Moja odpowiedź nie była zaskakująca. Było mi wszystko jedno. Chciałem z nim tylko jako tako spędzić miło czas i jakoś zrehabilitować mu moje okropne zachowanie oraz te głupie pomysły. Do tej pory mam nadzieję, że to się już nigdy nie powtórzy. Chociaż same myśli i straszne wizję, że stanę się chodzącym balonem, szybko mojej głowy nie opuszczą. Problem nie leży w samym brzuchu, ale w tym, co ze mną to zrobi. Nie tylko sam brzuch urośnie, bo tłuszcz odkłada się wszędzie. Poza tym będziemy mieli dziecko, a to wielka odpowiedzialność. Nawet nie wiem, na ile w stanie będzie mi pomóc Lennie. Odkąd się znamy, nie miałem za bardzo okazji zobaczyć, jaki jest dla takich małych dzieci. Równie dobrze może się do takiego malucha zniechęcić. W końcu takie niemowlaki ciągle płaczą.
Wspólna przyszłość jest taka niepewna. Tyle pytań i tak mało odpowiedzi...
Nie minęło za dużo czasu, za nim zdążyliśmy wyjść. Żaden z nas nie wymyślił, gdzie dokładnie możemy iść i spędzić miło dzień. Na początku po prostu poszliśmy znowu coś zjeść, a w zasadzie na Lenniego czekało w bufecie śniadanie. Oczywiście dotrzymywałem mu cały czas towarzystwa i sam też coś zjadłem, ale w zasadzie byłem już zapchany. Głównie zająłem się myśleniem nad tym, gdzie możemy pójść. Miasto? Jezioro? Pasowałaby mi nawet karuzela w cyrku. Może jakiś spacer i miła rozmowa? Nie jest to nic ciekawego ani nadzwyczajnego. Moglibyśmy po prostu zostać w namiocie i przeleżeć w łóżku cały dzień. To też miła forma spędzania razem czasu.
Nic nie łączy tak rodziny, jak nieprzytomne chwile.
- Może nauczę cię szydełkować? - zaproponowałem z uśmiechem. Jednak po minie Lenniego wywnioskowałem, że wolałby gdzieś się ze mną wybrać. Ewentualnie porobić coś innego. - To bardzo relaksujące zajęcie. - dodałem, by jakoś go przekonać, ale nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu.
- Z chęcią, ale może później? - nie zamierzałem nalegać, ale sam fakt, że mimo wszystko chciałby spróbować był bardzo miły. Mógł równie dobrze po prostu tak powiedzieć i liczyć, że zapomnę o tym pomyśle, ale nie sądzę, żeby tak było. Pójdziemy się przejść, potem wrócimy tu na obiad, a po obiedzie wrócimy do namiotu i wtedy pokaże mu co i jak. Kto wie, może szydełkowanie mu się to spodoba? Wiem, że ogólnie uważane jest to za zajęcie dla starych babć i ten fakt odtrąca wiele osób, ale to nie zmienia tego, że da się tę ogólną opinię zmienić. Przynajmniej wśród tych najbliższych osób. Chociaż i tak szydełkowanie jako zajęcie dla facetów niezbyt ze sobą współgra, ale te zgrabniutkie palce Lenniego dadzą sobie z tym radę.
- Może być. - odpowiedziałem w końcu z uśmiechem. Szczerze już nie mogłem się doczekać.
Gdy już opuściliśmy obozowisko, wszystko było jak po staremu. Ciągle rozmawialiśmy i nawet nie za bardzo zagłębialiśmy się w temat naszej wspólnej przyszłości, która w zasadzie już się zbliżała wielkimi krokami. Nikt nie wspomniał o ostatnich wydarzeniach i wszystko tak jakby zostało puszczone w niepamięć. Sam też byłem w stanie w końcu przestać myśleć o moich okropnych kompleksach, które skłaniają mnie serio do różnych głupot. Męczące to jest. Naprawdę nie wiem, jak Lennie może to wytrzymywać. Wychodzę na taką toksyczną osobę w tym związku...
Cały czas zmierzaliśmy w stronę miasta, ale tylko po to, by przez nie przejść i ruszyć dalej w jakieś ciekawe miejsce. Naprawdę zapowiadało się na porządny spacer, ale niestety nie wszystko poszło po naszej myśli. To już chyba tradycja, ale nie ma się na to wpływu. Może i nawet tak było lepiej. Nie musiałem tyle chodzić i z tego się akurat bardzo cieszę. Wszystko zaczęło się, gdy tylko zjawiliśmy się w mieście. Była naprawdę piękna pogoda. Słońce świeciło, a na niebie nie było ani jednej chmurki. W taki dzień nie wypada siedzieć w domach i dużo ludzi wzięło to sobie do serca. Na ulicach były tłumy. Chociaż zdecydowana większość dzieci skupiła się w jednym miejscu na rogu jednej z ulic. Ewidentnie komuś się przyglądały. Ciągle było słychać dochodzące od nich dźwięki zachwytu, a nawet i brawa. Może i gdyby nie moja własna ciekawość, to nie przechodzilibyśmy akurat koło nich. Jednak tak też się stało. Aż się musiałem zatrzymać, gdy ujrzałem jakiegoś faceta w stroju magika. Nie robił nic nadzwyczajnego. Tradycyjnie wyciągnął śnieżnobiałego królika z kapelusza, miał też swoją asystentkę i już zapowiadał, że będzie ją przecinać na pół. Robił też sztuczki ze znikającymi monetami, sprawił, że jego różdżka zamieniała się w bukiet sztucznych kwiatów. Dzieci były oczarowane, a mi to jakoś nie imponowało. Nie było specjalnie zaskakujące. W sumie nawet nie wiem, czego się spodziewałem, podchodząc tu.
- Tanie sztuczki. - mruknął Lennie pod nosem. Widziałem, że z niechęcią się temu przyglądał. Już myślałem, że zaraz wtrąci się w to przedstawienie i pokaże temu amatorowi, czym jest prawdziwa magia. Lepiej, gdyby dzieciaki przyszły do cyrku, niż podziwiały i dawały drobne byle gościowi, który pewnie szuka szybkiej i łatwej gotówki. A kto mu ją da w takim ekspresowym tempie? Dzieciaki albo ich rodzice, którzy mieli możliwość zostawienia ich na chwilę. Z jednej strony to dobre, ale widać, że za bardzo się do tego nie przykłada. Zupełnie to takie bez polotu. Bez chwili zwłoki Lennie złapał mnie za rękę i już mieliśmy stamtąd odejść, gdy nagle ktoś go zaczepił.
- Przepraszam, może mi pan wskazać drogę? - usłyszałem delikatny dziewczęcy głosik i miałem jej już tak samo dość, jak pewnie Lennie patrzenia na pseudomagika. Nie miałem ochoty nawet na nią patrzeć. Dlaczego do mojego faceta klei się tyle kobiet? Nie ma się co dziwić, że potem się boje, że mogę go stracić. Od razu puściłem jego dłoń, a ten był zbyt zajęty tą krótką wymianą zdań, żeby na mnie spojrzeć. Odszedłem od niego parę kroków, rozglądając się dookoła. Nie chciałem się wtrącać. Postanowiłem poczekać, aż znowu do mnie dołączy, jednak w tym samym momencie mój wzrok przykuła witryna pobliskiego sklepu oraz elegancki szyld z białym napisem "salon sukien ślubnych". Może i moja kreacja jest już skończona, ale co mi szkodzi zajrzeć? Może doznam o wiele lepszej inspiracji? Ewentualnie się podpytam, co jest teraz modne na ślubach. Bez zastanowienia ruszyłem w tamtym kierunku. Tylko wejdę na chwilę i zaraz wrócę do Lenniego. Powtarzałem w głowie, dopóki nie wszedłem do środka. Wtedy już zupełnie mnie zatkało. Było tam tyle pięknych sukienek. Przez chwilę czułem się jak w białym raju.
(Lennie?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz