- Mogę ci pomóc - powiedziałem prostując się i lekko uśmiechając. Drzemka była świetnym pomysłem, chociaż musiałem nastawić budzik, by nie spać do wieczora lub co gorsza, do następnego dnia. - Gdzie go przenieść? - zapytałem, sądząc, że jej instrument jest w środku przyczepy.
- Tutaj. On jest w kiosku - pokiwałem powoli głową.
- To chodźmy. I tak nie mam nic lepszego do roboty - to była prawda. Byłem w tej chwili praktycznie nie potrzebny, wszyscy sobie świetnie radzili z przygotowaniami do jutrzejszego występu, a ponieważ nie występowałem, miałem dzień wolny. Oczywiście muszę obejrzeć występ magika, który mnie w tym czasie zastąpi. Miałam to być nowa dziewczyna, jej imię było zbyt długie, bym mógł je zapamiętać, dlatego porównałem je do najsilniejszej karty - Joker. Podobała mi się jej maska, ale osobiście z nią jeszcze nie rozmawiałem, przez chorobę nie miałem okazji.
- Może przyda nam się ktoś jeszcze? - machnąłem ręką i ruszyłem w kierunku miasta.
- Zapewniam, poradzę sobie - powiedziałem. Dziewczyna przez chwilę nie była przekonana i stała przy swojej przyczepie bez ruchu, ale gdy obserwowała, jak sam podążałem w stronę budynków, podbiegła, wyrównała krok i wskazała drogę.
Dotarliśmy dość szybko do kiosku. Po drodze głównie milczeliśmy, wymieniliśmy parę słów na temat jutrzejszego występu.
- Będziesz miała okazję poznać wszystkich - stwierdziłem.
- Też przyjdziesz? - pokiwałem twierdząco głową.
- Muszę obejrzeć występ magika, który mnie zastępuje.
- Zastępuje?
- Zachorowało mi się na kilka dni, a Pik stwierdził, ze to idealny moment dać się wykazać komuś innemu.
W kiosku dziewczyna od razu wskazała na swój instrument. Pianino normalnych rozmiarów, z czystymi dźwiękami, czarnym kolorem... nie będzie trudno go przenieść. Z fortepianem byłoby gorzej, musiałbym się z nim trochę posiłować.
- Przeniosę go, pod warunkiem, że potem mi coś zagrasz - odezwałem się, okrążając przedmiot. Yin przez chwilę milczała, przyglądając się pianinie, aż skinęła głową. Podeszła do niego i chwyciła za bok, ale kazałem jej go puścić. - Poradzę sobie, idź na zewnątrz - dziewczyna popatrzyła na mnie jak na idiotę i pokręciła głową. Gdy chciała coś powiedzieć, wygoniłem ją z budynku, a po paru minutach sam wyszedłem na zewnątrz. - Możemy iść - ruszyłem w kierunku cyrku. Yin stała w miejscu i mi się przyglądała.
- A pianino? - odwróciłem się do niej.
- Wszystko załatwione, no chodź - uwielbiałem miny, jakie niektórzy stroili. Wiedziałem, że dziewczyna w tej chwili pewnie bierze mnie za wariata, jakiegoś psychola, ale w rzeczywistości, byłem magikiem. Z uśmiechem kierowałem się w stronę domu, gdy Yin niepewnie szła za mną, co jakiś czas się odwracając.
- To... gdzie masz instrument? - zapytała, gdy staliśmy przed jej przyczepą. Zdjąłem teatralnie kapelusz z głowy i się ukłoniłem.
- Magik nie zdradza swych sekretów - nałożyłem kapelusz prostując się. - To gdzie go postawić? - Yin wskazała mi miejsce, a ja kazałem jej zamknąć oczy. Gdy upewniłem się, że nie podgląda, zdjąłem kapelusz i wyjąłem z niego czarny instrument. - Teraz twoja kolej - powiedziałem do niej, prezentując jej przedmiot. Zdjęła ręce z twarzy i wybałuszyła je ze zdziwienia.
<Yin? Szkoła. To wina szkoły...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz