Nie musiałem się za długo zastanawiać nad odpowiedziami. Jednak od czego by tu zacząć? Za nim jeszcze zdążyłem odpowiedzieć, to usiadłem na jednym z pierwszych miejsc na trybunach i spojrzałem na sam środek areny. Cicho prychnąłem pod nosem, a później z uśmiechem spojrzałem na dziewczynę, klepiąc miejsce tuż obok. Nie musiałem długo czekać na reakcję z jej strony. Z zaciekawieniem wyrysowanym na twarzy od razu zajęła miejsce. Od razu też wtedy bardziej się do niej przysunąłem, wskazując palcem w górę, a dokładnie to na podwieszone u sklepienia namiotu przyrządy akrobatyczne, jak trapezy czy liny.
- Cała ta sztuka opiera się na zaufaniu. Musisz ufać linie, trapezowi, aż w końcu zaufasz swojemu ciału i umiejętnością. Gdy zwątpisz... - przerwałem na moment, przesuwając palec w dół na pustą arenę, a następnie już go zabierając.
- Oh, rozumiem. - skinęła głową, już się domyślając, o co mi chodzi. Jednak ja jeszcze nie skończyłem.
- Pytałaś, czy się stresuje... - ciągnąłem dalej, zajadając się kolejnym winogronem. - Szczerze mówiąc, to nie. Nie wydaje mi się, żebym miał kiedyś zawieść samego siebie. - odpowiedziałem rozbawionym tonem. - Publika i przede wszystkim jej opinia nigdy nie była dla mnie jakimś wyznacznikiem. Zwariowałbym, myśląc o aprobacie innych, jednocześnie robiąc wszystko, by nie spaść na gołą ziemię z parunastu metrów. - aż się wtedy zacząłem śmiać, oddając przy okazji dziewczynie ostatnie winogrona, jakie mi zostały.
- Uhum, czyli po prostu robisz swoje. - skwitowała, a ja w tym samym momencie już wstałem z miejsca, chowając ręce do kieszeni spodni.
- Wystarcza mi świadomość, że daje z siebie sto procent na każdym występie. - dodałem jeszcze i nastała krótka chwila ciszy, którą w momencie przerwałem, wyciągając jedną rękę i pstrykając palcami. - Dygresja. - wskazałem na dziewczynę, utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Oparłem się wtedy też o barierkę, która była dodatkowym zabezpieczeniem, które oddzielało pierwszy rząd od areny, żeby czasem jakiemuś dziecku nie przyszło do głowy wpaść na arenę w trakcie występu. Dana spojrzała wtedy na mnie z zainteresowaniem. - Gdybym w ogóle tak bardzo przejmował się jakimikolwiek wypadkami związanymi z tym, co się dzieje tam na górze... To po co miałbym to robić? - spytałem, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. - Tak samo ty. Gdybyś tak bardzo przejmowała się, że jakieś dziecko zrobi sobie krzywdę, będąc teoretycznie pod twoją opieką albo opowie jakieś bzdury rodzicom, przez co będziesz miała kłopoty, to dlaczego miałabyś w ogóle to robić?
- Racja. Po co miałabym się męczyć. - stwierdziła, już wstając z miejsca. Już prawie zapomniałem, że miałem ją po prostu oprowadzić.
- Wiadome, że czasem możemy o tym pomyśleć, ale gdy ten strach przeważa nad wszystkim innym... No nie ma sensu się męczyć.
- Lepiej w takim wypadku zmienić posadę. - dodała i wtedy już oboje opuściliśmy trybuny. Dana zgrabnie skierowała się z powrotem do miejsca, przez które weszliśmy, lecz ja miałem oczywiście lepszy pomysł, dlatego też od razu złapałem ją obiema dłońmi za rękę.
- Gdzie mi uciekasz? - spytałem, cicho się śmiejąc, po czym zacząłem ciągnąć dziewczynę w stronę areny. - Ja tu jestem kierownikiem wycieczki.
- Ale... Na pewno możemy tu tak sobie wejść? - usłyszałem za sobą trochę zakłopotany głos dziewczyny. Wtedy też się do niej odwróciłem, unosząc jej dłoń, za którą zresztą ją trzymałem.
- Uwierz mi, to jest niezapomniane uczucie. Dodaj sobie do tego jeszcze tłum ludzi... Poniekąd coś wspaniałego. - wzruszyłem ramionami. - Nie ma miejsca na tremę, a szczególnie, gdy jesteśmy tu sami. - oznajmiłem, puszczając ją, gdy weszliśmy na arenę. Wtedy też sam skierowałem się pewnym krokiem w stronę samego środka. W zasadzie nie było to dla mnie nic nowego. Zdążyłem już tę arenę przejść wzdłuż i wszerz. Szczególnie podczas prób, gdy niekoniecznie mam ochotę współpracować z resztą akrobatów. Wielu tam jest sztywniaków, którzy nic tylko by tobą dyrygowali. Dlatego też uważam, że akrobaci, to najciekawsza grupa w cyrku. Trochę nas jest i każdy ma nieźle wybujały temperament, przez co próby z nami nigdy nie są nudne.
- Robi wrażenie. - usłyszałem za sobą zdanie dziewczyny. Dana szła trochę wolniej ode mnie, spoglądając na boki na opustoszałe trybuny.
- Powiedziałem to samo, gdy pierwszy raz tu wszedłem. - wspomniałem, rozbawionym tonem. - A nie było to tak dawno temu...
- Oh, naprawdę? - zdążyła już mnie dogonić. - To jak długo tu jesteś?
- Hmmm... Niespełna rok, ale dołączyć chciałem już o wiele wcześniej.
- To, co ci przeszkodziło?
- Cóż... Wtedy jeszcze był to dla mnie cel nie do osiągnięcia. - odpowiedziałem, zaczynając się śmiać na samo wspomnienie o tej mrocznej przeszłości, gdzie nie chciało mi się nawet ruszyć tyłka z łóżka przez cały okrągły dzień. - Tego nie było. - dodałem, podwijając rękaw koszulki i pokazując dziewczynie efekty swojej pracy, czyli jakiekolwiek mięśnie.
(Dana~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz