Ten dzień był zwariowany – chociaż to mało powiedziane. Gdybym opowiedział o nim staremu znajomemu, który przekazał mi wieści o rodzicach, zaśmiałby się i skomentował, że on by wylądował z obojgiem w łóżku i to nie oddzielnie. Mi jednak zależało na jednej osobie i tą właśnie osobę trzymałem na kolanach. Byłem taki szczęśliwy, że nie miał mi za złe pocałunku z dziewczyną; przynajmniej takie miałem wrażenie. Do tego zaczynała mnie bawić ta sytuacja, w której sobie dogryzali, z boku to wyglądało inaczej. Gdy odzyskałem swoje odzienie głowy, byłem prawie u szczytu radości. Odnalazłem chłopaka, żywego, nic mu nie było, kapelusz, który był tylko troszeczkę zakurzony i nasze torby. Tak jakby nic się nie stało. Czego chcieć więcej? Ah, tak. Nie przedziurawionego brzucha.
- Lennie, możecie u mnie przenocować – zaproponowała Morgan. Spojrzałem na nią trochę zakłopotany.
- Nie chce nadużywać twojej dobroci – rozejrzałem się za oknem. - O, możesz zatrzymać się tam, widzę jakiś motel – dziewczyna spełniła moją prośbę, chociaż ewidentnie oczekiwała innej odpowiedzi. Zaparkowała pod budynkiem z napisem „Motel Wodnik”. Shuzo wysiadł pierwszy i spojrzał na nasze, prawdopodobnie, miejsce noclegu.
- Jesteś pewien? Mam wolny pokój dla Shuzo – powiedziała odpinając pasy. Wolny pokój dla Shu, a dla mnie? Spojrzałem na nią trochę zdziwiony, ta mi tylko posłała uwodzicielskie spojrzenie.
- Posłuchaj Morgan – położyłem jej rękę na ramieniu. - Rozumiem, ale moje serce należy do kogoś innego – uśmiechnąłem się krzywo. Jej reakcja była dość dziwna; po prostu się uśmiechnęła, jakby w to nie wierzyła.
- Wiem, jesteś gejem – wtedy drzwi z mojej strony się otworzyły.
- Lennie, no chodź – czarnowłosy pociągnął mnie za ramię, wyciągając z samochodu. - Jestem już zmęczony – dodał, patrząc podejrzliwie na dziewczynę za kółkiem. Po chwili ona także wysiadła, a ja tylko się uśmiechnąłem do chłopaka i podszedłem do bagażnika. Morgan go otworzyła, a ja wyciągnąłem nasze torby, chłopak zabrał mi swoją i zaczął iść do motelu. Ja jeszcze odwróciłem się do dziewczyny, aby z nią porozmawiać.
- W takim razie rozumiesz, że… - nie miałem słów, by dokończyć tego zdania, dlatego tylko pokazałem dyskretnie chłopaka tyłu. Morgan pokiwała głową, ale dalej nie wyglądała na zniechęconą.
- Rozumiem, ale to nie powód, byś przestał mi się podobać. Po za tym… nie chce cię obrazić, czy coś, ale… - tutaj się zaśmiała i przysunęła się do mojej twarzy. Odruchowo się cofnąłem, ale tym razem zamiast mnie pocałować, przysunęła usta do mojego ucha. - Stać się na coś lepszego – szybko się odsunęła i posyłając mi uroczy uśmiech, pożegnała się ze mną. Shuzo całkowicie zbyła. Wsiadła do auta i odjechała, a ja stałem jak ten słup, ogłupiały. Już nie wiedziałem co o niej myśleć, ale nie straciłem na tym dłuższej chwili, ponieważ wrócił po mnie przyjaciel.
- Jak dziecko, no chodźmy – złapał mnie za rękę i pociągnął do budynku. Chciałem mu powiedzieć, że w sumie to on się zachowuje jak dziecko, ale zamiast tego się uśmiechnąłem do siebie i patrzyłem na jego plecy. Mogłem trafić lepiej? Mieć coś lepszego? Właśnie miałem tą najlepszą osobę przed sobą, czego chcieć więcej?
Weszliśmy do środka. Pachniało kwiatami, którymi był udekorowany motel. Przeważały tu kolory szarości i beżu, na samym środku znajdowała się lada, a za nią recepcjonista, aktualnie przeglądający coś w telefonie. Ruszyliśmy w jego stronę, chłopak mnie nie puszczał, a ja nie miałem zamiaru się o to upominać. Na podłodze leżały jasnobrązowe panele, a w holu znajdował się mały stoliczek i dwie, dość spore kanapy w szarym kolorze. Ogólnie było tu ładnie, ale kwiaty, według mnie, były przesadą. Po chwili staliśmy już przed ladą.
- Dzień dobry, są jeszcze wolne pokoje? - młody chłopak odłożył telefon i spojrzał na nas. Omiótł mnie wzrokiem, potem Shuzo, a skończył na naszych złączonych dłoniach. W jego oczach zobaczyłem odrazę, a gdy spojrzał znowu na mnie, posłał mi krzywy uśmiech, wyrażający niechęć.
- Są. Na ile?
- Jedną noc na razie.
- Jasne – zaczął coś przeglądać w komputerze, a gdy spojrzał na nas, uśmiechnął się rozbawiony.
- Chcecie łóżko małżeńskie? - zapytał z szyderczym uśmieszkiem. - Akurat zostało nam jedno, na końcu korytarza, a pokoje wokół są puste – dodał jeszcze z dumną miną. Zerknąłem na Shuzo, który tą cała sytuacją był nieco zawstydzony, dlatego spojrzał gdzieś w bok. Zmarszczyłem brwi, czyżby go tak bawili ludzie o innej orientacji? Postanowiłem to wykorzystać.
- Hm… niech pomyślę… a jest tam duża wanna? - nie oczekiwał takiej odpowiedzi, trochę się zmieszał, nie wiedząc co odpowiedzieć. - Chociaż wystarczy nam duża kabina prysznicowa, bierzemy – wyciągnąłem w jego stronę rękę, aby podał mi klucze. Stał przez chwilę jak zamrożony, po czym mruknął coś niewyraźnego pod nosem, postukał w klawiaturę i podał nam klucz z numerem 203.
- Tutaj po schodach na drugie piętro i do końca korytarza po lewej – wytłumaczył. Schowałem kluczyk do kieszeni i wziąłem torbę do ręki.
- Bardzo dziękujemy – ruszyliśmy w stronę schodów, ale nim zniknąłem mu z oczy, zatrzymałem się jeszcze. - Mam nadzieję, że nie będziemy za głośno – dodałem jeszcze z chytrym uśmieszkiem, po czym ruszyłem za Shuzo.
Wszystkie te podteksty miały mu sugerować, że mamy się nieźle bawić tej nocy. Tak naprawdę niczego nie planowałem, nie chciałem też zmuszać chłopaka do czegokolwiek, po prostu chciałem mu dopiec. Miałem nadzieję, że przyjaciel nie będzie za to na mnie zły.
Shu? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz