Otworzyłem oczy i podniosłem się do siadu, cały zlany potem. Oddychałem szybko, a moje dłonie drżały. Przyłożyłem je do twarzy i ją przetarłem. Kolejny raz ten sam sen, który budzi mnie z samego rana. Po minucie przestałem się trząść, uspokoiłem serce i ubrałem się. Wyszedłem z namiotu i skierowałem się do bufetu. Nie miałem szans na sen, chociaż byłem zmęczony. Nie miałem sił robić sobie czegoś do picia czy jedzenia, dlatego usiadłem przy jakimś stoliku i korzystając z braku jakichkolwiek istot żywych, użyłem telekinezy i zacząłem robić sobie kakako. Pogrzałem mleko, wlałem do kubka i nasypałem dwie łyżki brązowego proszku. Następnie kubek leciał w moją stronę w powietrzu, gdy nagle usłyszałem "Latająca szklanka?" i wystraszony tym nagłym pojawieniem się nieznanej osoby, przestałem skupiać się na lecącym przedmiocie. Naczynie wylądowało na ziemi rozbijając się i wylewając cały płyn na ziemię. Załamany uderzyłem głową o stolik. Teraz będę musiał to posprzątać i się wytłumaczyć, że to tylko sztuczka (ba, jeśli ten ktoś uwierzy).
<Nice lub Pullsatilla? Jakoś nie mogłem się zdecydować. Może obie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz