Tak szybko wszystko znowu się stało proste i szczęśliwe. Już nawet nie myślałem o tym, co mnie spotkało w tym dziwnym ośrodku. Najważniejszy był Lennie i to, że mogłem z nim znów spokojnie spędzać czas, a przede wszystkim go poprzytulać. Chociaż na obecną chwilę to on bardziej do mnie lgnął niż ja do niego. Owce skutecznie odwracały moją uwagę. W końcu mam z nimi do czynienia dopiero drugi raz w życiu.
Nie da się ukryć, że trochę zdziwiła mnie propozycja Lenniego. Wzdychałem tak sobie nad powrotem, ale nie sądziłem, że on teraz będzie gotowy tam wrócić.
- Jesteś gotowy pożegnać się z ojcem? Nie będziesz tęsknić? - spytałem, zerkając na niego kątem oka, ciągle głaszcząc jedną owieczkę, która postanowiła się położyć przy mnie. Była taka mięciutka i puchata, ale mimo swoich plusów, dzięki tej wełnie pewnie było jej bardzo gorąco.
- Będę, ale ty jesteś dla mnie ważniejszy. W sumie to wy oboje. - odpowiedział, kładąc jedną dłoń na moim brzuchu. Od razu również spojrzałem na jego dłoń, a na mojej twarzy poczułem delikatne rumieńce. Nie umiem opisać tej radości, jaka wtedy mnie przepełniła. Sam ten gest sprawił, że o mało co się nie wzruszyłem. Uśmiechnąłem się pod nosem, bardziej się o niego opierając. Jednocześnie też zostawiłem w spokoju owce, którą tak ciągle głaskałem. Ogólnie te zwierzaki zeszły na drugi plan.
- To... Wróćmy. - zdecydowałem, kładąc swoją dłoń na jego dłoni. - Wystarczy mi już przygód, różnych porwań. - dodałem, trochę poważniejąc. Cyrk był zawsze takim moim prawdziwym domem, w którym mogłem się bez przeszkód rozwijać i nie bać się o swoje jutro. Zawsze był tam ktoś, z kim mogłem porozmawiać i nie da się ukryć, że należą do niego wspaniali ludzie. Choćby i Lennie. Gdyby nie to, że spotkaliśmy się w cyrku, moglibyśmy się nigdy nie poznać. Obecnie nie wyobrażam sobie być z kimkolwiek innym niż właśnie z nim. Dlatego to miejsce zawsze będzie bliskie mojemu sercu i nie mam nigdzie indziej bezpieczniejszego domu niż właśnie tam. - Chciałbym znów zobaczyć, jak czarujesz. - dodałem z uśmiechem. - Obiecuję, że będziemy odwiedzać twojego tatę. W końcu... - przerwałem na chwilę i wzruszyłem ramionami. Nie da się ukryć, że nie widząc jeszcze bardzo tych fizycznych objawów ciąży, dziwnie mi się o niej mówiło. Poza tym... Mimo iż widziałem, że rzeczywiście tak jest, trudno mi było to czasem ogarnąć. Z jednej strony strasznie mnie to cieszyło, ale z drugiej również przerażało. Zupełnie nie wiedziałem, jak mogło do tego dojść. Nie chciałem się tym zadręczać, ale co powiem temu dziecku, jak już będzie starsze? Sam fakt, że będzie miało dwóch ojców, był dziwny, a irracjonalne było to, że nie urodziła go kobieta... Samego porodu też nie umiałem sobie wyobrazić i jak na razie odsuwałem od siebie te myśli jak najdalej. Jak ja to w ogóle przeżyje? - Będzie dziadkiem. - dokończyłem w końcu, ale poczułem dziwne zmieszanie, gdy tylko to wypowiedziałem. Ten człowiek dziadkiem? Jak nie zmieni swojego podejścia, będzie ciężko. Chociaż... Mogę się mylić. Nie znam go za dobrze. Lennie nic mi nie odpowiedział. Uśmiechnął się i znów mnie pocałował, a niedługo później poczułem, jak coś mnie liże po drugiej dłoni. Przez to dość szybko przerwałem ten pocałunek i spojrzałem w bok na jedną z owiec. Miałem wrażenie, że już wszystkie nas otoczyły. Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Byłem taki szczęśliwy. Wbrew pozorom dzisiejszy dzień naprawdę był cudowny.
Siedzieliśmy z owcami jeszcze jakiś czas, dopóki nie usłyszeliśmy wołania z werandy. Przyszła pora na obiad.
- Uuu. Jedzonko. - od razu się podniosłem. - Umieram z głodu. - dodałem na głos, łapiąc swojego ukochanego za rękę.
- Ja w zasadzie również. - odpowiedział, a ja zacząłem już go ciągnąć w stronę wyjścia z zagrody, cicho się śmiejąc. Dzisiaj już nic mi humoru nie popsuje, a obiad, jaki czułem coraz intensywniej, zbliżając się do domu, jeszcze bardziej mnie uszczęśliwiał. Nigdy nie sądziłem, że będę tak reagować na zwykły posiłek. Ta ciąża już zupełnie miesza mi w głowie i trochę mnie męczy, jednak jak już mówiłem wcześniej: wolałem się cieszyć, niż martwić.
Obiad był przepyszny i muszę przyznać, że w życiu niczego tak dobrego nie jadłem. Potem jak już siadłem z Lenniem na kanapie, to już nie mogłem z niej wstać. Leżałem, opierając się o niego. On mnie obejmował jedną ręką, a drugą wciąż gładził mój brzuch. Ustaliliśmy, że za jakąś godzinę w spokoju wrócimy do domu, gdyż nas gospodarz wtedy również wybiera się do miasta. Chciałem się w sumie jakoś temu chłopakowi odwdzięczyć, ale teraz zupełnie nie miałem pomysłu. Mogłem go jedynie wyściskać, chociaż to też było mało wykonalne. To Lennie mnie dziś głównie tulił. Nie zamierzałem mu tego utrudniać albo zaczynając się kleić do kogoś innego. Gdy tak w sumie razem siedzieliśmy, panowała cisza. Sam byłem pogrążony w myślach o przyszłości. Wszystko mnie tak interesowało. Już chciałem się przekonać, co nas czeka, jak to wszystko się potoczy. Chciałem wiedzieć, jak bardzo będziemy szczęśliwi. Westchnąłem cicho, zamykając oczy. Odpłynąłem na moment we własnych wyobrażeniach, a w zasadzie wizjach naszej małej rodzinki.
- Powiesz mi coś ciekawego? - spytałem Lenniego, wciąż mając zamknięte oczy. Nie chciałem iść spać, a ta cisza zaczęła się robić nudna.
(Lennie, kochanie~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz