Nie mogłem w to uwierzyć, ale moja zła strona rzeczywiście jest zdolna do wszystkiego. Chciałem się zapaść pod ziemię ze wstydu. Czułem rosnące rumieńce na policzkach, w którymś momencie cała moja twarz była czerwona. A gdy Lennie mnie przytulił, myślałem, że tam zejdę na zawał. Poza tym tego się w ogóle nie spodziewałem. Szkoda, że tak szybko mnie puścił...
- To... To się cieszę. - na mojej twarzy pojawił się niepewny uśmiech, a potem od razu wróciłem do układania ciuchów w szafie.
- Zobaczymy się w bufecie. - oznajmił Lennie, a potem już wyszedł. Zostawiając mnie samego, z moimi dziwnymi myślami. Miałem takie dziwne przeczucie, że nie powiedział im wszystkiego, ale to przecież niemożliwe. Nie zrobiłby tego... Przynajmniej tak myślę.
Gdy tylko się przebrałem w swoje standardowe ubranie, usiadłem w spokoju na łóżku i wziąłem parę głębokich wdechów. Zdecydowanie już nie mam ochoty na rozmyślanie o tym, co się stało. I tak tego już nie zmienię. Poza tym zawsze mogło być gorzej. Nie mam też ochoty na nic. Wszystko jest takie wyczerpujące. Sam nie wiem, gdzie się podział mój zapał do pracy i chęć do robienia czegokolwiek. Koniec z końców się podniosłem z szerokim uśmiechem na twarzy. Wszystko wróci do normy prędzej czy później. Od razu też ruszyłem do bufetu do mojego kochanego Lennie'go. Już zdążyłem się za nim stęsknić, a gdy tylko wyszedłem do środka, on już siedział przy jednym ze stolików. Po paru chwilach totalnie szczęśliwy usiadłem naprzeciwko niego z samą herbatą. Niestety w ogóle nie mam ochoty na jedzenie. Ciągle coś mi się dzieje dziwnego w żołądku.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? - tak spytałemby w ogóle zacząć jakąś rozmowę, przy okazji też upiłem łyczka swojej herbaty. Magik po dłuższym zastanowieniu pokręcił głową. Jadł już śniadanie, więc miał tak śmiesznie rozciągnięte policzki, jak jakiś chomik, ale nie zamierzałem się śmiać. Tak to już w końcu jest, gdy ma się napchaną buzię. U dzieci wygląda to bardzo uroczo. Aż pomyślałem o małym Yutusiu albo o moich braciszkach. Ciekawe, co u nich. W sumie pewnie mają się bardzo dobrze i niczego im nie brakuje. Poza tym i tak już są dorośli. Westchnąłem cicho i znów napiłem się herbaty, a potem odstawiłem kubek na stolik. - Ja też nie. - stwierdziłem w końcu i rozejrzałem się po bufecie. Nic się nie działo. Wszyscy byli szczęśliwi i spokojnie rozmawiali lub spożywali śniadanie. Pochłonięty własnymi myślami znów wziąłem szklankę do ręki, dalej rozglądając się po bufecie. Już miałem wziąć kolejnego łyka mojej herbatki, gdy nagle zamiast smaku herbaty w ustach poczułem.... Kakao? Od razu zszokowany tym doznaniem się oplułem, a potem już po fakcie zrozumiałem, że przez przypadek wziąłem do ręki kubek Lennie'go. - Heh... Ups. - uśmiechnąłem się niepewnie, patrząc w dół na swój opluty niebieski płaszcz. To i tak nie był koniec. Nie dość, że było mi głupio przez tę pomyłkę, to jeszcze zacząłem potem przepraszać Lenniego tak, jakbym co najmniej zabił jego matkę. Nie wiem, co mi odwaliło. To wszystko przez tego kaca na stówę.
Potem już byłem w pełni przekonany, że nic już głupiego nie zrobię. W końcu poszedłem sam się przebrać. Normalnie wszedłem do namiotu, otworzyłem szafę i zacząłem szukać jakiejś zwykłej bluzy. W końcu zlokalizowałem tą idealną na najwyższej półce w szafie. Sięgnąłem w górę. Niestety byłem trochę za niski. Stanąłem na palcach. Dalej nie mogłem dosięgnąć. Podskoczyłem. Też się nie udało. Koniec z końców położyłem stopę na spodzie szafy, a jedną ręką złapałem się jakiejś półki wyżej, a drugą wolną ręką sięgnąłem po bluzę. Nie mogłem jej wyciągnąć spod paru innych bluzek, więc pomogłem sobie drugą ręką, przez co straciłem w końcu równowagę i zacząłem spadać do tyłu. Już zacisnąłem oczy, gotowy na uderzenie w ziemię. Jednak ta chwila nie nadeszła. Ktoś mnie złapał. Gdy tylko otworzyłem oczy, zobaczyłem twarz Lennie'go, który zdążył mnie złapać w ostatniej chwili.
- Gdzie lecisz? - spytał rozbawiony, a ja wpatrywałem się w jego fiołkowe oczy zauroczony, ściskając w rękach bluzę.
- Ale ciacho... - powiedziałem do siebie na głos i westchnąłem zauroczony. - Znaczy nie... Nie jesteś wcale.... W sensie jesteś gorący, ale nie ładny. Znaczy się, wiesz, jak to ciastka mają. Nie mówię, że wyglądasz jak ciastko. Kto by chciał mieć lukier na całej twarzy... Ale nie wszystkie ciastka mają lukier... Mają różne rzeczy. Nie mówię, że tobie czegoś brakuje. Jesteś cudowną mordką, tylko że... Nie no to jakieś dziwne. - zawstydzony zakryłem sobie twarz bluzą. - Gadam same głupoty... Przepraszam. - wymruczałem spod tej bluzy.
(Lennie~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz