- Nie do końca mogę powiedzieć, że jest skończona. Dość dużo już przy niej zrobiłem. Jednak równie dużo jej brakuje do końca. - stwierdziłem. Chociaż i tak się zacząłem nad tym zastanawiać. Sam już nie wiem, na jakim to stoi etapie. Chłopak, słysząc odpowiedź, skinął głową. - W sumie pewnie dzisiaj się jeszcze nią zajmę, a wieczorem porządnie się wyśpię. Skoro już o tym mowa. Powinieneś się jeszcze trochę przespać. Ciągle mi tu ziewasz. - spojrzałem na przyjaciela, który już znalazł ubrania.
- Po prostu lubię dłużej pospać. Jednak skoro już wstałem. To po co mam się znowu kłaść?
- W sumie masz rację. Nie opłaca się. - pokiwałem głową. Lennie zajął się przebieraniem. Ja natomiast nie miałem co robić poza czekaniem na niego. Usiadłem sobie na łóżku. Po paru chwilach mój wzrok spoczął na jego magicznym kapeluszu. Od razu miałem wielką ochotę go dotknąć. Jednak wiedziałem też, że nie powinienem tego robić. Już delikatnie wyciąłem rękę w tamtą stronę. Potem znowu ją opuściłem. Potworzyłem to z pięć razy, a potem odwróciłem głowę od kapelusza. W myślach zacząłem sobie powtarzać, że go nie dotknę, nawet na niego nie spojrzę. Przez chwilę działało. Później już nie mogłem się oprzeć. To jest takie ciekawe nakrycie głowy. Zmieniłem się w pieska i podszedłem do kapelusza. Oglądnąłem go z każdej strony. Następnie szturchnąłem łapką, a potem go obróciłem i zajrzałem do wnętrza. Dosłownie wsadziłem do niego głowę. Było ciemno. Czego ja się mogłem innego spodziewać? W sumie sądziłem, że może mnie wciągnąć jakaś czarna dziura czy coś w tym stylu. Po paru chwilach wśród tych ciemności usłyszałem syczenie. Dość zaniepokojony od razu wyciągnąłem głowę z tego kapelusza. Może się przesłyszałem? Chwilę stałem na łóżku, nasłuchując. Cisza... Widocznie tak. Znowu spojrzałem na ten magiczny element garderoby. Z nim też było wszystko w porządku. Tak jeszcze dla pewności pacnąłem ostrożnie go łapką. Kapelutek tym razem niestety spadł z łóżka na ziemię. Zeskoczyłem na dół od razu. Zmieniłem się w człowieka i wyciągnąłem po niego rękę. Od razu na luzie go podniosłem.
- Hej Lennie. Mogę spróbować coś wyciągnąć z twojego kapelusza? - spytałem, już szykując rękę, więc niestety nie poczekałem na odpowiedź chłopaka. Od razu tego pożałowałem. Wyciągnąłem z niego węża. Trzymałem gołą ręką długiego, oślizgłego węża... Trzymałem w ręce węża! Momentalnie zacząłem panikować. Szybko z krzykiem puściłem i kapelusz i węża na ziemię, a sam wlazłem na łóżko. Serce waliło mi jak oszalałe. Miałem łzy w oczach, coraz ciężej mi się oddychało.
- Weź go! Weź stąd. Zabij, pozbądź się! Błagam! - krzyczałem do magika, gapiąc się na zimnego gada osłupiałym wzrokiem. Był na ziemi. Nie miałem, jak zwiać. Od razu wtedy mnie dorwie. Wycofałem się w sam tył łóżka, a moje ręce zaczęły drżeć. A co jak mnie teraz dorwie?! Ja nie chcę umierać!
(Lennie~? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz