Tak naprawdę nie potrzebowałem etykietek. Moje partnerstwa "związkowe", wiązały się ze spędzanie ze sobą czasu, sypianiem, czasem zdarzył się skok w bok, z wielu przyczyn. Etykietki były dla innych, by wiedzieli, że mają nie tykać ów postaci, inaczej skończy się to potwornie. Przechodziłem przez parę związków, które kończyły się zwykle z mojej winy. Nie miałem czasu na randki albo zwyczajnie nie miałem ochoty. Nie odpisywałem, nie dzwoniłem, nie dawałem znaku życia, ignorowałem etc... Naprawdę było tyle powodów, do zrywania, że zaprzestałem stwarzać ów miłostki. Skok w bok, na jedną noc, przygoda, czy jak to różni ludzie, nazywają, była zdecydowanie lepszy wyjściem, niż miłość, szaleńcze zakochanie się czy inne bzdety.
Pisanie książek zajmowało i wciąż zajmuje większość mojego życia. Żyje z tego, do tego garściami biorę z dnia na dzień to, co się da. Zyskuje przyjaciół, szczęście widów podczas występów, oraz osobnika, który przebudził we mnie coś nowego i o czym już dawno nie pamiętałem. Było to zakochanie się, miłość, romans, z jedną osobą na stałe. Skakanie z kwiatka na kwiatek odeszło w zapomnienie. Oczywiście, dopóki coś mi nie odbije, a czasem tak jest.
Życiowe przeżycia i moja twórczość jako autora, spowodowała popularność, której nie potrzebowałem, jednakże rozszerzanie czytelników jest istotnym aspektem. Miałem nawet kilka skończonych książek. Musiałem zanieść je na spotkanie z agentem, by ten zajął się resztą. Po słodkim pocałunku ze strony Oriona schowałem niedokończoną książkę, by móc zabrać te i zanieść w umówione miejsce.
- Wybacz mi na chwilę. Możecie tu zostać. Wrócę co parę minut. - rzekłem, spakowałem do teczki, moje zapiski. Były tam trzy pełne gotowe książki. Musiałem porozmawiać z agentem o nowej okładce dla pierwszej z zupełnie innych kategoriach książkę. Zazwyczaj pisze kryminały albo horrory przeplatane z fantastycznymi romansami. Rozszerzam swoje umiejętności o zupełnie nowe terytoria, dlatego też trzeba było to przegadać.
- Gdzie się wybierasz? - jak jeden mąż obaj w tym samym czasie spytali.
- Mam spotkanie z agentem. Zajmuje się mną, odkąd zacząłem pisać. - wyjaśniłem. Cmoknąłem chłopaka w policzek i zmierzwiłem włosy Blacka, by zabrać teczkę, która uprzednio dwa może trzy razy sprawdziłem, czy wszystko wziąłem. Potwierdziło się to, dlatego mogłem ruszać. Oczywiście mogłem ich zabrać, ale wolę rozdzielać pracę od życia prywatnego. Poprawiłem okulary i ruszyłem w wyznaczone miejsce, nieopodal parku znajdowała się kawiarnia, tam zazwyczaj przesiadujemy. Mamy nawet swoje stałe miejsce, które jest zarezerwowane dla nas jako stali klienci.
- Moo. Tutaj. - zawołała mnie agentka. Wraz z bliźniakiem się mną zajmują. Dzielą się, bo mimo iż jestem młody, pisze od niespełna trzech może nawet trzech lat. Przez ten czas wiele książek zostało wydanych. Mam egzemplarze dla siebie, ale siedzą ładnie w pudle, które jest schowane w szafie, tak by nikt ich nie znalazł. Mój pseudonim to "Rubin". Oczywiście do tego dochodzą zdrobnienia albo dodatkowe słowa. Jednakże Rubin to zazwyczaj to rozpoznawalne dane, jako ja.. By nie wydać mojej tożsamości. Na początku jednak moja pierwsza książka, była z lekką biografią i moimi danymi, imieniem i nazwiskiem, potem zacząłem się ukrywać. Tak jakby to był największy błąd, ale się on zmienił.
- Gdzie zgubiłaś brata Ofelio? - spytałem, gdy usiadłem na miejscu, który poprzednim razem zajmował jej brat.
- Nie mógł dziś przyjść, jego chłopak miał drobny wypadek i musiał z nim zostać. Do tego siostrzenica, wpadła i został uziemiony. Promieniejesz Cherubin. - ostatnie słowa powiedziała już znacznie ciszej, bym tylko ja mógł ją usłyszeć.
- Tu masz gotowe książki. Chciałem omówić z tobą nową okładkę. - rzekłem. Przerwałem, gdyż pojawiły się nasze zamówienia. Kawałek ciasta, herbata o bujnym kwiatowym zapachu, a Ofelia brała kawę i dwa kawałki ciasta. Nie tak bardzo różniła się od brata, on jednak brał jakiś słodki napój i był zabawniejszy. Przez co niektóre okładki wydawały się na żarty, ale to przyciągało uwagę. Ofelia była inna, ale też cudowna. Jestem wdzięczny, że natrafiłem na takich wspaniałych ludzi, z wyjątkowymi talentami.
- Niech zgadnę. Znalazłeś sobie kogoś? - dopytywała mnie.
- Zgadza się, znaczy, można tak to nazwać. - rzekłem.
- Zawsze taki bywałeś. To niech patron ksiąg cię ma w swej opiece i niech uszczęśliwi twój związek. - rzekła teatralnie.
Zachichotałem, nie tylko ja. Jeszcze kilka innych osób usłyszało jej ton i także chichotało. Dziewczę o błękitnych włosach i ciemno morskich oczach spojrzało na mnie wyczekująco.
- Dziękuje. Wrócimy jednak do okładki. Myślałem coś typu błękitnej, by nieco różniła się od tych mrocznych, które zazwyczaj mi towarzyszą. - rzekłem, od siebie. Podsunąłem jej szkic, po drodze powoli skubałem ciasto i od czasu do czasu smakowałem tej o cudownym zapachu herbaty.
- Twoje okładki nie zawsze były mroczne, może ostatnia saga taka jest. Właśnie jak tak idzie ci zakończenie sagi? - dopytała zaciekawiony. Ta to umie zmieniać temat.
- Powiedźmy, że zastanawiam się, czy ich uśmiercić, czy zostawić otwarte zakończenie, czy może... - nie dała mi dokończyć.
- Nie zastanawiaj się, podobnie było poprzednim razem. Zostaw otwarte zakończenie, ale wymownie pokaż, że część z nich nie przeżyła, oraz dla kogo się kończy historia, a dla kogo zaczyna. - rzekła i pokazała swój szkic na okładkę i kilka pomysłów na zakończenie.
- Cudownie, twoje pomysły mi pomogą. Może w nowej książce pojawia się wojownicza Ofelia, z wiecznie zajętym bratem. - zaśmiałem się, dziewczynie najwyraźniej ten pomysł się spodobał, bo również się dołożyła do śmiechów i chichów.
***
Miała to być chwila, ale zajęło długo, dłużej niż sądziłem. To nie tak, że specjalnie to przedłużałem, ale nasze spotkania należą do rzadkich. No, chyba że wpadam, by odebrać jakąś paczkę albo książki, bo dziewczę nie mogło się pojawić. Pożegnałem ją i nieco odprowadziłem, by móc wrócić do cyrku. Musiałem się odświeżyć, po czym wrócić do pisania, gdyż ma wena podpowiadała mi, jakie ułożyć zakończenie.
Gdy zawitałem w namiocie, po Blacku nie było śladu, za to Orion czytał książkę na moim łóżku. Najwyraźniej znalazł pudełko.
- Hej. Wybacz, że to tyle trwało. Wygląda, że znalazłeś moje skarby. - odezwałem się, dopiero gdy usłyszał mój głos, zauważył mą osobę.
- Hej. Nudziło mi się, aż w końcu znalazłem ukryte pudełko. Nie obrazisz się, że sobie zajrzałem to tu to tam. Masz naprawdę wiele dziwnych skarbów. - powiedział i wrócił do czytania.
- Podoba ci się ich zawartość? - spytałem i zbliżyłem się do chłopaka, tylko po to, by się nachylić nad nim czytającym.
- Nie można się oderwać. Gdy skończę, musimy porozmawiać. Zgoda? - rzekł. Obdarował mnie swym spojrzeniem, wówczas mogłem skraść chłopakowi pocałunek.
- Zgoda. - rzekłem i zasiadłem do biurka, by móc dokończyć moją sagę. Trwała naprawdę długo, ale przyszedł na nią pora, by zakończyć. Najpierw zacząłem czytać notatki Ofelii, by móc spojrzeć jej okiem na całą sagę. Miała tam wszystko rozpisane, mogłem od innej strony ujrzeć coś nowego i dobrać odpowiednie potrzebne zakończenie, albo jego brak. Wciąż się zastanawiałem czy pójść tą drogą, jaką zaproponowała dziewczyna, czy może jeszcze to przemyśleć.
<Orion?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz