- Dzieciaczku? Jestem od ciebie starszy, kretynie - powiedział naburmuszony. Podniosłem wysoko brwi. Ach tak? Prychnąłem pod nosem.
- Na ile ci niby wyglądam? - spytałem, oczekując odpowiedzi z założonymi na piersi rękoma. Zmierzył mnie od stóp do głów. Skanował mnie wzrokiem jeszcze parę sekund, aż w końcu udzielił i odpowiedzi, które już kompletnie mnie zaskoczyła:
- Max. dwadzieścia dwa lata - kopara mi opadła. Maksymalnie dwadzieścia dwa? To ile on ma, że wciąż uważa się za starszego??? Ja bym mu dał osiemnaście, a nawet i siedemnaście lub szesnaście! Chyba pobladłem na twarzy, poczułem się dziwnie.
- To ile ty masz lat? - spytałem, oczekując odpowiedzi. Spojrzał na mnie wyniośle. Poczułem się dziwnie mały, przytłoczony i...młody? Chyba tak. Zwykle przebywałem w towarzystwie w swoim wieku, trochę lub bardzo młodszym i nieco starszym - dużo starszych było mało.
- Dwadzieścia pięć - odpowiedział. Zatkało mnie. Dwadzieścia pięć? Czy ja dobrze usłyszałem??? Dobra, może i jest wysoki, ale przecież on jest dwa razy chudszy ode mnie! Dobra, może i kiedyś trenowałem i nabyłem trochę mięśni, no ale błagam! On ma przecież niedowagę... Poczułem się strasznie, przez co on musiał przechodzić, że się doprowadził do takiego stanu? Być może to też wina choroby... W każdym razie, przecież gdybym objął jego ramę w miejscu przy obojczyku, zostałoby mi chyba z trzy centymetry wolnego miejsca! - A tobie co? - spytał, marszcząc czoło.
- O ja pierdo*ę - powiedziałem na jednym wdechu, cofając się. Po chwili jednak podszedłem do przodu, zbliżając się do niego. Ściągnął brwi, patrząc się na mnie intensywnie. Zastanawiał się o co mi chodzi. Ile on mógł ważyć? Sześćdziesiąt kilo?
- O ch*j ci chodzi? - spojrzał na mnie zirytowany. Opuściłem wzrok. Nie będę nic mówić. A jeśli choruje na jakąś chorobę psychiczną i swoimi komentarzami tylko pogorszyłbym jego stan? Może ma anoreksję? Może nie akceptuje siebie i gdybym powiedział to, co myślę, załamałby się?
- Po prostu wyglądasz na dużo młodszego i tak też się zachowujesz - odparłem. - Mniejsza z tym. Zgłodniałem. Wyprowadzamy ją i idziemy coś zjeść? - spytałem. Spojrzał na mnie podejrzliwie, aż tak było widać, że kręcę? Mam zamiar wepchać coś w niego na siłę, nawet jeśli nie miałby apetytu. Przecież moja ręka to jego łydka, a nawet i udo...
- Bez czyszczenia kopyt? - spojrzał na mnie zmieszany. Poczułem się pod jego spojrzeniem nieswojo, odwróciłem wzrok. Potruchtał do nas jego pies, jak on tam miał? Shibo? Sheba? Mniejsza. Wołga opuściła łeb na tyle, na ile pozwalał jej sznur. Pies wyciągnął głowę do góry, zwierzęta zetknęły się "nosami", po czym doberman usiadł. Nadal jego blizny były dla mnie ogromną zagadką.
- Bez - oznajmiłem.
Wyprowadziliśmy klacz na ogrodzone pastwisko. Koń od razu zaczął biegać i wierzgać, galopować i kłusować - korzystał z wolności.
- Ona tak zawsze? - spytał Akuma, naprawdę mało wie o koniach. Pokiwałem głową.
- Po całym dniu w małym pomieszczeniu zachowywałbyś się podobnie - wyjaśniłem, a on tylko skinął głową z półuśmiechem. Skierowaliśmy się do jadalni. Weszliśmy do namiotu, skierowaliśmy się w stronę wielu szafek. Pierwsze, co zrobił chłopak, to wyjął mleko, kawę, cukier oraz wygrzebał z szafki kubek.
- Mój ukochany - przytulił się do przedmiotu, a ja parsknąłem. Nadal miał tu swój kubek? W dodatku tak się stęsknił? Dlaczego go ze sobą nie wziął? Tyle pytań, a szkoda ich zadawać. Włączył wodę, ja także wyjąłem kubek, pierwszy z brzegu. Jego był ogromny. Dwa razy większy od mojego. Być może nawet i trzy... Zaczął szykować sobie napój, ja po prostu wrzuciłem torebkę z zieloną herbatą.
- Jaja sobie robisz? - spytał, wskazując głową na mój kubek. O co mu chodziło? - Przecież to jest obrzydliwe.
- Obrzydliwa to jest twoja twarz - wypaliłem, nim zdążyłem się powstrzymać. Rozszerzyłem nieco powieki zdając sobie sprawę z tego, co zrobiłem. Brawo! Ty idioto, czy ty w ogóle myślisz??? Gadasz z chłopakiem, który może mieć anoreksję, problemy ze sobą, a jeszcze mu ich dokładasz! - Żartowałem tak tylko - powiedziałem szybko, gdy opuścił wzrok. Pokazał mi środkowy palec. Uff, co za ulga.
- Wiesz, nie bierz mnie na poważnie, często mówię głupoty, zanim pomyślę - oznajmiłem. Pokiwał głową, patrząc przed siebie. Ponownie poczułem się nieswojo, to naprawdę okropne uczucie. - Ale teraz możesz wziąć mnie zupełnie poważnie. Co jemy? - spytałem z szerokim uśmiechem, by poprawić dodatkowo atmosferę. I chyba mi się udało, gdyż zaśmiał się lekko.
< Akuma? Mefoda wciśnie ci wszystko xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz