Mogłem jedynie westchnąć i zamknąć oczy. Chciałem coś powiedzieć, ale wiedziałem, że to wywoła kłótnię. Lepiej się bez niej obejść, tym bardziej, że może mały wcale się nie obudzi. Słyszałem spokojne kroki Shuzo, kierującego się do kołyski. Dziecko się ruszało. Czarnowłosy się zatrzymał i wtedy nie usłyszałem niczego. Musiał spać, miałem nadzieje, że śpi. Nie dawno odzyskaliśmy ciszę i spokój, i mimo, że kochałem tego małego brzdąca, miałem ochotę pobyć sam na sam, w ciszy, z moim mężem. Przydałaby się jakaś niania...
Nagle Yuki zaczął się znowu wydzierać. Położyłam dłonie na twarzy i ją przetarłem. Ani chwili relaksu. Shuzo zabrał dziecko z kołyski. Zastanawiałem się, czy nie wstać, bałem się jednak, że kiedy to zrobię, zamiast mu pomóc, wyjdę z namiotu.
- Lennie! Chodź tutaj! - na szczęście to przeważyła nad moimi myślami i niczym posłuszny kundel, zrobiłem to. W miarę szybko wstałem na równe nogi i skierowałem się do chłopców.
- Co tam? - zapytałem spokojnie, całkowicie ignorując jego zestresowany ton.
- Spójrz! - na początku nie wiedziałem o czym mówi. Dziecko płakało i się wierciło, więc wziąłem je na ręce i zacząłem kołysać. - Nie widzisz ich? - zerknąłem na niego ze zmarszczonym czołem. Wskazał na Yukiego ręką, z wymowną miną. Ponownie spojrzałem na syna i uważniej mu się przyglądałem.
- Oh... - prawie go upuściłem. Najpierw byłem w szoku, ale gdy doszło do mnie, że naszemu małemu syneczkowi urosły małe, rude, psie uszka, uśmiechnąłem się. - To dlatego tak płaczę. Jakie śliczne - powiedziałem do maluszka, który tylko trochę się uciszył. Spojrzałem na Shuzo. - Ma po tobie nie tylko oczy - powiedziałem i po chwili uśmiech zszedł mi z twarzy. - Coś nie tak? - Shuzo miał jakaś nie wyraźną minę.
- Myślisz, że to dobrze? Że też będzie psem? - Yuki powolutku się wyciszał i na nowo zasypiał.
- A czemu nie? - przez moment milczał.
- Może się nabawić kompleksów - zbliżyłem się do męża.
- A ja myślę, że będzie pozytywnie się wyróżniał. Po za tym ty z uszami i ogonek wyglądasz cudownie - dałem mu buziaka w policzek. Lekko się uśmiechnął.
- Brzmisz jak zoofil - na moment mnie zatkało. W pewnym sensie, można mnie było nazwać zoofilem, jeśli on był pół psem. Gdy przyłapałem się na tej myśli, która kierowała mnie w złą stronę, od razu poczułem rumieńce na twarzy.
- Dziwnie to brzmi - odwróciłem się do kołyski, aby nie patrzył na mnie.
- Jak będziesz mnie wkurzał, będę cię tak nazywał - zagroził mi z uśmiechem.
*
- Musimy go szczepić? - zapytał Shuzo, ubierając śpiącego Yukiego w ciepłe ubranka. Ja w tym czasie ogarniałem samego siebie.
- Czytałem, że to przeciwko zapaleniu wątroby. To już ostatni raz - wyjaśniłem.
- Kiedy ostatnio to dostał?
- Jak miał 2 miesiące.
- Strasznie płakał. Może zrezygnujmy? - założył mu skarpetki.
- Dostanie dzisiaj jeszcze jakieś chyba... - zamyśliłem się.
- Co? - podniósł głos. Machnąłem tylko ręką.
- Ale nie wiem czy można podawać dwie różne na raz.
- Nie było tego w książce?
- Kiedy ją czytałem, głośno chrapałeś - powiedziałem z uśmiechem, co zakończyło naszą niby kłótnie.
- Ja nie chrapie! - zaprotestował urażony. - Ubrany? Bo dziecko nam się ugotuje - ruszyłem po kocyk dla małego.
- Tak. Coś jeszcze wziąć? - po kolejnych pięciu minutach szybkiego pakowania ważnych rzeczy dla dziecka, wyszliśmy z namiotu i skierowaliśmy się do miasta.
- Przydałoby się nam auto - stwierdził Shuzo.
- Jak będę miał pieniądze, to zainwestuje w coś małego. Noszenie tych wszystkich rzeczy jest uciążliwe - wskazałem na dwie torby. - Czuje się na osioł - powiedziałem, po czym wydałem głos tego zwierzęcia.
- Cicho, bo Yukiego obudzisz - westchnąłem.
- Ni uwagi, ni zabawy - powiedziałem bardziej do siebie, trochę żartobliwie, trochę smutno.
<Shu? Zaczyna się>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz