- A więc, na co masz ochotę? - spytał Mefoda, patrząc na mnie uważnie. Zacisnąłem szczęki. Na co mam ochotę? Cóż, najchętniej to zjadłbym tonę pizzy i popił colą. Ale wtedy prowokowałbym wymioty. Potrzebuję czegoś lekkiego i nie tuczącego.
- Mam kiepski apetyt, więc ty coś wybierz - stwierdziłem w końcu, nie chcąc decydować o czymś tak ważnym. Cóż, kiedyś bym to pewnie zrobił. Teraz wolę się wstrzymać od głosu.
- Nie pie*dol, tylko mów - powiedział nieco ostrzejszym niż wcześniej tonem głosu, a ja spojrzałem na niego nieco zmieszany. Odetchnąłem głęboko, nie wiedząc co powiedzieć. Bo co powinienem?
- Serio nie wiem, niby bym coś zjadł, ale nie mam bladego pojęcia, co - powiedziałem, w sumie to zgodnie z prawdą. Przetarł dłonią twarz, jakby zmęczony moim zachowaniem. Tak, też często męczę się samym sobą. Nie jesteś sam, bro.
- Idziemy na pizzę, okay? - nie wiem, czy jakoś wyczytał to z mimiki mojej twarzy, czy co, ale pizza to właśnie to, na co faktycznie mam ochotę. Ale co, jeśłi on czyta w myślach? Boże, nie ,tylko nie to... Ludzie mają jakieś super moce i tak dalej, no ale przecież nie mógłby się wkraść do mojego umysłu... prawda?
- Okay - odparłem.
Po dosłownie godzinie, udaliśmy się we dwójkę na miasto.Moje myśli? Jedne mówią; PIZZA PIZZA PIZZA. A drugie? Drugie mówią; O mój Boże, nie jedz tego, chyba tego nie zrobisz, co nie? Przecież nie dość, że jesteś za gruby, to do tego wyciągasz kasę z prawie obcego człowieka!
Tyle, że Mefoda nie jest mi już taki obcy... Wydaje mi się, że znalazłem z nim wspólny język i mam szansę na zaprzyjaźnienie się z nim.
Oboje wiemy, że nie masz szans. Kto by się chciał z tobą przyjaźnić?
Nikt, i to jest właśnie problem. Spuściłem głowę czując, że do oczu napływają mi łzy. No, bo przecież on idzie obok mnie z przymusu. Zobaczył jak bardzo jestem chudy.
Nie, ty jesteś gruby!
Wiem. Doskonale o tym wiem. Jednak wziął mnie na litość, jest ze mną tylko dlatego, że czuje, iż powinien to zrobić. To głupie. Naprawdę okropne uczucie, nie polecam. Być przy kimś tylko dlatego, że tej osobie ciebie szkoda.
- Brzuch mnie boli - powiedziałem z nadzieją, że to jakoś naprawi sytuację. Nie mogę zjeść. Nie za jego pieniądze. Nie tak tuczącego jak pizza. Chłopak spojrzał na mnie, a ja byłem wdzięczny, że zdążyłem otrzeć łzy. - Wiesz, czasem tak mam. Problemy żołądkowe. Może mam raka? - powiedziałem na koniec i się zaśmiałem. Przeczesałem czerwone włosy dłońmi. Przecież prawdopodobnie już go mam lub wkrótce będę mieć. Być może umieram, i to dosłownie.
< Mefoda? Wróciłam!!! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz