Gdy Vivi zostawił go we własnej przyczepie, Robin spędził w niej jeszcze trochę czasu. Oglądał przedmioty, wcale nie myśląc o tym, że może coś zbić, zepsuć. Chciał skorzystać z tego, że został sam, bez żadnego zadania i nie owinięty bandażem, który okazał się dość kłopotliwy. Jednak gdy zrobiło się ciemno, a jego przyjaciółka poleciała do swojego gniazda, by odpocząć, Robin wyszedł z przyczepy i skierował się do lasu. Zrezygnował z dwóch nóg, kucnął i na czworaka ruszył w głąb natury. Noc była ciepła, jak na zimę, jednak niebo było całkowicie zachmurzone, nie było widać żadnych gwiazd, dlatego wybrał się do jaskini swego najlepszego przyjaciela niedźwiedzia, który aktualnie przebywał w stanie snu zimowego. Do jaskini dotarł bardzo szybko, znał skróty, które potrafiły skrócić drogę nawet o godzinę. Potem wlazł do ciemnej groty i ułożył się blisko swego przyjaciela, który oddawał mu swe ciepło.
*
Obudził go świergot ptaków, gdyż promienie słońca nie docierały do miejsca jego spoczynku. Rozciągnął się i poprawił ubranie, które dostał od Pika, gdy przyszła zima: bluza i spodnie. Mimo to nie miał butów, ale już dawno przestał odczuwać zimno. Pik uważał, że Robin nie jest zwykłym człowiekiem, skoro przez nie wiadomo ile lat, mógł spędzać srogie zimy w lesie, praktycznie ubrany jak na lato. Jednak Robin tego nie zrozumiał: pojęcia "normalny" kontra "magiczny" były mu obce, albo przynajmniej o nich zapomniał.
Wyszedł z jaskini i postanowił się przejść, nim pójdzie do cyrku. Będąc na ścieżce, usłyszał czyjś głos, który go wołał. Odwrócił głowę w bok, podniósł wzrok i zobaczył wiszącego do góry nogami chłopaka, którego wczoraj poznał. Robin przechylił głowę w bok i się uśmiechnął. Jego noga utknęła mu w dziupli, co było bardzo zabawne.
- Dlaczego trzymasz nogę w norze wiewiórek? Jak się obudzą, pogryzą cię - zauważył chłopiec, który do niego podszedł. Dzięki temu, że wiedział o przemianie Vivi w lisa, jego dystans do człowieka się zmniejszył, mimo to nie chciał go tykać w ludzkiej formie.
- Po prostu spanie na drzewie nie było wygodne... Pomożesz? - Robin przez chwilę milczał. Nie dotknie go.
- Musisz się zamienić w lisa - poprosił. Vivi przekręcił oczami, ale po chwili wykonał polecenie. Teraz biały lisek zwisał do góry nogami z łapą w dziupli. Robin szybko i praktycznie bezszelestnie wdrapał się na drzewo, po czym wyciągnął zaklinowaną kończynę. Posadził lisa na drzewie i gdy mieli już schodzić, z dziupli wyszła wiewiórka. Odezwała się, Robin odpowiedział jej w wiewiórczym języku, a towarzysz obok tylko się przyglądał. - Mówi, że miała już zamiar ci odgryźć palce, gdy nagle stopa przemieniła się w łapę - przetłumaczył.
<Vivi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz