- Och Rose, Rose. Niech to zostanie między nami. Nie pragnę żadnego rozgłosu.- powiedział, jakby chciał mnie ostrzec przed samym sobą. Nadal pamiętałam, jak mi groził, jeśli z nim będę rozmawiała. Chyba o tym zapomniał, bo sam tego nie przestrzega. Westchnęłam. Nie będę histeryzować, czy co. Na początku byłam zdziwiona, że ten Egoista, który sam sobie w lesie nie może poradzić jest prawowitym władcą w Luksemburgu. Brakuje mu zaradności.
-Jak nie chcesz to nic nie powiem- odpowiedziałam, starając się zabrzmieć obojętnie. Nie mam zamiaru mieć z nim nic wspólnego. Nawet nie odczuwam radości tak, jak przy każdej poznanej tajemnicy. Usłyszałam, jak powoli Cal odchodzi w swoją stronę. Nie może mnie tak zostawić. Tym bardziej, że nie wiem, gdzie do końca jest mój namiot. Straciłam poczucie orientacji, po tym jak Egoista mnie okrążał.
-Zaczekaj!- krzyknęłam, wymachując rękami. Nie chcę sama próbować jeszcze się wywrócę, coś zrobię i czeka mnie pielęgniarz. Nie mam najmniejszej ochoty tam wracać, po tym, jak mnie zabrał na jakieś wielkie pole z ruinami.
-Co chcesz?- zapytał, wyraźnie zdenerwowany.
-Musisz mi pomóc...
-W czym, niby mam pomagać. Za co?
Jak on śmiał!? Za co? Chyba naprawdę chce, żebym wykrzyczała, jak on nago leżał w lesie i chciał, abym mu przyniosła jakieś ubrania, aż na samo wspomnienie się lekko uśmiechnęłam.
-Niech będzie...- rzekł zrezygnowany, powoli do mnie podchodząc.
-Możesz mnie zaprowadzić do mojego namiotu? Kompletnie nic nie widzę...
<Cal? Vivi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz