Gatta nie zamierzała nad oszczędzać. Nie byłem pewien, czy to z powodu jej charakteru, czy nie darzyła nas sympatią, czy może miała dzisiaj sporo na głowie. Dziewczyna zajmowała się tresurą zwierząt, a co za tym szło, również się nimi opiekowała. Byli od tego pracownicy, ale ona uważała, że aby wytresować zwierzę, należy się z nim poznać, jak to robią dzieci w szkołach. Poznać go, nauczyć, że jest się jego przyjacielem, a nie wrogiem, sprawić, aby ci zaufał. Dzisiaj wyjątkowo my mieliśmy przyjąć te zadania - ona miała zająć się tresurą młodego lwiątka i jej matki, a my mieliśmy się zająć sprzątaniem odchodów po koniach w stajni.
- Tam znajdziecie ubrania robocze. Coś powinno na was pasować – wskazała na magazyn. – Tylko się nie ociągać, bo potem trzeba wyczyścić wszystkie konie w stajni – dodała, po czym udała się do klatki lwicy. Przez moment obserwowałem, jak kobieta ją otwiera i mówi coś do zwierząt, aby je uspokoić. Gdy na mnie spojrzała, odwróciłem głowę i ruszyłem do magazynu, w którym znajdował się już Arche.
- Co ty na to, abym ja zajął się od razu końmi? – zapytał chłopak. Zerknąłem na niego wiedząc, co miał na myśli. Ja się miałem zająć tą brudniejszą i cięższą robotę, podczas, gdy on rzekomo będzie czyścił konie, a w praktyce wylegiwał się na sianie.
- Jeśli razem zaczniemy, to szybciej skończymy – nie chciałem być nie miły, ale nie miałem zamiaru pozwolić mu na lenistwo, podczas gdy ja, miałem pracować.
- Niby tak, ale…
- Ale czas brać się do pracy – zajrzałem do magazynu. Od razu znalazłem granatowe stroje robocze. Przerzuciłem kilka z nich, poszukiwaniu odpowiedniego rozmiaru, po czym zacząłem się w niego przebierać. Arche zrobił to po zaraz po mnie. Jego ruchy były powolne. Wiedziałem, że to będzie długi dzień.
Wyszedłem z magazynu i chwilę poczekałem na chłopaka, aby mieć pewność, że ruszy za mną. Pojawił się po dłuższych sekundach. Wtedy poszedłem w kierunku stajni, a on ze swoimi zwierzakami szedł za mną. Jego zachowanie tego dnia różniło się od tego, co widziałem wczoraj. Stwierdziłem, że chłopak był… dziwny.
Będąc w stajni, odnalazłem widły, łopatę oraz taczkę, którą miałem wywozić odchody na pryzmę, na zewnątrz. Gdy Arche wszedł do środka, podałem mu widły, instruując, co i jak. On tylko pokiwał znudzony głową i zaczął zbierać łajno z ziemi. Nie wyglądał na zadowolonego, kręcił nosem, marszczył brwi i mamrotał coś pod nosem. Nie dziwiłem mu się, raczej nikt nie jest chętny do takiej pracy, aczkolwiek nie zamierzałem z tym zostać sam. Zaraz do niego dołączyłem. Po kilku minutach zauważyłem, że chłopak gdzieś zniknął. Sądząc, że poszedł napić się wody albo coś podobnego, kontynuowałem. Jednak gdy jego nieobecność przeciągała się nawet do kilkunastu minut, zacząłem go szukać. Co ciekawsze, nie odszedł za daleko. Wszedł do oddzielnego pomieszczenia w stajni, w którym trzymało się wszystkie niezbędne przedmioty do ujeżdżania i czyszczenia koni. Okazało się, że chłopak położył głowę na swoim zwierzaku, okrył się kocem i… spał. Po prostu spał. Czyli, że gdy ja ciężko pracowałem, on sobie uciął drzemkę, zapewne sądząc, że wszystko zrobię za niego. Cóż, byłem miłym człowiekiem, który rzadko się odzywa, gdy ma z czymś problem, ale to nie oznaczało, że się nie denerwowałem. Wręcz przedziwnie, w większościach sytuacji, w których powinienem pokazać, że coś mi się nie podoba, ja wybuchałem złością. Podobnie jak teraz, ale zamiast skrzyczeć chłopaka, postanowiłem go zignorować.
Wróciłem do pracy. Wywalanie obornika trwało niecałą godzinę. Czemu tak krótko? Połowę tego zostawiłem dla Arche. Gdy skończyłem wyrzucać na pryzmę połowę łajna, zawitałem szybko do Gatty, informując ją, że właśnie skończyłem wyrzucać SWOJĄ część odchodów, a teraz biorę się za czyszczenie połowy koni w stajni. Nic nie powiedziałem do lenistwie chłopaka, wiedziałem, że jeśli teraz nie zrozumie (a raczej zrozumie), to stanie się to, gdy przyjdzie do stajni.
Po powrocie Arche dalej słodko drzemał w kantorku. Zawinąłem stamtąd pudło ze szczotkami i ruszyłem oporządzić konie.
<Arche? Nie ma tak łatwo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz