Prychnąłem pod nosem. Już zachciało mu się wracać...? W sumie, cze go ja bym się spodziewał? Chłopak jest chudy, a nawet bardzo chudy już na pierwszy rzut oka i na pewno chłodna woda nie jest jego przyjacielem. To było do przewiedzenia, ale hej, sam zaproponował wypad nad rzekę!
- No dobra - mruknąłem nieco zrezygnowany, po czym zacząłem jeszcze nieco polewać sierść Wołgi wodą, by chociaż trochę się ochłodziła. Dłońmi jeździłem po jej grzbiecie, rozprowadzając ciecz, podczas gdy Akuma zdołał dwa razy wyjść i wejść do wody, bo na zewnątrz było mu zbyt zimno, ale woda też nie za ciekawa, jak to sam powiedział. Zmarzluch.
- Okay, już idziemy - zaśmiałem się, gdy czerwonowłosy spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Jak on to miał na imię? Nie pamiętam... Boże, jak trudno zapamiętać japońskie nazwiska, ugh... Chyba, że rodzice go nie kochali i postanowili upośledzić jego życie jeszcze bardziej i nadać mu naprawdę porąbane imię. W ogóle, to słyszałem, że w Japonii, czy tam w Chinach, ludzie przedstawiają najpierw swoje nazwisko, a dopiero potem imię. Dziwny nawyk, ale cóż... Przestawienie się z jednego na drugie mogło być dla niego kłopotliwe. Chociaż... Boże, nad czym ja myślę??? Serio, Antoni, serio??? Zacząłem powoli wyprowadzać konia z wody. Musiałem przyznać, że na zewnątrz faktycznie było zimno. No, ale po paru minutach spaceru może już nie będzie tak źle... Wyszedłem z wody, po czym otrzepałem się szybko.
- Wyglądałeś jak pies - mruknął chłopak, a ja posłałem mu mordercze spojrzenie. Psy to życie, ale gościu, nie porównuj mnie do psa. Ogółem nienawidzę, gdy ktoś mnie do czegoś lub kogoś porównuje. Nie ważne, czy w dobrych intencjach, czy też złych. Jestem po prostu sobą, a nie je*anym psem, ciężarówką, cysterną, czy Vanem Dieselem. Do murzynów to ja nie należę, zdecydowanie. Raczej bladych niczym ściany wampirów.
- Tsaaa - mruknąłem jedynie z niechęcią, ściągając przez głowę koszulkę. Przemoczony materiał położyłem na grzbiecie konia, niczym jakiś czaprak. Spojrzałem wyczekująco na Akumę, który spojrzał na mnie jak na idiotę.
- O co ci chodzi? - spytał, a ja wzruszyłem ramionami, przybierając obojętną minę.
- Wiesz, będzie ci niewygodnie w mokrym ubraniu. Jak nie chcesz, to luz - powiedziałem jedynie, czekając na jego decyzję jeszcze parę chwil. Prychnął, unosząc wysoko brwi i zakładając ramiona na piersi.
- Czy ty właśnie namawiasz mnie do rozebrania się? - spytał chytrze, a ja przybiłem sobie facepalma. Nie wiem, czy jestem tępy, czy co, ale jak sobie teraz myślę, to to faktycznie tak zabrzmiało.
- Nie było tematu - burknąłem cicho, podziwiając swoją głupotę. Zaśmiał się jedynie, podnosząc dłonie w geście niewinności.
- Jasne, jasne, Romeo. W każdym razie nie, nie ściągam koszulki, bo wtedy to naprawdę umrę z zimna - wytłumaczył, a ja przekręciłem oczyma.
- To tak nie działa, Igarashi - tak, zapamiętałem jego nazwisko. Jest o wiele łatwiejsze od imienia. Ciekawe, czy jego rodzice szukali go w słowniku, czy jak...?
- No i co z tego? - spytał, wyraźnie zirytowany. Prychnąłem jedynie, po czym oboje skierowaliśmy się w stronę powrotną. - Robimy coś jeszcze, czy jak? Bo mieliśmy siedzieć tutaj dłużej, ale cóż... Nie pykło - uśmiechnął się niewinnie. Ta, nie pykło. Ciekawe, dlaczego? Pff.
- Wiesz, to już zależy od ciebie. Mieliśmy iść coś zjeść, no nie? - spytałem, patrząc na niego.
- Serio? Nie przypominam sobie, żebyśmy uzgadniali coś takiego - spojrzałem na niego jeszcze bardziej uważnie. Albo to mi się coś porąbało we łbie, albo faktycznie jednak mieliśmy iść na to jedzenie, a to on próbuje się z niego wymigać. Tylko dlaczego? Może nie lubi tutejszego jedzenia? Albo ma uczulenie? Albo to coś związanego z czymś bardziej osobistym. Gościu jest chudy jak patyk i wątpię, żeby to było spowodowane uczuleniem, brakiem apetytu, czy coś. Być może coś jest nie tak z jego psychiką, zdrowiem, albo portfelem. Nie wykluczam nic. W końcu znamy się od niedawna, więc...
- Aaaa tam, pójdziemy na miasto coś zjeść - oznajmiłem.
- Bo? - spytał, ponownie krzyżując ręce. Ehh, jaki on bywa irytujący! Może dlatego, że jesteś chodzącym szkieletem??? I nic nie jesz???
- Stawiam - oznajmiłem, a on przygryzł wargę, chyba rozważając taką opcję. Zgódź się, noooo... - Pójdziemy na co tylko chcesz, mam ochotę na wszystko - dodałem, chcąc go przekonać.
- No dobra... - zgodził się w końcu, ale z wyraźną niechęcią wypisaną na twarzy.
< Akuma? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz