Na jej słowa odwróciłem się do niej z powrotem. Patrzyłem na nią, rozmyślając nad jej słowami. Dopiero po chwili doszły one do mnie, przez co poczułem, że delikatnie się rumienię. Odwróciłem głowę w drugą stronę, drapiąc się przy tym w policzek.
- Wiesz... -zacząłem, rozmyślając nad każdym kolejnym wypowiedzianym słowem -jak na razie, to nie -zakryłem usta i odchrząknąłem chrypę, która zaczynała mi powoli doskwierać.
Spojrzałem ponownie na nią i uśmiechnąłem się ciepło.
- Prawdę mówiąc, to od momentu, w którym tutaj się znalazłem, prawie z nikim nie rozmawiałem -westchnąłem ciężko. Dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę.
Sprawę z tego, że mimo iż jest to w pewnym sensie moja rodzina, to i tak praktycznie nikogo nie znam. Osoby, z którymi rozmawiałem choć chwilę, mogęe zliczyć na palcach jednej ręki. Zabawne, a zarazem przykre. Już więcej twarzy kojarzę z ulic miasta, aniżeli stąd, z cyrku. Przeczesałem swoje włosy dłonią, unosząc przy tym głowę do góry. Patrząc w niebo, przypomniałem sobie jedno wydarzenie.
- Kiedyś, w poprzednim cyrku, miałem kogoś takiego -szepnąłem, próbując sobie w jakikolwiek sposób przypomnieć zarysy.
Smiley w tym czasie spoglądała na mnie z poddenerwowaną miną. Nie do końca wiedziałem, dlaczego zachowuje się tak, ale trochę mnie to przerażało. Po kilku chwilach powiedziała lekko nadąsana.
- Kogo? -mówiąc to, zmarszczyła brwi, co całkiem zabawnie wyglądało.
- Marinet, dziewczynę z ogromnym talentem tanecznym -uśmiechnąłem się w jej stronę, lecz po chwili uśmiech zszedł mi z twarzy, a na jego miejsce wkradł się grymas rozmyślenia -choć w sumie naszą relację można by było bardziej określić mianem rodzinnej -mówiąc to, ująłem dłonią podbródek -Było to spowodowane tym, że poznaliśmy się po śmierci mojej siostry. Poza tym była ode mnie starsza o pięć lat -wzruszyłem ramionami.
Gdy spojrzałem się z powrotem na nią, widziałem w jej oczach coś podobnego do złości, lecz po chwili do ogromnej radości. Zaśmiałem się niepewnie, poprawiając przy tym rączkę od parasola. Nadal szliśmy przed siebie, bez żadnego sensu, bez celu. Po prostu szliśmy, czekając na coś, co rozpocznie naszą przygodę.
- A ty? -zapytałem beznamiętnie, wpatrując się w drogę przed nami -Kogoś darzysz tym lichym uczuciem? -nie wiem dlaczego, ale mówiąc to, czułem, jak rośnie we mnie wściekłość.
Niby to zwykłe pytanie, lecz działało na mnie odpychająco. Jakbym się go brzydził. Odrzuciłem tę myśl, kręcąc przy tym głową. Pewnie to przez przeszłość. Wszystko, co teraz jest, jest stworzone w przeszłości i to zna każdy człowiek.
<Smiley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz