17 lip 2018

Smiley CD Husky

Spojrzałam się w stronę drzwi. Wiedziałam na pewno, byłam w stu procentach pewna, że to nie ten mężczyzna. Był to ktoś inny. Jego styl chodzenia był inny od tamtego mężczyzny. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął jakiś mężczyzna.
- Więc to ty jesteś tą dziewczyną, która tak bardzo rozzłościła Lucas'a - wziął krzesło i usiadł przede mną. - Jestem kolegą, znajomym, pośrednikiem,... - nie wiedział chyba jak ująć ich znajomość. - ... mniejsza o to. Nazywam się Mischa - uśmiechnął się do mnie.
- Smiley - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- To twoje imię, którego używasz w cyrku. Jakie jest twoje prawdziwe imię? Znasz swoje imię co nie? - spojrzał się, a ja spojrzałam się na niego.
- A-Akane - zawahałam się przez moment, ale przecież nie miałam nic do stracenia.
- Jakie piękne imię. To japońskie imię co nie? - przytaknęłam głową na znak, że ma rację. - Twoje imię oznacza lśniącą czerwień jak się nie mylę... - zamyślił się, a ja nie wiedziałam co mam za bardzo o nim sądzić.
- Masz rację - odpowiedziałam cicho.
Przyglądałam się uważnie chłopakowi. Wyglądał młodziej, może dwa lub rok starszy ode mnie. Po oczach mogłam zobaczyć, że on jest całkowicie inny niż tamten mężczyzna. Jednak nie mogłam od tak o nim myśleć. Każdy może założyć maskę na swoją twarz, aby prawdziwą zakryć.
- Wybacz, chciałbym ci w jakiś sposób pomóc, ale nie chcę narażać swoich bliskich - jego twarz posmutniała. Głowę opuścił, a jego blond włosy opadły. Były takiej samej długości co włosy Vogel'a.
Wyciągnęłam swoją dłoń i pogłaskałam go po głowie.
- Nie martw się mną. Ja się przyzwyczaiłam już do takiego bólu więc nic mi nie będzie - odsunęłam swoją dłoń i uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Wiesz u Lucas jest jakaś kobieta, więc kazał mi się schować tutaj. Przez przypadek usłyszałem jak ładnie śpiewasz, czy mogłabyś zaśpiewać jeszcze raz? - przytaknęłam głową na znak, iż się zgadzam. Trochę ciszej zaczęłam śpiewać tym samym rozmyślając o kobiecie, która przyszła. Albo przyszła w interesach lub przyszła po swój towar. Moje myślenie przerwał Mischa, który narzucił na mnie swoją bluzę. Przerwałam śpiewać. Spojrzałam się zaskoczona na jego twarz.
- Jest zimno tutaj, a twoje ubrania są całkowicie poniszczone - nie wiedziałam w tej chwili co mam zrobić.
- Dziękuję... - wyszeptałam, a on pogłaskał mnie po głowie. Chłopak wyszedł, żegnając się ze mną jak tylko usłyszał dźwięk odpalonego silnika auta. Jego uśmiech był taki ciepły.
Kilka minut później.
Głośne, chaotyczne dźwięki wydawane przez osobę z góry zaczęły zbliżać się w moją stronę. Zupełnie tak jakby stado zwierząt zmierzało w moją stronę, aby mnie staranować. Z uśmiechem na twarzy przyszedł Lucas. Bo tak chyba miał imię. Przynajmniej wywnioskowałam je z rozmowy z tamtym chłopakiem.
- Wybacz mi spóźnienie. Zapewne stęskniłaś się za mną? - chwycił mnie za podbródek tak, aby moja twarz patrzała wprost na niego. - A co to za bluza? - chwycił za nią, a ja zatrzymałam go przed wzięciem jej. - Zapewne Mischa ci ją dał - przyjrzał się dokładnie. - Niech będzie. Skoro to od niego to zatrzymaj jednak zdejmij, aby podczas dawania kary nie ubrudziła się czy też rozdarła - nie rozumiałam kompletnie tego mężczyzny.

<Husky?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz