- Teraz twoja kolej - powiedział, patrząc się z zadowoleniem na moją minę.
Racja, obiecał mi pomóc, pod warunkiem, że potem zagram. Przysunęłam krzesło do pianina i powoli otwarłam klapę. Otworzyłam i zacisnęłam pięści dwa razy i wzięłam głęboki oddech. Nie robiłam tego ze stresu. Chciałam dodać sobie trochę czasu do namysłu. Nie wiedziałam jaki utwór wybrać. Mogłam postawić na coś szybkiego i trudnego, aby pokazać swoje umiejętności, z drugiej strony znałam jednak miłe dla ucha kompozycje, świetne w swej prostocie. Lepiej zaprezentować coś szybkiego, czy wręcz przeciwnie. Wyprostowałam plecy i zdecydowałam się na Westworld Theme - cover na pianino. Pierwsze spokojne dźwięki, potem zaczęły się rozkręcać. Byłam w swoim świecie, czułam muzykę, palce smagały klawisze. Po ponad dwóch minutach utwór dobiegł końca. Wybrzmiały ostatnie nuty. Wróciłam na ziemię. Odwróciłam się do Lenniego.
- Teraz jesteśmy kwita - spojrzałam na chłopaka
- Droga tu trwała dłużej - stwierdził.
- Nie było takiej umowy - pokręciłam głową.
- Cóż trudno - poszedł do drzwi - idę do siebie, do jutra, czy kiedyś - uśmiechnął się i wyszedł.
Westchnęłam, z pianinem zawsze czułam się lepiej. Zagrałam jeszcze jedną, krótką kompozycję, dla własnej przyjemności.
***
Była noc, powinnam była spać, ale nie byłam w stanie. W ciągu dnia przywitałam się z kilkoma osobami, na które się natknęłam, gdy skończyły próbę. Dużo wydarzyło się tego dnia. Leżałam i myślałam nad wszystkim i niczym, do momentu, w którym stwierdziłam, że lepiej będzie mi się gdzieś przejść, może pooglądać gwizdy. Ubrałam się i wyszłam z przyczepy. Powędrowałam do lasu. Wspięłam się na drzewo i wlepiłam swój wzrok w czarne niebo. Widok był idealny, wszystkie gwiazdy, świeciły intensywnym blaskiem. Z moich rozmyślań, wyrwał mnie odgłos kroków. Zdziwiłam się, gdyż należały do Lenniego. Dlaczego chodził po lesie o tam późnej porze? Sama siedziałam na drzewie, ale chłopak wyglądał, jakby miał coś do zrobienia. Czułam to, mimo że było ciemno i jedynie blask księżyca dostarczał szczątki światła, rozszczepionego po chłodnej okolicy. Nie lubiłam wciskać nosa w nie swoje sprawy, ale postanowiłam podążyć za magikiem. Miałam tę przewagę, że on nie mógł mnie usłyszeć. W dodatku mrok nakładał na mnie ciemną płachtę. Mimo że Lennie był czujny i wciąż oglądał się za siebie (co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że zachowuje się dziwnie), nie miał szans wyczuć mojej obecności. Nim dłużej wlekłam się za rudowłosym, profilaktycznie chowając się między drzewami, tym większe było moje poczucie winy. To była jego sprawa, co robi i nic mi do tego być nie powinno. Jednak było już zbyt późno, aby przestać za nim iść. Gdzieś w oddali majaczyła się sylwetka. Z bliższej odległości nadal nie byłam w stanie zobaczyć twarzy tajemniczej, zakapturzonej osoby.
- Czego chcesz? - zapytał Lennie, jego głos wskazywał niechęć.- Przywlokłeś kogoś za sobą - odpowiedział szorstki głos - czuję.
Przywarłam plecami mocniej do pnia drzewa, które było moją osłoną. W co ja się po raz kolejny wplątałam? Nie zaczęłam panikować, myślałam nad wyjściem z sytuacji, ale nie miałam takowego. Najniższa gałąź, na którą mogłabym się wspiąć, była zdecydowanie zbyt wysoko, a przebiegając do innego drzewa, dałabym się wykryć. Cofanie też nie wchodziło w grę. Podejrzana postać i Lennie zaczęli się do mnie zbliżać z przeciwnych stron. Rudowłosy zobaczył mnie, w tym samym momencie, co gość z kapturem. Odwróciłam głowę, patrząc się to na jednego, to na drugiego.
- Przepraszam panów - powiedziałam po chwili ciszy.
<Lennie?> Nie wiem, co się dzieje... Masz tu link do tego utworu Westworld - Main Theme (Piano Solo)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz