Nie powiem, że jest tragicznie. Nie powiem też, że jest wspaniale. To coś pomiędzy. Mieszkanka wybuchowa niebywałego szczęścia i specyficznego rodzaju złości, który brał się ze zmęczenia ciągłą monotonią oraz panującej od jakiegoś czasu niesprawiedliwości.
Yuki rósł jak na drożdżach i trudno mi naprawdę uwierzyć, że minęło już tyle czasu. Sześć miesięcy to już szmat czasu, a on do tego stał się bardzo ruchliwy, choć jeszcze daleko było mu do chodzenia. Lennie pewnie nawet sobie nie zdawał sprawy, jak ciężko jest teraz zrobić cokolwiek, gdy Yuki słodko nie śpi. Jednak pomimo naszej wczesnej pobudki, znowu udało mi się uspać ten nasz mały budzik i zyskałem trochę czasu dla siebie. Mogłem się w spokoju przebrać i przede wszystkim skończyć to, czego nie zdołałem skończyć wczoraj. Już robiło mi się słabo na samą myśl o zwężaniu jakichś spodni albo – co gorsza – przyszywaniu cyrkonii do stroju. Tak to już jest, gdy pracy ci się napiętrza, bo zwyczajnie się nie wyrabiasz i zamiast to nadrobić, to masz tylko ochotę paść na łóżko i już nie wstawać. Jednak nie za to mi płacą, a ciągłego wzdychania osób, które przyszły odebrać swoje odzienie, ale niestety muszą na nie poczekać, jest dla mnie nie do wytrzymania. Choć muszę przyznać, że nie wszyscy tacy są. Jedni narzekają, inni wstrzymują się od komentarza, a nieliczni jakimś cudem zauważają, że mam tu też dziecko na głowie. Jednak takich też mam już dość. Nie za dobrze odbieram taki rodzaj współczucia ani późniejsze plotkowanie, że sobie nie radzę, bo takie sytuacje również się zdarzały. W takim otoczeniu nie da się żyć w spokoju, a potem Lennie w większości wypadków obrywa rykoszetem. Nie będę ukrywać, że za każdym razem, gdy powiem coś oschłego, przyczepie się, wyskoczę z pretensjami, obrażę się albo i odsunę, to nie jest mi potem z tego powodu głupio. Najczęściej właśnie później, gdy mam okazję na chwilę refleksji, to uświadamiam sobie, jakim jestem zimnym draniem. Nawet ta sytuacja z dzisiaj... Bycie rodzicem i dobrym mężem jakoś u mnie nie często idzie w parze. Choć Lennie nie jest tak do końca bez winy. Ostatnio tylko coraz częściej się zdarza, że nie zajrzy do nas w porze obiadowej albo wróci tak późno, że Yuki już dawno śpi, a on też potrzebuje kontaktu ze swoim drugim tatą. Zauważyłem nawet ostatnio, że podczas zabawy rozgląda się za kimś po namiocie, a domyślić się nie jest trudno, o kogo może chodzić. Nasz maluch już kojarzy wiele osób i bardzo lubi się bawić, a przede wszystkim dotykać wszystko, co tylko ma w zasięgu swoich małych łapek. Do tej pory mam przed oczami ten przerażający widok, gdy schylałem się po coś nad biurkiem z nim na rękach i na szczęście w porę zauważyłem, że jak gdyby nigdy nic sięgał zaciekawiony do otwartego pudełeczka ze szpilkami. Nic mu się nie stało, ale nie obyło się bez płaczu. Trochę się wystraszył przez moją gwałtowną reakcję, a ja dostałem zawału przez jego dziecięcą ciekawość.
Aktualnie siedząc za biurkiem, właśnie chowałem to pudełko do szuflady, jak i inne niepotrzebne mi już graty. Potrzebowałem trochę miejsca, by zająć się następną rzeczą, aż tu nagle o dziwo do namiotu wrócił Lennie.
- Zapomniałeś czegoś? - spytałem już na wstępie, a ten tylko z uśmiechem pokręcił głową, po czym podszedł do mnie i wręczył jedną z najpyszniejszych rzeczy na świecie. Od razu podekscytowany odebrałem tą lukrowaną słodkość, lecz za nim zatopiłem w niej zęby, to jeszcze sceptycznie spojrzałem na Lenniego. - Co zrobiłeś? - spytałem, unosząc brew. To była dziwna sytuacja...
- Rozmawiałem z Pikiem. - zaczął, a ja już nie mogąc się powstrzymać, skubnąłem kawałek donuta i pokiwałem głową, czekając, aż będzie kontynuować. - Również wiem, że ostatnio trochę was zaniedbałem. - ciągnął dalej, a ja tylko kiwałem głową, nie mogąc się już doczekać, co takiego chce mi powiedzieć. - Dlatego stwierdziłem, że może uda się to zmienić. Może nie na stałe, ale przynajmniej na parę dni.
- Iii? - spytałem zniecierpliwiony z oponką w buzi. Widziałem, że się z chęcią ze mną droczy.
- Jak już mówiłem, rozmawiałem z Pikiem.
- Ale efekty. - już się wtrąciłem, kończąc jeść. - Rozmawiałeś i co?
- Już miałem do tego przejść. Nie przerywaj mi.
- Guzdrzesz się, Lelunie. - śmiałem zaznaczyć, wstając z miejsca i przytulając się do niego. Ten od razu również mnie objął.
- Mam parę dni spokoju i w pakiecie mnóstwo czasu dla was. - oznajmił, a ja ze szczęście aż go pocałowałem, a po chwili już się odsunąłem z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Nareszcie. - odpowiedziałem, cicho się śmiejąc i w tym samym momencie usłyszałem naszego małego aniołka, który również się śmiał. Od razu spojrzałem w jego stronę, a gdy tylko nachyliłem się nad kołyską, zobaczyłem tego słodziaka, trzymającego się obiema rączkami za stópkę i jednocześnie próbującego ją wziąć do buzi. Od razu z delikatnym uśmiechem, pokręciłem głową, widząc, co on wyprawiał. Natomiast, gdy tylko Lennie do mnie dołączył, Yuki momentalnie puścił swoją stópkę i podekscytowany wyciągnął łapki w jego kierunku.
- Ktoś się tu chyba stęsknił. - zauważyłem, a Lennie wziął malca na ręce. Yuki od razu zacisnął łapki na jego koszuli, nie odrywając zaciekawionego wzroku od jego kapelusza. W końcu był to kolejny z wielu przedmiotów, jakich nie miał okazji jeszcze dotknąć ani posmakować. W zasadzie nie była to pierwsza taka sytuacja. Młody już dawno upatrzył sobie to nakrycie głowy, ale zauważyłem, że Lennie nie jest chętny do dawania go dziecku. Jestem akurat w stanie to zrozumieć. Ten kapelusz jest naprawdę osobliwy i jestem zwolennikiem teorii, że w jego środku znajduje się jakaś czarna dziura, która wypluwa albo chłonie, co tylko chce właściciel. Lennie tłumaczył mi parę razy, jak to z tym jest, ale nie przywiązywałem do tego nigdy jakiejś wielkiej wagi, a teraz już zwyczajnie gdzieś mi to uleciało z pamięci.
Ogólnie wiadomość, że ma trochę wolnego była dla mnie czymś wspaniałym. Korzystając z okazji, że zabrał malca na ręce, wróciłem za biurko i zająłem się kolejną częścią garderoby na mojej liście. Od razu w duchu głęboko odetchnąłem. W końcu ktoś miał oko na Yukiego. To nie ja musiałem co jakiś czas zerkać w jego stronę i kontrolować czy wszystko jest w porządku. Szczególnie teraz, gdy mały intensywnie stara się robić wszystko, byleby tylko zmienić swoje położenie. Często się kręci, wierci, obraca na brzuch, a nawet próbuje siedzieć. Do tego zdecydowanie spanie już tak bardzo mu się nie podoba, jak kiedyś i bardziej od tego woli coś nowego włożyć do buzi albo pościskać rączkami... aż trudno mi uwierzyć, że tak bardzo się zmienił na przestrzeni tego czasu. Już nawet stał się bardziej komunikatywny i reaguje na to, co mówię, a nawet sam próbuje ze mną dyskutować, co jest prze urocze. Najbardziej nie mogę się doczekać momentu, gdy powie swoje pierwsze słowo, jak na przykład "tata". Wtedy to na bank się wzruszę albo wręcz rozpłacze.
On tak szybko rośnie.
Gdy zabawy stało się zadość, a młody stracił zainteresowanie tatą, jak i butelką z mlekiem, rozpoczął się mały chaos. Lennie położył go na naszym łóżku, a ten nie wytrzymał nawet chwili i od razu przewrócił się na brzuszek. Chciałem, nawet żeby go przebrał, ale młodemu zdecydowanie bardziej odpowiadało odkrywanie świata w samej pieluszce i niebieskiej koszulce z pięknym księżycem i gwiazdkami na przodzie. Przynajmniej nie było mu gorąco, a modą co się będziemy przejmować. Yuki ustanawia swoje własne trendy i koszulka od spania też nadaje się do chodzenia w dzień. Nie ma co się przebierać.
- Panowie, a może wyjdziecie sobie na zewnątrz? Słońce tak jeszcze nie praży, a trawka jest bardzo zielona i Yukiemu na pewno się spodoba. - zaproponowałem, bo chciałem się skupić i wszystko jak najszybciej skończyć.
Lennie~?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz