Mężczyzna wyszedł widocznie niezadowolony. Z jakiego powodu miał się zajmować tym małym dzikusem. No cóż coś jednak ustalił z Pikiem... Musiał jeszcze wyjść po leki i zrobić parę innych sprawunków. Jak miał to zrobić z dzieciakiem pałętającym się pod nogami. No cóż, był za niego odpowiedzialny i nie było już odwrotu. Po drodze zajrzał jeszcze do Cal'a, książę jeszcze słodko spał. Po chwili przypomniał sobie, że wcale nie zabrał ze sobą pieniędzy. A więc musiał się wrócić do przyczepy. Gdy wszedł do środka z zaskoczeniem zauważył stertę bandaży na ziemi. Kucnął niezadowolony zaczynając zbierać biały materiał.
- I gdzie on się zaś podział...
Przerwał mu krzyk i sterta bandaży odskoczyła.
- Aaaah no proszę znalazł się. - Podniósł się. - No już spokojnie. Nie płacz... Jakoś to naprawimy - Starał się mówić łagodnie powoli sięgając po bandaże.
Gdy znowu już prawie chwycił materiał, owinięty bandażami chłopak się odsunął. Brunet przygryzł wargę. Tak z tego nic nie wyjdzie, a więc co teraz. Zrobił krok w tył.
- Wiesz, jeżeli nie dasz mi sobie pomóc, to cię tak zostawię, a muszę zaraz wyjść.
Dobrze wiedział, że słowa nie podziałają na małego dzikusa. Więc nie zostało mi nic innego niż... Pstryknął palcami, a jego sylwetkę zakryła mgła. Gdy się rozwiała, w miejscu w którym przed chwilą stał mężczyzna, był lis ze srebrzystą sierścią. Otrząsnął się po czym zbliżył się do bandaży i nie specjalnie się śpiesząc zaczął je z minimalnym wysiłkiem rozrywać.
Gdy skończył wycofał się na drugi koniec pomieszczenia i usiadł obserwując Robina, który powoli się podniósł.
- No widzisz, da się. - Wskoczył na krzesło i chwycił portfel po czym zeskoczył znowu na ziemię kierując się do wyjścia.
- To musisz iść ze mną po tym co zobaczyłem, wolę ciebie nie zostawiać samego...
Pokiwał głową i po chwili wyszedł z nim. Na zewnątrz mężczyzna już czekał na niego w swojej bardziej ludzkiej formie.
- No to co. Idziemy! Tylko proszę cię, zachowuj się jakoś...
Chłopak zamrugał i skinął głową.
- - - - - - - - - - - - - - - -
Po paru godzinach w mieście, Vivi się zatrzymał i rozglądnął.
- Hmm. Teraz pytanie czy o niczym nie zapomniałem. - Zamyślony spojrzał na chłopaka po czym usiadł na moście. - Może ty mnie olśnisz hm? Jakoś mało mówisz... Co jest, połknąłeś język, a może jestem zwyczajnie niesympatyczny. - Postawił torbę na ziemię i moment później na barierce siedział lis. - Słyszałem, że lubisz zwierzęta, może tak jest lepiej.
Wskoczył na głowę chłopaczka.
(Robin?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz