12 sie 2019

Ozyrys CD Powder

Było mi okropnie głupio, kiedy Riddle się upomniał o swoje stoisko. Chciałem się zapaść pod ziemie, właśnie zniszczyłem coś, co należało w pewnym sensie do niego… a teraz nie mógł pracować. Miałem nadzieje jak najszybciej skończyć budowę nowego teatrzyku i mieć to za sobą. Cieszyłem się, że chłopak zgodził się na moją pomoc, nie mam pojęcia jak długo bym starał się go przekonać do tego, miałem tylko nadzieje, że będzie mnie instruował, czego chce, co przynieść i co zrobić, bo na budowaniu czegokolwiek z desek miałem tak samo opanowane, jak szycie z zawiązanymi rękami. Słysząc o belkach, pokiwałem głową i podszedłem do nich. Wziąłem dwie do rąk i przyniosłem do chłopaka, który zaczął je przycinać. Ja je tylko trzymałem, aby nigdzie nie uciekły, czy przypadkiem go nie uderzyły. Samo przycinanie, mierzenie i dopasowanie desek nie było trudne i nie zajęło dużo czasu. Powder najwidoczniej podobne konstrukcje miał dobrze opanowane, ponieważ z łatwością wskazywał, które deski tniemy i gdzie one miały być. Kiedy wszystko było gotowe do montażu, było po południu. Na chwilę usiedliśmy, aby odpocząć. Chłopak na chwilę poszedł do bufetu po coś do picia, a kiedy wrócił, ja tępo gapiłem się w pociachane deski, siedząc po turecku na ziemi. Powder podał mi puszkę zimnego napoju, podziękowałem i się trochę napiłem.
- Więc jak ci się tu podoba? - zapytał, przerywając trwającą ciszę. Zerknąłem na niego, a potem wbiłem wzrok w puszkę.
- Jest tu miło – odpowiedziałem i znowu zapanowała krótka cisza.
Starając się, aby ta rozmowa nie skończyła się tak szybko, postarałem się o delikatny uśmiech i dodałem:
- Chociaż jeszcze się nie przyzwyczaiłem do tych wszystkich atrakcji. Jest ich tak dużo – zerknąłem na chłopaka, który miło się uśmiechał i mnie słuchał.
- Racja. Wszystko, czego dusza zabraknie – skinąłem głową. Na nic więcej się nie zdałem. - Występujesz na scenie? - pokręciłem głową.
- Jeszcze nie, nie jestem gotów - „nie nadaje się” pomyślałem w głowie i wypiłem kolejnego łyka, gazowanego napoju o smaku pomarańczy.
- A czym się zajmujesz? - przełknąłem ślinę, nie lubiłem, kiedy ludzie zadawali mi to pytanie. „Podpalam wszystko, co można.”
- Jestem takim ognistym magikiem.
- Naprawdę? - zerknąłem na niego, zobaczyłem ciekawość na jego twarzy. Niepewnie pokiwałem głową. - Może pokazałbyś mi, co umiesz? - otworzyłem szerzej oczy ze strachu i pokręciłem głową. - Ale nie tu – zaśmiał się. - Może nad jeziorem? - zaproponował. Wbiłem wzrok w ziemie. Z jednej strony nie chciałem ryzykować, że go poparzę, ale z drugiej nie chciałem tak szybko kończyć znajomości. Po za tym miejsce wypowiedziane przed niego, było dla mnie idealne.
- Jak skończymy – zgodziłem się w końcu. Powder pokiwał głową. Po chwili wróciliśmy do pracy, zaczynając tworzyć z desek drewnianą budkę. Potem wystarczy ją pomalować, dorobić ładne dekorację i można wystawić. A potem zacznę się stresować…
Kiedy przed nami stała całkiem ładny drewniany teatrzyk, zacząłem się czuć lepiej. Mogłem pomóc naprawić to, co zniszczyłem, a rzadko to się zdarza, ponieważ albo nie mam tyle odwagi, by się przyznać, albo nie chcą mojej pomocy, bym przypadkiem ponownie czegoś nie zepsuł. Przyznam, dość bolesne, ale trochę prawdy w tym było, nawet niosąc belki do cięcia strasznie się bałem, że coś potrącę, albo przy przytrzymywaniu ich, aby chłopak mógł wbić gwoździe, miałem wrażenie, ze zaraz go przypadkiem popchnę, a on uderzy siebie młotkiem. Nie mam pojęcia jak wytrzymałem, ale chłopak emanował przyjazną energią i kiedy był skupiony na pracy, wcale się nie stresowałem, a ręce mi nie drżały. 
Powder poszedł po farby, a ja po pędzle. Spotkaliśmy się w małym warsztacie, w którym zaczęliśmy malować deski. Wszystko szło bardzo sprawnie, kremowy kolorek farbował nasze dzieło bez przeszkód, kiedy robiąc krok w bok, przypadkowo wszedłem w puszkę farby. Spojrzałem w dół i zrobiłem się cały czerwony ze wstydu, kiedy chłopak to zobaczył. Kiedy chciałem w pośpiechu wyciągnąć stopę, ta zahaczyła jeszcze o rączkę. Wywróciłem puszkę farby i przy okazji upadłem na tyłek, wpadając do czerwonej, którą mieliśmy malować detale. Chociaż tej nie wywaliłem, to całe siedzenie miałem czerwone. Myślałem, że zaraz spalę się ze wstydu, nawet odezwać się nie mogłem.

<Powder?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz