Odzianym w czerń demon uderzył w drzewo. Wytarł stróżkę czarnej cieczy, która zaczęła mu ciec w wargi. - Co ci tak na nim zależy?! To tylko zwykły śmiertelnik!
Vivi jedynie przewrócił oczami, pomagając Robinowi wstać.
- Już jest w porządku nic ci się nie stanie. Nie trzęś się już tak — Zaśmiał się, widząc przerażoną minę chłopca. Robin chwycił go za rękę drżąc.
- B...bardzo dziękuję - Chłopak z lisimi ogonami poczochrał Davida po głowie. - Nie dziękuj, naprawdę nie ma za co. - Przeciągnął się. - Aaa teraz pomykaj już, ja mam tu jeszcze pewną sprawę do załatwienia —Zerknął za siebie na czarnowłosego, przy tym popychając Robina w stronę reszty namiotów. Białowłosy próbował się zaprzeć nogami.
- Nigdzie n...nie idę! - Oznajmił nadal delikatnie drżącym głosem.
- Oj idziesz, idziesz to sprawy dorosłych - rzegadując się z chłopaczkiem Vivienne nie zauważył, niebezpiecznego błysku, który pojawił się w oczach drugiego demona. Przeważnie nie czuł on żadnych emocji, lecz to, co widział, przelało czarę goryczy. Tylko raz pałał do kogoś taką nienawiścią, tylko raz czuł tak palące pragnienie zemsty... Jak on mógł! Dlaczego preferował tego człowieka, przecież to był JEGO mentor. Jakim prawem uznał tego śmiertelnika za równego. Nie! Lepszego od niego. W mgnieniu oka podjął decyzję, chłopaka trzeba było się pozbyć. Nikt nie zauważył momentu, w którym czarne ostrze przebiło ramię chłopca. Zorientowali się dopiero po fakcie. Nic nie zdradziło zamiaru młodego demona stojącego za nimi. David się zachwiał, przerażony spoglądając na dziurę w ramieniu. Drżącą ręką chwycił ramię i się zachwiał. Vivi zdążył jedynie wyciągnąć rękę, jednak chłopak już leżał na ziemi. Szkarłatna krew pokryła trawę, na której leżał, mieszając się z wodą. Chłopak z parą uszu z niechęcią odwrócił się do sprawcy.
- I co? Jesteś zadowolony? - Wycedził, zirytowany kładąc uszka po sobie. Nie otrzymał jednak odpowiedzi na swoje pytanie.
- Zapomniałem, jakimi oni są kruchymi istotami... I jak widzisz, twoje nowe ZWIERZĄTKO się wykrwawia... Lepiej się nim zajmij... - Odwrócił się na pięcie i zniknął w mroku.
*
Brunet ostrożnie zmienił okład i westchnął, wpatrując się w nieprzytomnego młodzieńca. Leżał w ten sposób, przez ostatni tydzień i nic nie świadczyło o tym, że się kiedykolwiek obudzi. Starał się tym nie przejmować, przecież ludzie ciągle umierają, nawet, teraz gdy tutaj siedzi. Spojrzał na opatrunek, który zakrywał ranę. Jeszcze nie było potrzeby, by go zmieniać. Wstał i stanął przed oknem. Wszystko już mniej więcej wróciło do normalnego porządku, jedynie wytłumaczenie kontuzji Robina sprawiło drobny kłopot. Przeczesał włosy palcami. Jego uszy nagle drgnęły, w momencie, gdy za sobą usłyszał skrzypnięcie. Odwrócił się, spoglądając w stronę łóżka i oniemiał. Robin spojrzał na niego, mrugając, po czym się rozejrzał.
- Co się stało? - Wymamrotał, przecierając oko.
- Mieliśmy niemiłe spotkanie z moją przeszłością. - Kucnął przy nim, machając ogonami. - Ale już jest dobrze, skoro się obudziłeś. - Oznajmił wesoło. - A ja już myślałem, że to twój koniec.
David zdziwiony spojrzał na bruneta ze srebrnymi uszami.
- Kim był ten... Nie czym było to coś?
- Demonem Robinku, demonem... - Jego oczy na moment rozbłysły. - Ale już się nie ma czego obawiać. Jesteś już bezpieczny.
- Ale czego on od ciebie chciał? I dlaczego mnie - Urwał, a jego ręka podświadomie powędrowała do opatrunku na ramieniu.
- Czego chciał...? To bardzo długa historia. Znałem go już wcześniej, jeszcze przed jego śmiercią. Gdy się spotkaliśmy, chciał się zemścić na grupie rzezimieszków, którzy zamordowali jego przyjaciół. Zaoferowałem mu pomoc. I cóż mogę powiedzieć, chyba go zepsułem. Może jednak traktowałem go zbyt brutalnie. - Podniósł się zamyślony. - No dobrze coś potrzebujesz?
(Robin?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz