Chcesz dobić targu, udajesz się więc na północ, do miejsca, w którym ląd się kończy i dalej już iść nie możesz. Stoisz na skalistej skarpie, zwrócony w stronę morza, patrzysz, jak fale roztrzaskują się o brzegi ogromnej wyspy o czarnych i poszarpanych brzegach. To był właśnie twój cel. Być może spotykasz kogoś z miejscowych i płacisz mu, by pomógł ci znaleźć łódź i miejsce, gdzie bezpiecznie mógłbyś spuścić ją na wodę. Walczysz z falami. W jakiś sposób udaje ci się pokonać ten kawał morza, które ma tu barwę najzwyklejszego kamienia. Jesteś przemoknięty i wyczerpany. Już zaczynasz żałować swojej decyzji, jednak udaje ci się wykrzesać odrobinę siły, by móc się wspiąć na gniewne urwisko.
Drżący i zmęczony idziesz przed siebie i znajdujesz półksiężycowaty skrawek zieleni, jedyny na całej wyspie. Kierujesz się w stronę kręgu kamieni, który się na nim znajduję. Pragnienie zaczyna płonąć w twoim śmiertelnym sercu niczym słońce na bezchmurnym niebie. Przybywasz tu tak samo, jak wielu innych przed tobą - stroskanych, samotnych i chorych z chciwości. Tysiąc rozpaczliwych życzeń, wypowiedzianych na tej ziemi, ostatecznie sprowadza się do jednego.
Za nim jednak zdążysz otworzyć usta i przemówić. Za nim oddasz duszę za zaspokojenie pragnienia, które zresztą masz jasno wypisane na twarzy, zaczekaj....
- Bo ja przyjaciół w zaświatach mam.
"On przyjaciół w zaświatach ma" odpowiedziało echo wraz z mocnym podmuchem wiatru. Zaskakuje cię makabryczna oraz ponura poświata i nagle orientujesz się, że stoisz przed otwartymi drzwiami w zwykłej szarej kamienicy.
- Siądź więc za tym stołem, rozluźnij się, a ja zrobię to, co chcesz. - odezwała się postać w ciemnym płaszczu, wciągając cię do środka.
- Rzucę na ciebie zaklęcie. - przemówiła kolejna osoba przy stole uwodzicielskim kobiecym głosem. - I będziesz cały mój. - zaśmiała się cicho, przyglądając się twojej niewinnej buźce i bawiąc się swoimi kręconymi rudymi włosami, które wystawały spod jej czarnego kapelusza.
- Poznam twoją przyszłość, mogę nawet zmienić ją. - kontynuował demon, który zaciągnął cię do stołu.
- Przyjdzie czas. - oznajmił kolejny osobnik przy stole z ogromną szramą przechodzącą przez oko i czarną czupryną na głowie.
- Zaufaj mi. - usłyszałeś wraz z syczeniem najprawdziwszego węża, była to postać, stojąca tuż przy tobie. Nie patrz mu lepiej w oczy. Powiadają, że z łatwością może zahipnotyzować człowieka spojrzeniem, a ty nie po to się tutaj znalazłeś. Wiem, że już na pewno ciarki cię przeszły. Po twojej głowie też na pewno krąży wiele pytań, ale na razie siedź cicho.
- Zajrzę głęboko w twoje serce i dusze. - oświadczyła zakapturzona postać, która zasiadła centralnie naprzeciwko ciebie. Przyjrzyj się jego dłonią. Ciągle coś czarnego spływa mu po palcach. Dziwne nie? Oczywiście pewnie wciąż nie wiesz, co próbuje ci przekazać. Za nim zdążyłeś spojrzeć na te dziwne dłonie, twoją uwagę odwróciła kolejna kobieta. Położyła swoją delikatną dłoń na ramieniu gospodarza, który wpuścił cię do środka. Ze skruszoną miną, przygląda się tobie i twojemu drżącemu ciału oraz zakłopotanej minie.
- Biedna, nieszczęśliwa dusza. - odezwała się kojącym głosem.
- Spełnię twoje najśmielsze sny. - dodał nasz nieznajomy, a panienka tuż przy nim pogładziła go czule po głowie.
- Tak ponure, tak prawdziwe marzenia... - zachichotała cicho, odchodząc od stołu, a gospodarz zerwał się na równe nogi. Zadziwiająco przypominał człowieka. Ty rzecz jasna nie zwróciłeś na to uwagi. W końcu przeraziło cię to, co zrobił. A mianowicie uderzył swoimi pseudo dłońmi o stół, a spod kaptura mogłeś jedynie zobaczyć jego nienormalny uśmiech, gdzie zamiast zębów zobaczyłeś, coś gorszego od kłów rekina albo tygrysa. Otoczyła go mroczna aura i nagle zniknął, a przed twoimi oczami pojawiła się przerażająca kukiełka, która wyglądała jak żywcem wzięta z dobrego horroru.
- Mam tu voodoo! - potem nagle zobaczyłeś martwą kurę. - Mam tu hoodoo! Cuda, których nie znam sam! - krzyknął, otwierając małe pudełeczko, z którego wyskoczyły ognie piekielne i szybko je znów zamknął.
- Ajć! - krzyknął jeden z kolejnych gości, który niefortunnie się sparzył. Zacząłeś obserwować wszystkich tu zebranych, a w szczególności tego zakapturzonego. W końcu wrócił na swoje miejsce, ale jego sylwetka ciągle się trochę zmieniała. Tak jakby nie miał stałej formy. - Przyjaciół tu ja w zaświatach mam. - zasiadł spokojnie na krześle.
"On przyjaciół w zaświatach ma"
Znów odezwało się echo. Nie wiesz, skąd dochodzi i automatycznie zaczynasz się rozglądać na wszystkie strony, tylko nie w górę.
- Mogiła, stary już się możesz z wolna zacząć bać, bo moją arię ostatni słyszysz raz. - odezwała się kolejna postać przy stole. Ogromny ożywiony grubas, którego skóra była szmaciana, a w środku cały był wypełniony piaskiem. Oczy były całe czarne i po prostu puste, a jego zęby to były jakieś fioletowe robale. - Woah.
- Woah! - powtórzyli po nim wszyscy tu zebrani.
- Woah. - kontynuował ten stwór, a tamci znów powtórzyli. Ty już totalnie nie wiedziałeś, co to miało znaczyć. Zacząłeś się zastanawiać, czy naprawdę wylądowałeś w zakamarkach piekła, czy z jakimiś pijakami w dziwnie przekonywających strojach. Na twoje nieszczęście tak się z tobą droczy zgraja przyjaciół z piekła. Wszyscy wylądowali tutaj nie bez powodu i też nie bez powodu się znają. - Jakże babołaknę cię! - krzyknął do ciebie ten potwór, kończąc swą arię, a z jego oczodołów wylazły dwa duże i włochate pająki. Nie da się ukryć, że to już trochę cię przeraziło. Niedługo później już zacząłeś szukać prostej drogi ucieczki. Niestety jeden fałszywy ruch w tym momencie to zwykle samobójstwo, a ty z pewnością nie chcesz jeszcze umierać. Nagle słyszysz cichy głosik przed sobą. Mała przestraszona istotka wielkości palca wskazującego, stała na stole patrząc prosto na ciebie.
- On ma plan, aby wstrząsnąć światem. Cyrk jest zagrożony!
Tyle zdołałeś usłyszeć, gdyż szponiastą ręką zgniotła to małe robactwo, z którego została jedynie mokra plama. Była to łapa naszego gospodarza. Czyżby to był jego plan?
- Jesteście gotowi? - odezwał się do gości. Tobie już ślina stanęła w gardle. Nie mogłeś nic z siebie wydusić. Twój cyrk, twoje miejsce pracy. Miejsce łączące tyle wspaniałych ludzi z pasją i talentem. Miejsce, które w pewien sposób pomaga temu smutnemu światu, niedługo zniknie z powierzchni ziemi. Już na dobre w imię większego i ponoć lepszego celu.
- Jak ogień, piekielny ogień. - odpowiedział młodzieniec, który nie raczył zasiąść przy stole, a po tych dziwnych słowach zaczął kasłać. Miał czarne włosy, których końcówki były białe, a na sobie miał dość interesujący, czarny niczym noc płaszcz. Też masz wrażenie, że jego końce się ruszają, ilekroć się uważniej przyjrzysz?
- Jesteście gotowi? - po raz kolejny spytał zakapturzony gospodarz, wstając od stołu. Wszyscy zebrani zaczęli między sobą szeptać.
- Jesteście gotowi? - wszyscy chórem się o to spytali.
- Ten ogień pod moją skórą. - odezwał się znów kaszlący osobnik.
- Jesteśmy gotowi?! - znów padło to zgodne pytanie od wszystkich tu zebranych. Błysnęło jasne światło. Stół zniknął, a ciebie coś przyszpiliło do krzesła. Jakieś dziwne czarne... Chusty? Grube wstążki? Trudno stwierdzić, bo ilekroć zacząłeś się szarpać, to coś wydawało z siebie cichy warkot. Ale spójrz, one wszystkie skądś odchodzą, a mianowicie od tego kaszlącego kolesia. Właściwie od jego płaszcza. Czyżby jego odzienie było żywe?! Tego to nawet ja się nie spodziewałem. Nikt nie zna wszystkich sztuczek czartowskich. Na ścianie centralnie za gospodarzem otworzył się portal. Po całym pomieszczeniu zaczęły latać dziwne światła i różne błędne ogniki o różnych kolorach, a finalnie z portalu wyłoniły się korzenie jakiegoś potężnego drzewa i rozrosły się na całą ścianę za nieznajomym. Teraz to już definitywnie nadszedł twój koniec. Zaczynasz się szarpać przerażony całą sytuacją. Chciałbyś, żeby wszystko okazało się jedynie snem. Niestety tak nie jest i nie będzie.
- Ta licha postać to dno. Trzeba ukarać go. - poleciła osoba w arabskim stroju.
- On nie będzie już błyszczeć! - wykrzyczał świrus obładowany różnymi błyskotkami.
- Czas na przemianę. - odezwał się nasz gospodarz.
"Do roboty! Do roboty!"
Po raz kolejny echo się odezwało. Teraz dopiero zrozumiałeś, że to mówią te dziwne maski porozwieszane pod sufitem, a zmasakrowane laleczki w kącie zaczęły wystukiwać rytualny rytm na ogromnych bębnach. Twoje ciało zaczęła stopniowo ogarniać mroczna aura. Stałeś się senny, nie miałeś siły się szarpać.
- Właśnie teraz! Zaczynasz się zmieniać, wszystko się zmienia! - krzyknął gospodarz, zaczynając się śmiać.
- Twoje serce już nie stoi w tamtych łzach. Miłość stoi w drzwiach. - oznajmił jakiś rudzielec w królewskim stroju. Nie zwróciłeś na to uwagi. Z ledwością mogłeś utrzymać przytomność, a co dopiero jeszcze kogoś słuchać.
- Polubisz może to, a jeśli nie... Nie wiń mnie! - oznajmił gospodarz, w którego się wpatrywałeś ospałym wzrokiem.
- Nie zapomnij tego! - krzyknęli wszyscy tu zebrani. - Nie zapomnij tego! Pożałujesz!
- Zawsze, wszędzie, bo źle będzie. - dodał rozbawiony osobnik o długich białych włosach.
- Ta ziemia, którą tu widzimy....
- To piękno niewypowiedziane. - wtrąciła się jedna kobieta.
- Wszystko zostanie sprzedane! - kontynuował otyły facet z czarną brodą i fioletowym odzieniem, któremu przerwano.
- To wszystko będzie nasze! Będziemy rządzić! - zaczęli krzyczeć tutaj zebrane łotry, a potem nagle ucichli i dali dojść do głosu nieznajomemu gospodarzowi:
- Możesz obwiniać moich przyjaciół z zaświatów. - skończył i zaczął się złowieszczo śmiać. Ty już na dobre zamknąłeś oczy. Poddałeś się...
- Masz to, czego chciałeś, ale straciłeś, co miałeś! - krzyknęli wszyscy zebrani, a ty straciłeś życie, więc twoje ciało przejął ktoś inny. Ktoś potrzebujący, a kto? Nasz nieznajomy w końcu stał się wyraźniejszy. Wstał z krzesła, unosząc głowę z wyższością i odsłaniając swoją twarz. Wielkie nieba! To niemożliwe. To przecież....
- Ciii...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz