Koszmary zniknęły, wysoka gorączka także. Postał tylko suchy nieprzyjemny kaszel, który drapał w gardło i obolały zadek od ciągłego siedzenia lub leżenia. Miałem już dość, chciałem wyjść z tego namiotu. Cieszyłbym się z choroby, gdybym mógł spać, a tak nie było. Mimo, że już nie budziłem się co parę godzin przez okropny sen, to jednak nie potrafiłem zasnąć dłużej, niż na dwie godziny. To było okropne; obolały i zmęczony. A się tylko przeziębiłem! Ucieszyłem się w duchu na widok Shuzo, chociaż na mojej twarzy pojawił się tylko blady uśmiech. Gdy zaprezentował mi swoje "normalne" ubrania, uśmiechnąłem się szeroko.
- Ładnie wyglądasz - powiedziałem zgodnie z prawdą, a na jego twarzy pojawiły się czerwonego rumieńce. Gdy otworzył usta, zapewne po to, by stwierdzić, że lepiej wygląda i czuje się w swoich normalnych ubraniach i podać powód, dla którego nie założył swych kreacji, przerwałem mu. - Naprawdę. Widząc cię w takich ubraniach poprawiłeś mi humor. Nie mam nic do twojego stylu, ale... nie pasuje jakoś do ciebie - na chwilę się zatrzymałem, a potem zaśmiałem. - No dobra, bardzo do ciebie pasuje - zmieniłem zdanie, po czym wstałem i podszedłem do niego. Byłem od niego wyższy o głowę. - Po prostu to miła odmiana widzieć cię w zwyczajnych ciuchach - stwierdziłem w końcu, wiedząc, że nie powiem tego, co chciałem. Nie potrafiłem ubrać w słowa to, że jego strój jest niecodzienny, jakby ciągle szedł do pracy w ten sposób, by nie pomyślał, że nie ma gustu.
- Dzięki - odparł w końcu po chwili ciszy, z lekkim uśmiechem. Musiał mieć lekko zadartą głowę do góry, rzeczywiście bez butów był niższy. Spojrzałem na wyjście z namiotu. Tak bardzo chciałem wyjść...
- A może zamiast do miasta, przejdziemy się? - zaproponowałem.
- Powinieneś jeszcze odpoczywać - ostrzegł, na co pokręciłem głową.
- Mam dość tego odpoczywania - po tych słowach odwróciłem się do niego plecami i podszedłem do swojej półki, w której trzymałem ubrania. - Zimno? - po chwili namysłu Shuzo odpadł, że tak i mam się ciepło ubrać. Gdy to zrobiłem, stałem przed nim z szalikiem, czapką i grubą bluzą. Nagle chłopak wybuchnął śmiechem.
- A dół? - zapytał. Spojrzałem na swoje gołe stopy, gdzie nogi były odziane w pidżamę. Także się zaśmiałem i wróciłem, by się ubrać do końca. - Jesteś pewny, że to ci nie zaszkodzi? Za ładnej pogody to nie ma - stwierdził, ale ja pokręciłem głową. Stanąłem przed nim ubrany od stóp do głowy.
- Powiem to inaczej - zacząłem. - Cztery litery tak bardzo mi zdrętwiały, że ktoś musi mnie rozmasować, albo muszę to rozchodzić. Tak więc... co wolisz zrobić? - zapytałem wpatrując się w jego dużo oczka.
<Shuzo? Wybacz, że tak późno>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz