podeszła do mnie, a ja ją pogłaskałam zdrową ręką.
- No to przez dwa tygodnie będziemy leniuchować - powiedziałam trochę zmartwiona. Nie wiedziałam co mogłabym przez ten czas robić. No dobra spać to ja lubię, ale bez przesady. Zaczęłam rozmyślać nad tym co mogłabym robić, ale nie było tego za dużo. Zwłaszcza, że nie mogłam podnosić ciężkich rzeczy. Moje rozmyślanie przerwała Vulnere, która weszła do namiotu. Była zsapana co oznaczało, że się bardzo spieszyła i w dodatku pewnie biegła.
- Nie musiałaś się spieszyć. Nigdzie bym nie uciekła - powiedziałam.
- Ja się nie śpieszyłam po prostu się trochę zmachałam - odpowiedziała robiąc coś ze swoich ziół. Mając jaką maź na dłoniach posmarowała mi chore miejsce. Była zimna, ale nie było najgorzej. Vulnere zawineła mi również bandażem. Założyłam koszulkę powrotem na siebie.
- To co teraz? - spytałam się, a ona spojrzała na mnie.
- Idziemy do Pika, musimy mu powiedzieć - odpowiedziała, a ja miałam nadzieję, że już o nim nie wspomni.
- Dobrze - odpowiedziałam cicho.
Teraz pozostało mi się modlić o to, żeby go nie było. Niestety moje prośby nie zostały wysłuchane. Był to chyba najgorszy mój dzień.
- Wybacz, że nachodzimy ciebie Pik. - zaczęła Vulnere, a ja tylko schyliłam głowę.
- Nic nie szkodzi. Poza tym miło mi was widzieć Vulnere, Smiley - czułam jak skierował swój wzrok na mnie.
- Smiley nie może przez najbliższe dwa tygodnie ćwiczyć ani brać udziału w przedstawieniach. Spadła dzisiaj z konia i pogorszyła swoje stłuczenie  od ostatniego wypadku - wytłumaczyła dziewczyna.
- Rozumiem jednak Smiley czy ty przypadkiem nie powinnaś wspomnieć o czymś co Vulnere by się przydało - pokręciłam przeczaco głową. Nie chciałam, aby o czymś wiedziała.
- Pewnie nie dostałaś jeszcze karty Smiley. W naszym cyrku jak u prawdziwego lekarza każdy ma swoją kartę z tym co przeszedł. Przeziębienia, złamania i tak dalej. Diane ci na pewno ja w krótce przekaże, ale tutaj masz kartę Smiley. Odkąd ostatnio jeden z lekarzy odszedł nikomu nie trzeba było wpisywać w karty nic poza nasza mała Smiley. Proszę o to jej teczka z tym wszystkim. Powinnaś się z tym zapoznać zwłaszcza, że nasza maleńka Smiley często będzie u ciebie witać. I to na pewno - spojrzałam się na gruba teczke w której było wszystko zapisane o moich wypadkach i chorobach. Nim Vulnere ja dotknęła ja zrobiłam to pierwsza.
- Co to, to nie! Tylko nie ta karta. Przez to wszyscy zawsze się nade mną litują i uważają że jestem słaba. - powiedziałam rozzłoszczona na Pika.
- Nikt tak nie uważa. Każdy twierdzi, że jesteś silniejsza za każdym razem gdy wracać od lekarza. A Vulnere powinna wiedzieć coś o swoich pacjentach - ostatecznie się poddałam, gdy Pik pogłaskał mnie po głowie
- No dobrych niech już ci będzie. Zrobię to tylko dlatego, że Vulnere jest podobna do... - niedopowiedziałam. Wręczyłam jej swoją kartę.
- Chodźmy Vulnere stąd zanim on opowie coś o czym ja nie chce - wzięłam dziewczynę za rękę. - To jak idziemy do parku? Tam na spokojnie będziesz mogła sobie przeczytać ta książkę - wskazałam na kartę, która była najgrubsza że wszystkich innych.

<Vulnere?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz