Jego wzrok błądził po dosłownie
każdym detalu tego przedziwnego pokoju, do złudzenia
przypominającego bibliotekę z filmów kryminalnych. Wręcz nogi
same mu chodziły, uczucie łaskotania nasilało się z każdą
chwilą. Rzucić się na te wszystkie księgi, czy nie? Pozwolić
sobie odkryć, co jest w nich napisane? W końcu mogą nie dotrwać
ich czasów, a wtedy już nigdy nie uda mu się zaspokoić jego
ciekawości. Szlag by trafił jego miłość do wszelkiego rodzaju
pisarstwa. Nawet nie zauważył, kiedy właściciel tych wszystkich
książek zjawił się z powrotem wśród nich. Westchnął ociężale.
Gdyby tak wpakować parę pod koszulę, parę do spodni, znaleźć
plecak i go również napakować? Po brzegi, dosłownie?
Kusząca propozycja, ale niestety,
niemożliwa do spełnienia. Głównie dlatego, że nie zdąży
znaleźć plecaka, ale wizja goniącego za nim samego Szekspira,
również nie jest taka wspaniała. W końcu się poddał, całkowicie
skupiając się na słowach swojego idola, nie mogąc w pewnej części
uwierzyć własnym uszom. Z jakich czasów pochodzą? Z jakich czasów
pochodzą?! To on wie? Wie o wszystkim? Jaja se robi, to jest jego
najnowsza fikcja? Wymienił z Rue zaskoczone i zmieszane spojrzenie.
Ona chyba również się zdziwiła na wieść o tym, że jednak ten
gość wie o wiele więcej, niż mogłoby się przypuszczać.
- XXII wiek - odpowiedziała jego towarzyszka widząc, że najwidoczniej szarowłosy nie ma zamiaru odpowiedzieć na pytanie. I faktycznie nie miał. Dlaczego? Po pierwsze, zaniemówił, i to dosłownie. Po drugie, zapomniał, w jakich czasach żyli. Jakim cudem? Nie wiedział, chyba z nerwów, bo innego wytłumaczenia teraz nie mógł znaleźć. Zacisnął szczęki z nadzieją, że William coś wymyśli. Wygląda na mądrego. Śmierdzącego, z krzywo rosnącymi, przetłuszczonymi włosami, ale wciąż mądrego. No, dalej, gościu, wymyśl coś!
- Hmmm, to może być trudne. Taki duży skok w czasie jest nie tylko wyczerpujący, ale i też niezwykle ryzykowny. Im dalej chce się zajść, tym więcej się poświęca i traci - wytłumaczył powoli, spokojnym, aczkolwiek poważnym tonem głosu. Jakby chciał przez to powiedzieć, że jest jeszcze nadzieja i należy się tego trzymać, ale sprawa nie jest w najmniejszym stopniu do zbycia i zignorowania. Trzeba ją wziąć na poważnie, inaczej to skończy się źle, jak już sam powiedział.
- Jak wiele? - spytał tym razem Akuma, nie chcąc zostać w tyle z informacjami. Nadal zadziwiał go fakt, że spotkał Szekspira, który znał się na magii, podróżach w czasie i tego typu sprawach, a w dodatku chce on im teraz pomóc. To naprawdę zadziwiające.
- Tak jak mówiłem, energię. Musicie nią rozważnie dysponować, gdyż w najgorszym wypadku całą zużyjecie na wyprawę do waszych czasów i umrzecie z wyczerpania. Trudno będzie ją oszczędzać, ale musicie uwierzyć w swoje siły.
- Co mamy robić? - spytała Rue, chyba mając już dość tej całej gadaniny o wierze w siebie, życiowej energii i tak dalej. No tak, w sumie to sam też miał trochę dość, ale no hej, w końcu miał okazję posłuchać swojego idola! Skrzywił się na moment, już zaczął go tak nazywać? A jeszcze parę godzin temu starał się utrzymywać w świadomości, że po prostu parę z jego dzieł są miłe dla oka. Super.
Dalsze tłumaczenie poszło szybko. Znaleźć talizmany. Zniszczyć je. Wymieszać ich odłamki, a najlepiej proch, razem. Następnie podpalić. Popiół wciągnąć nosem. Jak narkotyk. Spróbować się nie zrzygać. Pomyśleć, że jest się idiotą, aby po chwili "zemdleć". Czyli przenieść się w czasie. Wszystko będzie wyglądać jak śpiączka. I również tak przebiegać. Ale w zaledwie dwie godziny. Nic nie będzie się z nich pamiętać. O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Uświadomił sobie, że dodał parę podpunktów do tworzonego w umyśle planu działania. No, ale przecież lepsze i to, niż marzenie o książkach. Które są wszędzie wokół. Które wręcz wołają do niego "Jesteśmy samotne, weź nas do siebie!!!". Nie mógłby. Gdyby Rue się dowiedziała, zrobiłaby z nich ognisko.
< Rue? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz