Nagle usłyszałam, jakieś krzyki dochodzące z lasu. Westchnęłam, wiedząc, że nie zasnę dopóki nie sprawdzę co się dzieje. Ziewnęłam, poprawiając się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po namiocie, by poszukać wzrokiem latarki. Było bardzo ciemno, dlatego zapaliłam lampkę, aby rozjaśnić oraz zwiększyć mój zasięg wzroku. Poprawiłam wstążkę, która służyła mi za gumkę do włosów. Nadal ten odcień fioletu mi nie odpowiadał, ale przecież i tak po paru myciach się zmyje. Zabrałam latarkę, leżącą na biurku. Ruszyłam w stronę lasu, starając się być, jak najciszej. Nie chcę nikogo obudzić.
Po tym miejscu pełnym drzew chodziłam już dobrych kilkanaście minut. Nie wiedziałam czy idę w dobrą stronę, lecz nie traciłam nadziei. W sumie... Czemu jestem w lesie, skoro ktoś mógł się już zmyć? Walnęłam się w czoło, bo teraz to sobie uświadomiłam. Miałam już użyć swoich mocy, ale poczułam zapach krwi. Zaniepokoiłam się. Skąd się wziął ten zapach? Podążyłam za wonią, będąc zdaną tylko na mój węch. Po kilku sekundach znalazłam ciało, leżące na ziemi. Krzyknęłam. Wszędzie znajdowała się czerwona ciecz. Ciało miało rozerwany brzuch, gdzie było widać przeróżne organy. Najgorsze, że również one zostały pocięte. Nie mogłam wytrzymać... Zwymiotowałam, opierając się ręką o jedne z drzew.
<Vogel? W końcu dzieje się jakaś akcja! :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz