Demon zdziwiony spojrzał na chłopca i się odsunął.
- Robin, ależ to bardzo nietaktowne. Tak się o wiek pytać demona? - spojrzał na podopiecznego i westchnął, widząc jego błagalną minkę i determinację w jego oczach.
- Dobrze słuchaj mnie teraz. Zagramy o to, hm? Jedyne co musisz zrobić to zaproponować coś od siebie w zamian za tą informację. Białowłosy rozpromienił się na moment, ale druga część zdania starła uśmiech z jego ust.
- A...ale jak to mam wybrać?
- To bardzo proste. Jeżeli ja wygram, zrobisz dla mnie to, co proponujesz. Lecz informacji nie otrzymasz. Jednak jeżeli ty wygrasz, będziesz mógł zrezygnować z danej obietnicy, a ja nadal będę zmuszony Ci odpowiedzieć. Młodzieniec pokiwał głową, zamyślając się.
- Nie oddam ci życia ani duszy, ani... Ani... Co jeszcze się oddaje demonom? - urwał na moment, jednak zaraz złapał z powrotem wątek — A i nie wracam tam do tamtego dziwnego miejsca.
Vivienne się zaśmiał.
- No dobrze mój mały. Oh i tak tego nie oczekiwałem od ciebie — uśmiechnął się chytrze. - Więc co mi możesz zaproponować?
- No znaczy się, nie mam za bardzo ci zaoferować... Nie stać mnie na restaurację, nie potrafię gotować... O! A może mógłbym za ciebie poczesać te twoje kity?
Lis automatycznie spojrzał na swoje osiem kit, instynktownie jedną przytulając. Raczej nie ufał ludziom, gdy chodziło o nie, jednak gdy zerknął znów na Davida. Jakoś tak mu serce zmiękło.
- Dobrze, wiesz... Dziś nie chciało mi się nawet próbować rozczesać tych kołtunów... A skoro proponujesz mi rozpieszczanie. To ja się zgodzę z chęcią.
Człowieczek widocznie odetchnął.
- T...to możemy przejść do tej gry. Moment nie mówiłeś nawet, jaka to gra.
- Oh? Naprawdę? Cóż za haniebne pominięcie z mojej strony. Zagramy w grę nazywaną 'papier, kamień, nożyce'. Już ci zaraz wszystko wyjaśnię. - wyciągnął rękę zaciśniętą w pięść do chłopca. - W tej grze chodzi o to by pokazując konkretną "figurę", wybierając spośród trzech tytułowych. - pokazał mu, jak wyglądają. - Pokonać przeciwnika. Zapewne zapytasz jak? Cóż używasz przewagi, którą jedno narzędzie ma nad drugim. A więc: papier bije kamień, kamień nożyce a nożyce papier. Jasne? Robin pokiwał głową, próbując sobie wszystko poukładać w głowie.
- N...nie będziesz oszukiwać prawda?
- Ja? Jak mógłbym Ci coś takiego zrobić? - zapytał demoniczny lis, dramatycznie chwytając się za serce.
- To dobrze... - młodziak też wyciągnął rękę.
- Raz... Dwa... Trzy... - oboje pokazali nożyce, a Vivi się jedynie roześmiał. - No widzisz. Już załapałeś, to zaraz jeszcze raz, bo mamy remis.
Znów policzył do trzech i po raz kolejny skończyli z remisem. Trzecia runda miała być ostatnią i wyłonić zwycięzcę. Lis był pewien wygranej jednak gdy ponownie spojrzał na chłopca, coś go ukuło. Przecież byłby strasznie rozczarowany, gdyby przegrał. Nie mógłby na niego patrzeć, takiego smutnego. Odleciał myślami tak daleko od gry, że biedny Robin musiał nim potrząsnąć, by się ocknął.
- Wygrałem! - oznajmił mi rozpromieniony.
Brunet zamrugał, spoglądając na chłopaka, a potem na ich ręce. Chłopiec pokazał nożyce a Vivi... Papier.
- No proszę, a jednak ci się udało. Widzisz? - poczochrał go po głowie.
- Mhm! A mimo to i tak poczeszę te twoje ogony. To akurat zaskoczyło liska, który przechylił głowę.
- Naprawdę? Przecież wygrałeś, nie musisz.
- Nie muszę, ale chcę.
- Za dobry jesteś, wiesz? - wyższy objął niższego chłopca, kierując się do cyrku. - Czyli wychodzi na to, że za osiem kit możesz żądać osiem odpowiedzi. Wybieraj mądrze.
Gdy, po drugim już dziś przyjemnym i odprężającym spacerze, wrócili do przyczepy pielęgniarza. Lis rozsiadł się na sofie, wyciągając szczotkę z szafki i wręczając ją młodzianowi.
- Dobrze to zacznij czesać, aaa ja będę mówić.
Chłopak zrobił, o co go poproszono.
- Dobrze, to... Chcę zacząć od dwóch bardzo ważnych pytań na początek. Mianowicie: Ile tak właściwie masz lat i czemu wszyscy zebrani w tej sali wyglądali jak jakieś mutanty.
Vivi pokiwał głową, opierając rękę na podłokietniku sofy.
- Wszystko wyśmienite pytania. No to po pierwsze, mam dokładnie 1521 lat. Więc byłem tu już dość długo, kusząc różnych ludzi czasem też tych, co byli istotni w historii świata. Hm, drugie ma cięższą i bardziej skomplikowaną odpowiedź. Więc część z nich to osoby, które nie wywiązały się z umowy, jaką zawarli. Z różnych powodów, na przykład nie mieli jak zapłacić. Albo też chcieli się wymigać od zapłaty, więc zostali ukarani i teraz muszą mu pod taką postacią służyć. Oczywiście część z nich to były też demony, a demony są dość różne, jak chodzi o wygląd zewnętrzny. Tyle. Zostało ci 6 pytań.
Na moment przerwał czesanie, wpatrując się w dużo starszego przyjaciela i pokiwał głową.
- Okej... Więc. - wrócił do wyczesywania kłaków z ogonów. - To gdzie byliśmy? Co to było za miejsce? I... Czy ty kiedyś korzystałeś z jego usług...?
- Hohoho, trzy na raz? Ambitnie. To byliśmy pomiędzy światami. Między ludzkim a tym zmarłych. Była to posiadłość tamtego gentlemana, którego imię to Yukito. A owszem korzystałem z jego przepowiadania przyszłości... Jednak to było dawno. Zadowolony?
Robinek pokiwał głową.
- Mam jeszcze trzy wolne pytania... Ale chyba nie wiem, o co zapytać.
- No musisz to przemyśleć mój drogi~ Nastała chwila milczenia, w której Davidek się jeszcze namyślał.
- Hej Vivi... A Ile ty ważysz?
Demon drgnął i podniósł głowę, gapiąc się na chłoptasia.
- Najpierw wiek teraz waga hm?
- Musisz odpowiedzieć. Obiecałeś.
- Wiem, wiem. Mam dość zmienną wagę.
Robin zmarszczył brwi.
- W granicach?
- Mogę ważyć tyle, co piórko albo tyle, co słoń. Takie to są zyski z bycia demonem. Można do woli zmieniać, postać. - Eeeej! Ale dla pióra czy słonia ogonów nie wyczeszę.
Vivienne westchnął głęboko.
- Oj no okeeeej. W tej postaci ważę jakoś tak 67 kilo? - wzruszył ramionami.
Odpowiedź usatysfakcjonowała ciemnoskórego chłopca, który się uśmiechnął.
- Widzisz, tak ciężko nie było. Powiedziałeś coś o zmiennej postaci... I teraz zaczynam się zastanawiać, jaka jest twoja prawdziwa forma. Znaczy się, wiesz... - młody trochę się zmieszał.
- Rozumiem, o co ci chodzi... - brunet uśmiechnął się. - Będziemy zmuszeni wyjść na moment — złapał jego rękę i wziął mu szczotkę, odkładając ją na stolik. Zaraz wstał, ciągnąc młodego chłopca do wyjścia.
- To teraz uważaj i staraj się nie mrugnąć. Ah i jeszcze nie uciekaj ani się nie bój dobrze? - pstryknął palcami.
Znów pojawił się srebrzysty dym, który zakrył postać młodego mężczyzny. Gdy się rozwiał, przed człowiekiem stał ogromny lis. Jego lśniące brązowo-złote oczy wpatrywały się w Robina. Bestia pochyliła głowę i obwąchała chłopczyka, po czym go oblizała tym swoim wielkim jęzorem. Ten zaczął się śmiać, odpychając wielki lisi łeb od siebie.
- Przestań Vivi! Przestań! Siad!
Demon odsunął głowę i usiadł, machając ogonami, a białowłosy przytulił się do jednej z jego przednich łap. Lis jeszcze raz się schylił i czule polizał jego czuprynę. Po chwili wielkie zwierzę znów otoczył dym z iskierkami i tym razem stał się mniejsza i mniej groźnie wyglądająca istotą. Mianowicie mniejszą wersją ogromnej bestii. Ponownie zamachał ogonkami, opierając przednie łapy o nogę ulubionego człowieka.
- I co zadowolony?
David podniósł zwierzątko i je przytulił.
- Mhhhhm! Bardzo! - wrócił ze zwierzątkiem do przyczepy i znów usiadł, sięgając po szczotkę.
- Jakież będzie twoje ostatnie pytanie, śmiertelniku? - zapiszczała mała kulka futra z kolan białowłosego młodzieńca.
- To chyba będzie najważniejsze... - wymamrotał po dłuższym czasie milczenia. - Ten mężczyzna... Ten Yukito, tak? Co musiałbym mu dać, żeby poznać, choć kilka odpowiedzi na nurtujące mnie pytania?
- Naprawdę chcesz to wiedzieć? Dość ciekawe pytanie... Ciężko mi na nie odpowiedzieć wiesz? Jest on bardzo ekscentryczny. Ale szczera rozmowa raczej mu starczy.
- Jak to szczera rozmowa?
- Mówiłem. Ekscentryk z niego. W sumie to już skończyły ci się pytania. No a ja dalej nie czuję się zaspokojony... Poza tym teraz mam brudne łapki.... Rooobin weźmiesz ze mną kąpiel? - zeskoczył z jego kolan i przemienił się z powrotem w człowieka, wyciągając dłoń do niego z kuszącym uśmiechem na twarzy.
(Robinku? A może Riddle? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz