Nie chciałem w to uwierzyć. Znowu to się stało. Gdy chłopak zniknął w tłumie, ocknąłem się z transu i ruszyłem za nim. Ciężko mi było się przecisnąć, czułem się zbity z tropu, nie wiedziałem co robić. Miałem po prostu ochotę uderzyć go w łeb i odzyskać przyjaciela, ale najpierw musiałem go znaleźć. Niestety gdy mi się to udało, okazało się, że zadarł z gliną. Czy jego drugie wcielenie na prawdę było tak głupie i wredny, by kłócić się ze stróżem prawa? Obok nich zobaczyłem chłopca, miał założone dłonie na krzyż, czerwoną twarz i wyglądał, jakby zaraz miał się popłakać. Szybko do nich podbiegłem, ale nim znalazłem się przy nich, Shuzo uciekł. Gliniarz zaczął krzyczeć w jego stronę, trzymając także swój nos, w który oberwał. Złapałem dzieciaka za ramię, nim i ten zdołał gdzieś uciec.
- Zna pan go? - usłyszałem ostry głos kierowany w moim kierunku.
- Tak. Bardzo za niego przepraszam – zacząłem, rezygnując z tłumaczenia, co mu się stało. Raczej nie każdy uwierzy w dwie osobowości, chociaż jest to możliwe. A tym bardziej zdenerwowany policjant, któremu złamano nos. Nie wiedziałem nawet, że Shuzo ma tyle siły. - Zajmę się nim, proszę pójść do lekarza – poradziłem, widząc strużkę krwi spływającą po jego wąsach. Policjant zmarszczył brwi, ale nie wyglądał na takiego, który chciałby się w tej sprawie kłócić. Dał mi pouczenie i powiedział, że następnym razem mnie nie puści, bo w końcu ktoś musi odpowiedzieć za nie ład. Gdy odszedł, spojrzałem na chłopca, który zaczął płakać. Wziąłem go na ręce, ten mnie objął.
- Nie chciałem go kopnąć, ale był taki nie miły! - zaczął tłumaczył. Głaskałem go po plecach, kompletnie nie mając pojęcia, jak go rozweselić. Przy okazji ruszyłem w kierunku, w którym uciekł Shuzo.
- Ja wiem, nie płacz już mały. Shuzo ma mały problem, którego nie wiemy jak rozwiązać – wytłumaczyłem jako tako, co się z nim działo. Yuto wytarł oczy i popatrzył na mnie.
- Mama mówi, że zawsze jest rozwiązanie – nadymał policzki.
- Na pewno, ale niektóre bardzo ciężko znaleźć.
- Jak moją mamę – znowu zaczął płakać, a ja czułem już mokre plecy od jego łez. Zdążyłem obejść cały festyn, a chłopaka nie znalazłem. Zmęczony usiadłem na ławce.
- Widzisz, teraz oboje się zgubili, ale nie martw się – posadził małego obok siebie. - Znajdziemy ich, w końcu nie mogli się rozpłynąć w powietrzu – by chociaż trochę polepszyć mu humor, dałem mu pluszaka, którego ciągle niosłem w drugiem ręce. Yuto go przytulił i pociągnął nosem. - Nie wiem jak, ale ich znajdziemy – dodałem szeptem. - A teraz co powiesz na strzelające gumy? - zaproponowałem. Chłopczyk w odpowiedzi skinął powoli głową. - Zostań tu, zaraz wrócę – wstałem i podszedłem do budki stojącej parę metrów ode mnie. Jednak kiedy poprosiłem o jedną paczuszkę gum, zauważyłem małego, żółtego pieska, leżącego przy ścianie. Nie odrywałem wzroku od zwierzęcia, póki nie kupiłem gum i nie schowałem ich do kieszeni. Wtedy szybko podbiegłem pod ścianę i chwyciłem Shuzo, podnosząc go do góry. Ten momentalnie zaczął się wyrywać, a kiedy złapał ze mną kontakt wzrokowy, zamienił się w człowieka. Odstawiłem go na ziemię.
- Znalazł się! - Yuto nas zobaczył i przybiegł. Jednak gdy spotkał się z zimnym spojrzeniem chłopaka, schował się za mną.
- Mógłbyś chociaż nie znikać przy pierwszej lepszej okazji – mruknąłem nie ukrywając złości.
- Odwal się – popchnął mnie i wyminął. Nie zrobił wielu kroków. Zaraz cała nasza trójka odwróciła głowy w kierunku jednej osoby.
- Shuzo! - był to mężczyzna, którego chłopak wcześniej znokautował patelnią i schował do szafy.
<Shuzo? DRAMA>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz