Słysząc propozycje następnych spacerów, lekko się ożywiłem. Chłopak był naprawdę miły i nie naciskał, jak to ma w zwyczaju robić wielu ludzi. W tym momencie wiedziałem, że polubiłem go, przynajmniej zrobił dobre pierwsze wrażenie (poniekąd, bo czy bycie skutkiem zbicia szyby jest dobrym pierwszym wrażeniem?), dlatego lekko się uśmiechnął i pokiwał głową.
- Z chęcią – przyznałem. Na razie spacery kojarzyły mi się z samotnym przechadzaniem się wzdłuż cichych miejsc, aby poukładać myśli, teraz to skojarzenie mogło nabrać szerszego pola widzenia. - A co jeszcze lubisz? - zapytałem trochę cicho. Skoro Akusai chciał kontynuować ze mną tą relację, może należałoby go trochę lepiej poznać? To chyba nie było trudne…
- Poza spacerami? Rozmowę, taką luźną. Gotować, podobno całkiem nieźle mi to wychodzi - zaśmiał się lekko. - Lubię też zwierzęta – dodał. - A ty?
- Ja… - na chwilę zamilkłem. To jednak nie było takie proste. - Lubię śnieg – powiedziałem w końcu, zbytnio nie wiedząc, czym na tak naprawdę mógłbym się z nim podzielić. - I zapach trawy po deszczu – dodałem trochę rozmarzony, a po chwili, zdając sobie, jak głupio to musiało brzmieć, przeczesałem włosy ręką i zamilkłem.
- Ciekawie. W sumie trafnie, śnieg jest bardzo przyjemny. Co lubisz robić? - zerknąłem na niego.
- Najbardziej, to chyba siedzieć nad wodą, mam swoje takie ulubione miejsce, gdzie zawsze ćwiczę – zamknąłem usta, dziwnie mi było powiedzieć tak długie zdanie. Chłopak się lekko uśmiechnął.
- Chcesz mi je pokazać? Na pewno ładnie tam – przez chwilę milczałem, zastanawiając się, czy podzielić się z nią tak ważną informacją, ale w praktyce każdy mógł tam trafić bez problemu, więc pokiwałem głową i zmieniliśmy kierunek naszego spaceru. Po drodze napawaliśmy się ciszą i spokojem lasu, przerywanym przez ćwierkot ptaków albo szelest liści. Po chwili byliśmy już na miejscu. Była to zwyczajna polanka, aktualnie cała zielona, chociaż za dwa miesiące powinna być kolorowa od polnych kwiatów, z niedużym zbiornikiem wodnym po lewej i kilkoma drzewami po prawej.
- To tu – weszliśmy na polankę.
- Ładnie – przyznał chłopak. - Często tu przychodzisz? - skinąłem głową. - I ćwiczysz tutaj? - ponownie pokiwałem głową i spojrzałem na taflę wody. - Może pokażesz mi jakąś sztuczkę – zapytał, a ja spojrzałem na niego niepewnie. Miałem co do tego mieszane uczucia, z jednej strony nie powinienem mieć problemu, w pokazywaniu swoich umiejętności, wkrótce (lub dłużej) będę występował na scenie (wątpię), z drugiej jednak bałem się mu coś zrobić. Skoro potrafiłem podpalić trawę, albo siebie, to drugą osobę chyba też. Gdy miałem odmówić, przypomniało mi się, że on także miał mi pokazać ożywianie lalek. Przygryzłem dolną wargę.
- Mogę spróbować – nabrałem ogrom powietrza w płuca. Akusai się uśmiechnął i czekał na mój ruch. Wyciągnąłem jedną rękę przed siebie, spojrzałem na nią i się skupiłem. Po chwili pojawił się na niej płomień, który zaraz zamieniłem w małą sarenkę, która się poruszała. Potem wyciągnąłem drugą dłoń i zacząłem machać palcem w powietrzu, tworząc obraz kilku drzewek i trawy, na które skierowałem swoje stworzone zwierzątko. Wszystko utrzymywałem na wysokości naszych szyi, by po chwili złapać obraz w dłonie i wystrzelić małe płomyki do góry. Ręce okropnie mi się trzęsły, kiedy ktoś mi się przyglądał, dlatego zapanowałem tylko nad trzema iskierkami. Czwartą zgubiłem, dlatego szybko zniknąłem widziane przeze mnie iskierki, by znaleźć tę czwartą. Spojrzałem na chłopaka i wtedy zdałem sobie sprawę, że płomyk wylądował na jego ramieniu. Szybko do niego podbiegłem i ugasiłem ten niedopałek, szybko chowając ręce za siebie. - Przepraszam – odsunąłem się. - Dlatego wolę sam trenować – dodałem jeszcze.
<Akusai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz