17 mar 2022

Lu CD Smiley

Nie pisnęła słowem ani w żaden inny sposób nie zdradziła, że czuła się jakoś obserwowana podczas staniu w bezruchu pośród tłumów ludzi. Być może przykuła kogoś uwagę, kto wie. Nie dawała po sobie tego poznać, jednak miała się na baczności - mało kto wiedział, że jest znacznie bystrzejsza niż cyferki na to pokazywały, przynajmniej w pewnych sprawach. Florentia miała dojrzalszy umysł, podobno mentalnie mogła mieć nawet 15 lat, ale to były tylko niepotwierdzone pogłoski. A jednak widząc początek postępowania przybyłej nastolatki, bez problemu przybrała słodki uśmiech.
Postawa Smiley była w dziwny sposób zaznajomiona z obcowaniem kwestii małych dzieci na tyle, że podświadomość podpowiadała jej o słuszności swoich podejrzeń.
- Lu co powiesz na kąpiel? - Zapytała się z delikatnym uśmiechem. Dziecko przekrzywiło głowę z nieco zdezorientowanym wyrazem twarzyczki. Źle pachniała? Przecież wszystkie opiekunki przypilnowały higieny osobistej każdego dziecka z osobna przed jakimkolwiek wyjściem. Smiley musiała to zauważyć, gdyż zaraz podniosła ręce ku górze. - Na pewno jesteś zmęczona, ciepła woda pomoże ci. To jak?
- W porządku. - Odparła bez problemowym tonem. Starsza wstała z pozycji kucającej i wyciągnęła rękę ku dziecku, które ją zaraz spokojnie złapało.
Po drodze przewodniczka mówiła cicho o niektórych rzeczach znajdujących się w ich bliskim zasięgu wzroku. Młoda musiała szybko się przyzwyczaić do nowego otoczenia, co wydawało się niepokoić Smiley. Chociaż prowadziła ją spokojnym krokiem, w powietrzu pozostawiała nerwową nutę, ale Lu nie mówiła o tym.
W końcu dotarły pod drzwi pożądanego celu i różowowłosa ponownie zwróciła się do towarzyszki.
- Potrzebujesz pomocy?
Dziewczynka przypomniała sobie, jak czasem opiekunki narzekały na jej długość włosów, podczas gdy pozostałe małe mieszkanki nie mogły się nacieszyć możliwościami plecenia ich. Było to niejakim powodem dla którego myła się jako ostatnia ze wszystkich, ponieważ samo zajęcie się włosami trwało długi okres czasu przebywania w łazience, nawet jeśli starała się robić je szybko. Widząc zamyślenie i zawahanie się u dziecka, Smiley ponownie posłała jej delikatny uśmiech.
- Przyniosę ci coś na przebranie, przy odrobinie szczęścia akurat coś będzie - powiedziała życzliwie i zostawiła ją samą sobie, uprzednio mówiąc co gdzie jest.
Sprawnie się przygotowała i pozostawiła ręcznik nim miała wejść pod prysznic. Ręka ją zabawnie lekko łaskotała podczas tych czynności, gdyż przy zdejmowaniu zapinanej bluzy z długim rękawkiem zerwał się jej opatrunek, ukazując bardziej zaczerwienione cięcie. Otworzyło się trochę, ale krew nie leciała, czyli chyba tamto ostrze nie zostało zdezynfekowane, co czasem się zdarzało. Na pewno wystarczy to dobrze przemyć i będzie cacy.
Dokładnie podczas takiej czynności zastała ją Smiley z trzymanym ubraniem.
-Mój Boże- wyrwało się jej patrząc na ręce dziecka, od nadgarstków po ramiona pokryte bliznami na każdym milimetrze. Lu uśmiechnęła się do niej, jakby gdyby nic. - Tym trzeba się zająć.
- W porządku siostrzyczko, muszę to tylko umyć.
-Lu, wdaje ci się zakażenie - powiedziała z nutą niepokoju w głosie. To z odległości tych jakiś dwóch metrów byłą w stanie zauważyć stan rany? Mała pokręciła głową. - Kto ci to zrobił? Czy ktoś od nich? Przysięgam, że nie daruje im tego...
- Siostrzyczka też wychowała się w sierocińcu, prawda? - Zapytała się patrząc na nią dużymi oczyma. Smiley zamrugała, zaskoczona. Lu jednak już suszyła ranę, jak gdyby stwierdziła tylko jasność o panującej porze wieczornej. - Wszystko w porządku siostrzyczko, widzisz? Nic mi nie jest.
Pokazała jej przemytą i suchą ranę, podczas gdy wolną ręką sięgnęła po maskotkę i już ją przytulała.

<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz