Vogel opowiadając o jakiejś dziewczynie która zaliczał do swojej rodziny w tamtym cyrku wzbudził we mnie mieszane uczucia. Sama nie potrafiłam ich dokładnie zrozumieć. Jak to jest możliwe że czułam się zła i jednocześnie byłam szczęśliwa, że nie został całkowicie sam po śmierci swojej siostry. Burza myśli w mojej głowie szukająca odpowiedzi na to dlaczego tak się czuję została przerwana jednym pytaniem.
- Ym... wiesz... jest taka osoba - powiedziałam lekko zawstydzona.
- A ta osoba wie o twoich uczuciach? - zapytał się, a ja spojrzałam na niego.
- Nie... to mój sekret - uśmiechnęłam się delikatnie.
- A dlaczego akurat ta osoba? - spojrzałam się na niego.
- Jest przede wszystkim miła i potrafi mnie zrozumieć. Zna moją przeszłość co oznacza, że zaufałam jej. Opiekuńcza no i w dodatku potrafi mnie rozbawić. Widząc jego uśmiech oraz oczy w których iskierki skaczą moje serce nie chce przestać bić... Nie potrafię się gniewać na tą osobę i ma zalety które ja uważam za cenne - opowiedziałam mnie więcej zarys. Miałam nadziej, że się nie domyślił iż to ja o nim mówiłam. Zauroczenie a może to uczucie przemieniło się już w miłość. Nie wiem, nie potrafiłam tego odpowiednio sformułować.
Vogel chciał coś powiedzieć, ale jego wzrok utknął na dziewczynie stojącej na przeciw nas. Ta zaczęła biec, a minutę potem znalazła się w objęciach Vogel. Chłopak przez to wszystko upuścił parasol.
- Marinet co ty tutaj robisz?! - podniosłam parasol i przyjrzałam się tym dwojgom. Wyglądali na osoby, które to były ze sobą bardzo związane.
- Vogel czy to twoja dziewczyna?! Jakoś nie wydaje mi się, abyś gustował w takich typach dziewczyn - słysząc jej słowa zrobiło mi się przykro.
- Marinet przestań. Ona jest moja koleżanką z cyrku - spojrzałam się na niego. Myślałam że jestem czymś więcej niż tylko jego koleżanka.
- No ja mam nadziej - odparł, a ja spojrzałam się na tych dwoje.
Nie słuchałam tego o czym rozmawiali. Jakoś mnie to nie interesowało w dodatku czułam się zazdrosna.
- Marinet to jest Smiley. Smiley to jest Marinet - przedstawił nas, a ja obudziłam się ze swoich zamyśleń.
- Miło mi... - powiedziałam cicho. Jakoś nie chęciło mnie do zapoznania się z nią.
- Gdzie idziecie? Może mogłabym się do was dołączyć? - miałam nadzieję, że Vogel odmówi, ale przecież ona była kimś bliskim dla niego.
- Jasne czemu by nie. Smiley nie masz nic przeciwko co nie?! - chciałam, aby Vogel był szczęśliwy, więc nie potrafiłam odmówić.
- Nie mam nic przeciwko - odpowiedziałam. Marinet chwyciła go za ramię, będąc naprawdę blisko niego. Widząc to zagotowałam się ze złości. Trzymałam się z tyłu. Jakoś nie chęciło mi chodzenie tuż obok Vogel czy Marinet. Wyglądali oboje jak para.
<Vogel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz