Obudziłem się w nocy, Shuzo ciągle leżał jako pies w tej samej pozycji. Miałem wrażenie, jakby zszedł z tego świata, a wraz z tą myślą, zacząłem się zastanawiam, jak najlepiej umrzeć.
Podniosłem się z materaca, gdy usłyszałem jakiś hałas. Razem ze mną uniósł się psi łeb, oboje spojrzeliśmy na wyjście, a potem na siebie. Wygramoliłem się spod kołdry i wyjrzałem zza namiotu. Zauważyłem, że ludzie zaczęli wynosić z namiotów, które składali i pakowali na wóz. W tym czasie chłopak wrócił do swojej ludzkiej postaci i stanął za mną.
- Co się dzieje? - zapytał, na co wzruszyłem ramionami.
- Chyba jedziemy dalej - stwierdziłem widząc kolejne pudła składowane do wozu. Shuzo wyszedł z namiotu i podszedł do jednego z pracowników. Widziałem, jak wymienili dwa zdania, mężczyzna skinął głową o towarzysz wrócił.
- Wyjeżdżamy do Avalonu - powiedział. Uniosłem zdziwiony jedną brew, dlaczego nikt nas nie powiadomił?
- Idź się pakuj - ziewnąłem przeciągle. Shuzo skinął głową i skierował się do siebie, by się spakować. Postanowiłem nie być w tyle (chociaż i tak zbyt długo spałem) i zająłem się swoimi rzeczami. Spakowałem ubrania, przedmioty i inne bzdety. Wrzuciłem torby do wolnego czterokołowca i zobaczyłem, że prawie cały plac, który zajmował cyrk, był pusty.
- Lennie, ty jeszcze nie gotów? - usłyszałem znajomy głos, odwróciłem się do Pika, która stał przede mną z gotowością do podróży, wypisana na twarzy.
- Trochę zaspałem - stwierdziłem i ruszyłem zebrać resztę rzeczy i namiot. Shuzo nie był lepszy, koniec końców, to na nas obydwu czekali.
- Zapomnieliście, że wyjeżdżamy? - zapytał Pik, gdy znaleźliśmy się przy reszcie trupy i pracownikach. Nim odpowiedzieliśmy, wozy ruszyły, a my zajęliśmy wygodne miejsca. Nagle zacząłem kaszleć, poczułem zimne dreszcze.
- To chyba po tej zimnej wodzie - powiedziałem do Shuzo.
<Shuzo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz